Analiza SportoweFakty.pl - Zwycięzcy i przegrani

Końcówka grudnia to tradycyjny czas na szereg podsumowań tego, co przyniósł ze sobą mijający rok. A rok 2009 był jednym z najgorszych dla polskiej piłki w całej jej historii. Mimo to, także i w tym fatalnym okresie naszego futbolu, nie zabrakło zwycięzców. Ludzi, którzy mijający rok mogą zapisać na swoje konto, jako ten co najmniej dobry. Różnorakie wydarzenia sprawiły również, że wielu, być może nawet więcej, jest tych przegranych. Nie mniej jednak my postaraliśmy znaleźć po siedmiu największych zwycięzców i siedmiu największych przegranych mijającego roku 2009.

Marcin Foltyn
Marcin Foltyn

Najwięksi zwycięzcy roku 2009:


Ireneusz Jeleń - Gdy tylko był zdrowy, od razu stawał się wielką gwiazdą nie tylko AJ Auxerre, lecz także całej francuskiej Ligue 1. Ile znaczy dla swojego zespołu, pokazała zarówno runda wiosenna, gdy po powrocie po kontuzji, Jeleń wydatnie przyczynił się do pewnego utrzymania w lidze, jak i runda jesienna. W niej Auxerre, znów bez Jelenia w składzie, było na ostatnim miejscu w tabeli. Wystarczyło, że do gry powrócił reprezentant Polski a klub z Burgundii wspiął się na fotel lidera francuskiej ekstraklasy! Tam długo nie zabawił bo... Jeleń doznał kontuzji. Żaden polski zawodnik, grający na co dzień za granicą, nie ma tak silnej pozycji w swoim klubie. Jeleń zdystansował pod tym względem nawet Artura Boruca, który jeszcze do niedawna był tym, od którego Gordon Strachan rozpoczynał ustalanie wyjściowej jedenastki.

Kamil Kosowski - Piłkarz, który wydawało by się, zmarnował swoją karierę. Wielce utalentowany, przebojowy skrzydłowy, nigdzie poza Polską, tak naprawdę nie miał okazji w pełni zaprezentować swoich umiejętności. Grał w wielu krajach i często zbierał pochlebne recenzje a jednak czegoś brakowało. Gdy media obiegła informacja, że Kosowski podpisał kontrakt z cypryjskim APOEL-em Nikozja, wielu uznało to za krok w kierunku piłkarskiej emerytury. Tymczasem długowłosy pomocnik miał spory udział w wywalczeniu mistrzostwa Cypru oraz awansu do Ligi Mistrzów. Dobre występy na Wyspie Afrodyty zaowocowały także niespodziewanym powrotem do reprezentacji Polski. Smuda zaufał Kosowskiemu a ten należał do najlepszych na boisku w meczach z Rumunią i Kanadą. Jeśli utrzyma wysoką formę, ma szanse wytrwać w kadrze nawet do EURO 2012.

Andrzej Niedzielan - Przez jeden z piłkarskich magazynów został "odstrzelony". To samo wcześniej zrobił z "Wtorkiem" szkoleniowiec Wisły Kraków Maciej Skorża. Niedzielana w składzie nie widział, a jeśli już snajper otrzymywał swoje szanse, to albo sam nie potrafił ich wykorzystać, albo trener Białej Gwiazdy nie dostosowywał taktyki do stylu gry Niedzielana. Ten zakotwiczył w końcu w Ruchu Chorzów i przypomniał o sobie całej Polsce. Niebiescy grali wiosną jak natchnieni i duża w tym zasługa Niedzielana. Na nogi postawił go trener zespołu z Cichej Waldemar Fornalik, który w przeciwieństwie do Skorży, umiał doskonale wpasować Niedzielana w taktyce chorzowskiego zespołu. Napastnik odrodził się niczym przysłowiowy feniks z popiołów i udowodnił, że za wcześnie go "odstrzelono".

Polska jako współorganizator EURO 2012 - Rok 2009 przyniósł Polsce stabilizację sytuacji jeśli chodzi o organizację EURO 2012. Jeszcze w zeszłym roku grzmiano o możliwości utraty organizacji turnieju. W bieżącym, sytuacja diametralnie się odwróciła. Ruszyła budowa stadionów oraz infrastruktury. Kolejne wizyty działaczy UEFA coraz bardziej uspokajały. Choć docierały do Polski sygnały, że nie wszystko jest w idealnym porządku, to Polska mogła w miarę spokojnie przygotowywać się do organizacji turnieju. Negatywnie uwagę przykuwała bowiem Ukraina. Problemy gospodarcze drugiego z organizatorów europejskiego czempionatu, postawiły pod znakiem zapytania, organizację turnieju w czterech ukraińskich miastach. Ostatecznie podział miast pozostał taki, jak pierwotnie zakładano.

