Przed nami jeden z najważniejszych meczów sezonu w polskiej piłce - finał Pucharu Polski. O trofeum powalczą Legia Warszawa oraz Pogoń Szczecin. O przewidywania dotyczące nadchodzącego starcia zapytaliśmy byłego zawodnika obu zespołów, Jacka Bednarza.
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: W Warszawie mówi się, że to mecz, który może uratować ten sezon. W Szczecinie nakręca się wzniosłą atmosferę szansy, na pierwsze, historyczne, trofeum dla klubu. Kto dziś będzie odczuwał większą presję na sukces?
Jacek Bednarz: Myślę, że nie ma sensu wartościować tego, komu zależy bardziej. Oba zespoły mają swoje ambicje. Osobiście też nie oceniałbym tego sezonu Legii tak źle, by popierać tezę, że tam trzeba cokolwiek ratować. Legioniści pokazali się przede wszystkim w Europie, dobrze, konsekwentnie grali też w Pucharze Polski.
Pogoń natomiast od kilku sezonów prezentuje stały, wysoki poziom, regularnie ociera się o podium w lidze i też już przed rokiem grała w finale Pucharu Polski. Co prawda pechowo przegranym, ale widać, że w Szczecinie bardzo poważnie traktują te rozgrywki. Myślę, że skrzywdzilibyśmy jedną z drużyn, gdybyśmy powiedzieli, że w drugiej jest większe ciśnienie. Mówi się, że w Legii jest największe ciśnienie, bo to klub ze stolicy, najbardziej utytułowany w Polsce. To by znaczyło, że Pogoń nie ma prawa mieć takich samych ambicji jak czołowe drużyny w lidze. Ja takiego podejścia nie popieram.
Wspomniał pan o zeszłorocznym finale, przegranym w dramatycznych okolicznościach z Wisłą Kraków. Czy te wydarzenia mogą wciąż siedzieć w głowach piłkarzy Pogoni?
Ja sam mam taką przygodę z własnej kariery, gdy w 1993 roku grałem w finale Pucharu Polski z GKS-em Katowice. Prowadziliśmy, podobnie jak przed rokiem Pogoń, by w końcówce stracić wyrównującego gola i przegrać w karnych. Bardzo głęboko to przeżyłem, zwłaszcza, że mógł to być mój pierwszy poważniejszy sukces w karierze.
Później jednak, będąc już zawodnikiem Legii, dwukrotnie ogrywałem w finale Pucharu właśnie GKS Katowice. Takie coś jednak na pewno zostaje w głowie. Myślę jednak, że Pogoń będzie w stanie wykorzystać to przykre doświadczenie w pozytywny dla siebie sposób. Oni przekonali się o tym, że nie można sobie pozwolić na moment dekoncentracji, nie można odpuścić, bo to jest jeden mecz i to może spowodować bardzo poważne konsekwencje. To jest zbroja dla Pogoni, którą ona może wykorzystać.
Jakiego spotkania spodziewa się pan w Warszawie?
Chciałbym, aby to był mecz otwarty. To są dwa zespoły, które bardzo ciekawie atakują. Legia woli bardziej atak pozycyjny, choć może nie wychodzi to perfekcyjnie, natomiast Pogoń lepiej czuje się w takim ataku szybkim, kombinowanym. To dla mnie, jako dla kogoś, kto do obu zespołów z wiadomych względów ma ciepły stosunek, będzie mecz drużyn, które mogą stworzyć naprawdę świetne widowisko.
Nie obrażę się jednak jeśli ktoś wybierze inny wariant. To jednak bardzo ważne trofeum dla każdego z zespołów. Na szczęście, porażka którejkolwiek z drużyn, a ktoś przegrać musi, nie oznacza jeszcze końca marzeń o pucharach. Obie drużyny wciąż mają jeszcze szansę dogonić Jagiellonię w ligowej tabeli.
W Szczecinie liczą przede wszystkim na Efthymiosa Koulourisa, który w ostatnich meczach prezentuje zabójczą formę. Czy pana zdaniem Legia będzie w stanie zatrzymać rozpędzonego Greka?
To zdecydowanie bardzo cenny atut w talii Roberta Kolendowicza. Ostatnie mecze pokazały też, że, jak to kiedyś mówiliśmy w szatni, potrafi strzelić bramkę z niczego. Z reguły drużyna wypracowuje sytuacje i napastnik je wykorzystuje. W jego przypadku bywa jednak tak, że wydaje się, że on tych sytuacji nie ma i nagle dostaje piłkę i sam coś tworzy. Tak było chociażby w ostatnim meczu z Puszczą, gdy w ostatniej akcji zdecydował się na indywidualną akcję, wymanewrował dwóch zawodników i bardzo precyzyjnie strzelił, a miał przed sobą niemal całą drużynę Puszczy.
Legia na pewno go nie zlekceważy i przygotuje się do gry przeciwko niemu, by zneutralizować jego atuty, jednak on i tak na pewno będzie groźny.
Nie licząc meczu z Jagiellonią w Pucharze Polski, Legia w tym sezonie zdecydowanie nie radzi sobie z czołowymi drużynami w kraju. W starciach z Pogonią, Rakowem, Lechem i Jagiellonią w lidze zanotowało 5 porażek i 2 remisy. Czy to nie powinno jednak martwić warszawian przed nadchodzącym starciem?
Z punktu widzenia kibica Legii, bo za takiego też się uważam, to bez wątpienia coś, co Legia musi poprawić. Teraz już oczywiście na to za późno, bo wymaga to więcej pracy i cierpliwości. Trzeba jednak też pamiętać, że choć Pogoń jest groźna w ataku, tworzy sytuacje, strzela bramki, to jednak według mnie stabilniej w obronie gra Legia.
Może tak być, że jeżeli Legioniści zdobędą pierwszą bramkę, zdobędą przewagę, to będą mogli zmusić Pogoń do grania czegoś, czego nie lubi, do odkrycia się. Wówczas większy wpływ może mieć to, jak gramy w obronie, a nie w jakiej dyspozycji będzie Koulouris i Grosicki.
Na zakończenie tradycyjne pytanie - kogo widzi pan ostatecznie wznoszącego Puchar Polski?
Proszę mi wybaczyć, ale nie chciałbym tego robić. Życzę tylko tego, by drużyna, która zdobędzie ten Puchar, grała później w Europie tak, jak Jagiellonia i Legia w obecnym sezonie. Bo tak grający w Europie zdobywca Pucharu Polski to coś, co nasza piłka potrzebuje.
ZOBACZ WIDEO: Festiwal strzelecki w Ameryce Południowej. Dwa gole to arcydzieła!