Historia FC Porto w pigułce
Porto to miejscowość licząca zaledwie ponad 200 tysięcy mieszkańców. W porównaniu do Madrytu, Londynu to malutka mieścina, która jednak tętni futbolem jak żadne inne miejsce w Europie. To właśnie tutaj odnajduje się wielkie gwiazdy, które później trafiają do najbogatszych klubów na Starym Kontynencie. Klub FC Porto powstał 28 października 1893 roku i niebawem będzie obchodził swoją 115 rocznicę istnienia. Co ciekawe założycielem jest Nicolau de Almeida, który był handlarzem wina. Kiedy podróżował po Anglii zetknął się z piłką nożną i postanowił zbudować drużynę, która walczyłaby na Półwyspie Iberyjskim. Trzynaście lat później zespół w swoją opiekę wziął Jose Monteiro da Costa. Swój pierwszy mecz piłkarze Porto rozegrali na stadionie Campo da Rainha co w języku polskim oznacza Boisko Królowej. W lutym 1907 roku zarząd klubu oficjalnie mianował Costę prezydentem drużyny. Z roku na rok ekipa FC Porto stawała się coraz lepsza i zbliżała się poziomem gry do takich ekip jak SL Benfica Lizbona czy też Sporting Lizbona. Pierwsze mistrzostwo Dragoes zdobyli w 1935 roku. Od tamtej pory zespół ten wkroczył do ścisłej czołówki drużyn w Portugalii. W 1987 roku team z Porto zaskoczył wszystkich. Najpierw zdobył Puchar Europy, czyli Ligę Mistrzów. Następnie triumfował w Superpucharze Europy, a na sam koniec pokonał rywali z innych regionów świata i tym sam zdobył Puchar Interkontynentalny. Wówczas zespoły z pięknego kraju jakim jest Portugalia wkroczyły do ścisłej czołówki ekip na Starym Kontynencie. Od 5 lat trwa całkowita dominacja Porto w rozgrywkach ligowych. Żadna z ekip nawet prestiżowych i mogących się pochwalić niezwykle bogatą przeszłością jak na przykład dwa zespoły z Lizbony - Benfika i Sporting nie są w stanie dorównać graczom z Estadio Dragao.
Porto ma dwa kluby
Obecnie coraz mniej osób pamięta, iż w tym małym mieście istnieje jeszcze jeden klub - Boavista. W sezonie 2000/01 to właśnie ta drużyna triumfowała w rozgrywkach ligowych, a FC Porto zajęło dopiero…2 miejsce. Trzeba jednak przyznać, że piłkarze tego zespołu walczyli dzielnie bowiem od 1 kwietnia 2001 roku wygrali 10. kolejnych spotkań. Niestety na lokalnego rywala było to trochę zbyt mało. Co ciekawe w ostatnim meczu FC Porto podejmowało właśnie Boavistę. Można powiedzieć, że wygrana 4:0 była pewną rekompensatą, jednak na pewno po tym pojedynku bardziej zadowoleni mogliby gracze Jaime Pechaco. Ten 49-letni obecnie szkoleniowiec był wtedy ojcem sukcesu klubu z Estadio Bessa XXI. Na pocieszenie można dodać, że dwaj odwieczni rywale FC Porto, czyli ekipy Benfiki oraz Sportingu uplasowały się dopiero na odpowiednio 6. i 3. miejscu. Po tym sezonie Fernando Santos, który był trenerem Tripeiros rozstał się z zespołem. W połowie kolejnego sezonu trenerem Tripeiros został Jose Mourinho, który zaliczył już epizod w tej drużynie, bowiem w latach 1994-96 był jednym z asystentów Bobby’ego Robsona.
To właśnie Jose Mourinho doprowadził FC Porto do największych sukcesów w historii klubu.