Protest kibiców - Fatalna postawa polskich piłkarzy, zarówno w reprezentacji Polski, jak i w klubach, brak odpowiedniego systemu szkolenia młodzieży i wiele innych negatywnych zjawisk w polskiej piłce, doprowadziło do masowego protestu polskich kibiców. Fani założyli m.in. stronę internetową koniecpzpn.pl oraz zorganizowali akcję "Pusty stadion". Akcja dotyczyła meczu o "pietruszkę", czyli starcia Polski ze Słowacją w Chorzowie w ostatnim spotkaniu eliminacji do Mistrzostw Świata w RPA. Na trybunach Stadionu Śląskiego zjawiło się jedynie ok. 3.000 kibiców i choć działacze bagatelizowali protest, to mieli nietęgie miny na widok pustych trybun. Akcja nie zakończyła się pełnym sukcesem, jednak dawno nie rozmawiano tyle o problemach polskiej piłki. Jednym z efektów tego protestu, był również zorganizowany w grudniu "Okrągły Stół Polskiej Piłki".

PZPN - Można pomyśleć, że ta nominacja to kpina. Faktycznie, przemawia przez nią cień ironii z naszej strony. Choć 99% społeczeństwa najchętniej wysadziłaby ze stołków działaczy piłkarskiej centrali, to oni akurat mają się bardzo dobrze. W zasadzie cel na ten rok został osiągnięty, choć łatwo nie było. Mimo fatalnych wyników nie tylko reprezentacji, ale także polskich klubów oraz protestów na niespotykaną dotychczas skalę i pojawienia się wewnętrznej opozycji, zarząd PZPN otrzymał absolutorium. Do zmian w PZPN nie udało się doprowadzić a działacze nie dość, że wciąż trwają, to na co najmniej kilka miesięcy mają święty spokój. Z ich punktu widzenia, mijający rok jest jak najbardziej udany.

Franciszek Smuda - Ileż to już razy był faworytem mediów i nie tylko, w wyścigu o fotel selekcjonera? Kończyło się zawsze tak samo, Smuda musiał obejść się smakiem a kadra była powierzana komuś innemu. Tym razem również był jednym z faworytów. We wszystkich rankingach popularności, był po prostu bezkonkurencyjny, co najwyraźniej dostrzeżono w PZPN i postanowiono nominować "Franza" na tę posadę. Intencje związkowych działaczy były proste. Ocieplenie wizerunku związku, poprawa atmosfery wokół reprezentacji i dodatkowo odwrócenie uwagi opinii publicznej od piłkarskiej centrali. Czas pokazał, że działacze się nie mylili. Wystarczyło zwycięstwo nad Kanadą, by wszystkim dokoła zamydlić oczy. Najważniejsze jednak, że spełniło się największe marzenie Smudy, który pokazał, że ma swoją wizję zespołu i do tej roli jest odpowiednio przygotowany. Teraz wszyscy czekamy na efekty.


Najwięksi przegrani roku 2009:


Leo Beenhakker - Cudotwórca, którego wszyscy słuchali z otwartymi ustami, wybaczali potknięcia, mentalnie "stawiali pomniki". W tym roku nie potrafił już tak oczarować piłkarzy i kibiców a tych pierwszych poprowadzić do zwycięstw. Kłócił się z PZPN a dodatkowo podjął się współpracy z Feyenoordem Rotterdam. Wszystko to wyglądało z boku bardzo niesmacznie a sam Holender sprawiał wrażenie, jakby mu przestało zależeć na pracy z kadrą. Mimo to, nie miał oporów, by pobierać rekordowo wysokie wynagrodzenie. Czarę goryczy przelała kompromitująca porażka 0:3 ze Słowenią w Mariborze. Pod wpływem emocji, szef piłkarskiej centrali Grzegorz Lato zwolnił Beenhakkera "przed kamerami". Lato jednocześnie dał pretekst holenderskiemu trenerowi, by odejść w roli "ofiary". Jedno jest pewne, nikt nie jest bez winy. Z pewnością nie tak wyobrażał sobie swoje odejście z Polski pierwszy szkoleniowiec, któremu udało się awansować z naszą reprezentacją na Mistrzostwa Europy.

Artur Boruc - Bohater polskiej ekipy z EURO 2008. Podobnie jak na Mistrzostwach Świata w Niemczech, najmocniejszy punkt polskiego zespołu. Gdyby nie jego parady, Polacy skompromitowaliby się w obu turniejach jeszcze bardziej. Miał być transfer do wielkiego europejskiego klubu a tymczasem zaczął się marsz w dół. Pierwszym tego symptomem była słynna "afera lwowska" oraz fatalny występ w meczu ze Słowacją. Jakby tego było mało, Polak przestał być pewnym punktem swojego zespołu także w lidze szkockiej. Zamiast pracować nad sobą, Boruc wciąż rozmieniał się na drobne. Kompletnie nie radził sobie z problemami w życiu prywatnym i wywoływał kolejne skandale. W końcu miarka się przebrała i nowi selekcjonerzy reprezentacji, Stefan Majewski oraz Franciszek Smuda zrezygnowali z powoływania Boruca do kadry.

