Ta bramka spadła jak od Pana Boga - komentarze po spotkaniu Odra Opole - Kmita Zabierzów

Odra Opola pokonała dość niespodziewanie rewelację rundy - Kmitę Zabierzów 1:0. Strzał dający prowadzenie w 17. minucie meczu był jedynym celnym ze strony gospodarzy. Zawodnicy oraz trener gospodarzy ostrzegają przyszłych przeciwników Kmity, że trzy ostatnie mecze bez zwycięstwa o niczym nie mówią, gdyż ta drużyna gra naprawdę niezłą piłkę.

Piotr Bagnicki (Kmita): - Przegraliśmy z najsłabszą drużyną w lidze. To już trzeci raz z rzędu nie wygrywamy. Dziś graliśmy dobrze, mieliśmy przewagę, ale za kilka dni tego nikt nie będzie pamiętał. A jedyne czego brakowało to oczywiście bramki. W jednej sytuacji sędzia liniowy wskazał na rzut karny dla nas, ale główny zadecydował, że jedenastki nie będzie. W dalszym ciągu naszym głównym celem jest utrzymanie.

Robert Moskal (trener Kmity): - Muszę pogratulować tych trzech upragnionych punktów rywalom. Mam żal do swoich zawodników za pierwszą połowę. Wiedzieliśmy dużo o Odrze i niczym nas nie zaskoczyła. Mam pretensje o posiadanie piłki, o rozgrywanie niektórych akcji. Zagraliśmy tak, jak Odra chciała. Paknys zrobił podwójny błąd i właśnie wtedy straciliśmy bramkę. W pewnym momencie sędzia wyrzucił mnie poza boisko. Powód był taki, że ja na nie wbiegłem, w momencie gdy arbiter nie przerwał spotkania, choć na murawie pojawiła się druga piłka. Bardzo ładnie sędziowie wyglądali w tych strojach i tylko tyle.

Madrin Piegzik (Odra): - Był taki plan, żeby szybko strzelić bramkę, a potem kontrować. Są to wymęczone punkty, siły starczyło nam znów na połowę gry. Kmita w porównaniu z tą drużyną z jesieni jest dużo lepszym zespołem, szczególnie w środku pola. Mam nadzieję, że po czterech remisach i czterech porażkach, zaczniemy teraz nową serię.

Łukasz Ganowicz (Odra): - Od początku musieliśmy zagęścić pole. Wcześniej, także w Łowiczu zaczynaliśmy na połowie przeciwnika, dostawaliśmy kontrę i potem bardzo trudno było odrobić stratę.

Andrzej Prawda (trener Odry): - Jestem niezmiernie szczęśliwy. Przez moment czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi. Udało mi się dokonać tego, co w tydzień wydawało się niemożliwe - niczego nie ujmując gościom. Wiedzieliśmy dużo o Kmicie. Wielkiego futbolu nie było, nie mogliśmy też pozwolić, aby rywal narzucił nam swój styl gry. Nie gramy dla oka, a o punkty. Trenerowi gości gratuluję, bo ma groźny zespół i na pewno nie jest jeszcze bez szans. Kmita grała momentami z polotem i fantazją. Ta bramka padła jak od Pana Boga.

Komentarze (0)