Paweł Brożek - Był zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców, gdy wiosną doznał ciężkiej kontuzji. Wrócił na boisko i wywalczył tytuł króla strzelców ekstraklasy. Dlaczego więc jest wśród przegranych? Z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że do snajpera Białej Gwiazdy w końcu przekonał się Leo Beenhakker a Brożek nie potrafił tego wykorzystać i w kadrze wyróżniał się jedynie słabą grą i strzelecką impotencją. Drugi powód jest taki, że Brożkowi znów nie udało się wyjechać do zagranicznego klubu. Głosy zewsząd mówią, że w polskiej ekstraklasie sportowo już się nie rozwinie. Brożek jednak skutecznie unika wyjazdu i w dłuższej perspektywie, może skończyć jak Maciej Żurawski, który choć napastnikiem był znakomitym, za późno wyjechał za granicę i po początkowych sukcesach, wyraźnie spuścił z tonu.

Henryk Kasperczak - Wielki i znany trener, spore pieniądze na transfery a wszystko to, by uratować przed spadkiem Górnik Zabrze. Kasperczak nie dał rady, Górnik spadł z ekstraklasy a sam "Henri" podał się do dymisji. Przede wszystkim, podejmując pracę przy Roosevelta, Kasperczak wiele ryzykował. Brak powodzenia jego misji ratunkowej w Zabrzu, mocno obniżył jego wartość na rodzimym rynku szkoleniowców. Odbiło się to przy wyborze na selekcjonera reprezentacji Polski. Kasperczak był jednym z faworytów, jednak po tym jak nie udało mu się utrzymać Górnika, jego szanse były iluzoryczne. Wybór faktycznie padł na Franciszka Smudę a Kasperczak musiał obejść się smakiem. W dodatku jak na razie żaden klub, nie interesuje się jego zatrudnieniem.

Polskie kluby w europejskich pucharach - Rok zaczął się od występu Lecha Poznań w 1/8 finału Pucharu UEFA. Choć poznaniacy przegrali z włoskim Udinese, to pozostawili po sobie dobre wrażenie. W nowym sezonie było już jednak zupełnie inaczej. Pierwsza skompromitowała się Wisła Kraków. Mistrzowie Polski mieli w końcu przedostać się do Ligi Mistrzów a skończyło się jak zwykle. Tyle że tym razem pogromcą nie był Real Madryt lub Barcelona, czy nawet Panathinaikos Ateny, lecz skromna Levadia Tallin. NAC Breda silniejsza od Polonii Warszawa, Broendby Kopenhaga od Legii Warszawa a Club Brugge od Lecha Poznań. Tym sposobem żaden z polskich zespołów, nie zdołał awansować do fazy grupowej któregoś z europejskich pucharów. Sztuka ta udała się za to m.in. takim "potęgom" jak Cypr czy Węgry jeśli chodzi o Ligę Mistrzów oraz Mołdawia jeśli chodzi o Ligę Europejską. Bez komentarza.

Reprezentacja Polski - To chyba największy przegrany mijającego roku. Podopieczni przede wszystkim Leo Beenhakkera, przegrali z kretesem eliminacje, których nie mieli przegrać. Najłatwiejsza w historii grupa eliminacyjna, okazała się przeszkodą nie do przebycia. Seria kompromitujących porażek z niżej notowanymi rywalami a pod koniec roku także problemy ze strzelaniem bramek. Polaków braknie na przyszłorocznym mundialu w RPA, choć na dwóch poprzednich, biało-czerwoni się meldowali. W dodatku, wokół kadry wytworzyła się niezdrowa atmosfera. Najbardziej nieprzyjemny był konflikt na linii selekcjoner-PZPN. To wszystko także odbijało się na formie piłkarzy. Gdyby nie zwycięstwo z Kanadą w ostatnim tegorocznym meczu, zimowe nastroje kibiców byłyby jeszcze gorsze niż te po porażce ze Słowacją na zakończenie 2008 roku. Pamiętajmy jednak, że jednak jaskółka wiosny nie czyni.

Euzebiusz Smolarek - Ostatni rok był dla niego kompletnie nieudany. Jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich lat, miał spore problemy z wywalczeniem miejsca w składzie Boltonu Wanderers. Co za tym idzie, coraz rzadziej pojawiał się na boisku także w roli reprezentanta Polski. W zasadzie jedynym jego udanym występem w ubiegłym roku, był mecz z San Marino, w którym Smolarek junior strzelił amatorom cztery bramki. Z Boltonu powrócił latem do Racingu Santander, jednak i tam mu się nie powiodło. Tym razem w ogóle nie pasował do koncepcji szkoleniowca i klub tylko szukał możliwości pozbycia się polskiego napastnika. Inna sprawa, że sam Smolarek wydatnie w tym pomógł działaczom swoimi krytycznymi wypowiedziami na łamach hiszpańskiej prasy. W efekcie niemal całą rundę jesienną pozostawał bez pracy. Dopiero w grudniu, Smolarek podpisał kontrakt z grecką Kavalą. Wcześniej, raz po razie odrzucał kolejne oferty a kluby tłumaczyły zerwanie rozmów nazbyt wygórowanymi żądaniami Polaka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×