Era Mourinho, czyli złoty okres FC Porto
Powspominajmy trochę
I nadszedł debiutancki sezon dla Jose Mourinho w roli trenera Dragoes. Jak się później okazało nie był on zbytnio udany dla Portugalczyka. Jego zespół zajął dopiero 3. miejsce, a wyżej uplasował się Sporting (Mistrzostwo) oraz Boavista. Już wtedy wiele osób widziało jednak w tej ekipie zdecydowanie większy potencjał, który eksplodował w następnym rozgrywkach. Pochodzący z Setubal szkoleniowiec zdecydował się na kilka roszad kadrowych. Okazały one się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Od samego początku Porto rządziło w rozgrywkach ligowych. Warty odnotowania jest fakt, iż w sezonie 2002/03 zespół ten nie przegrał żadnego ligowego spotkania przed własną publicznością. To tylko potwierdza klasę tej ekipy. Dzięki klarownej sytuacji w lidze piłkarze mogli skupić się na dobrej grze w rozgrywkach Pucharu UEFA. Zapewne każdy starszy kibic Polonii Warszawa pamięta mecz „Czarnych Koszul” w Porto. Drużyna ze stolicy uległa w Portugalii swojemu przeciwnikowi aż 0:6. Kapitalne spotkanie rozegrał wtedy Helder Postiga (fot. z lewej) oraz Edgaras Jankauskas. Duet ten stanowił niezwykle silną formację ofensywną w zespole prowadzonym przez Mourinho. Dwa tygodnie później Polonia odegrała się na swoim przeciwniku pokonując go 2:0, ale było to zdecydowanie za mało aby awansować do kolejnej fazy rozgrywek. W kolejnej rundzie "Portowcy” natrafili na silną Austrię Wiedeń, ale również tę ekipę udało się pokonać. Z każdym kolejnym przeciwnikiem Tripeiros rozprawiali się bardzo łatwo i dopiero w meczu z Panathinaikosem przyszły olbrzymie problemy. Na Estadio das Antas (tak nazywał się wtedy stadion drużyny FC Porto), FC Porto przegrało z "Koniczynkami” 0:1, a strzelcem gola był bardzo dobrze znany były reprezentant Polski Emmanuel Olisadebe. Mourinho jednak jak nikt potrafił rozszyfrować swojego przeciwnika i dzięki temu na niezwykle gorącym boisku w Atenach triumfowała drużyna z Półwyspu Iberyjskiego, jednak do awansu gracze potrzebowali aż 105 minut. Dwie bramki zdobył wówczas Derlei, który był jednym z "wynalazków” Jose. W półfinale 3. zespół ligi portugalskiej w sezonie 2001/02 natrafił na Lazio Rzym, które nie sprawiło im wiele problemów wręcz przeciwnie już po pierwszym meczu losy awansu były przesądzone. W finale spotkały się dwie drużyny, które tak naprawdę dopiero wchodziły do grona najlepszych ekip w Europie. FC Porto podejmowało Celtic Glasgow. Najwięksi fani futbolu na pewno pamiętają tamten pojedynek choćby ze względu na olbrzymie emocje jakie dostarczyli zawodnicy obu zespołów. Mecz trwał dokładnie 120 minut. W tym czasie Portugalczycy zdołali trafić trzy razy do siatki przeciwnika, natomiast drużyna z Wysp Brytyjskich "tylko” 2. To właśnie wtedy największą furorę zrobił Derlei, gdyż właśnie dzięki jego bramce w 115. minucie spotkania zwyciężyli podopieczni Mourinho. Należy przyznać, że był to jeden z najbardziej emocjonujących finałów w XXI wieku. Nie brakowało emocji, wspaniałych akcji, ale również geniuszu, którym odznaczał się szkoleniowiec portugalskiej ekipy, a także jego podopieczni bowiem niemal w 100% wypełnili zamierzenia taktyczne ich trenera.
W 2003 roku kolejne rozgrywki FC Porto rozpoczęło od zmagań w Superpucharze Europy, którego jednak nie zdołali wygrać, gdyż na drodze stanął im klub z Mediolanu - Milan. Dragoes dzięki triumfie w rozgrywkach ligowych mogli się tym razem zmierzyć z czołowymi klubami na Starym Kontynencie, dzięki możliwości udziału w prestiżowej Lidze Mistrzów. Na początek Mistrzowie Portugalii musieli się zmierzyć z Chelsea Londyn, CSKA Moskwą oraz PSG. Dzięki wygranej nad CSKA w Moskwie w przedostatniej kolejce 1:0 (bramka Bennedicta McCarthy’ego) zawodnicy z Tripeiros zapewnili sobie awans. Warto odnotować fakt, iż zarówno w spotkaniu z Chelsea jak i FC Porto gracze CSKA nie trafili rzutów karnych. Gdyby zostały one skutecznie wyegzekwowane podopieczni Mourinho odpadliby już po pierwszej rundzie. Szkoleniowiec nie miał więc powodów do radości, gdyż gra jego drużyny nie wyglądała najlepiej, w szczególności na wyjazdach. W kolejnej fazie rozgrywek (1/8 finału) Dragoes natrafili na bardzo silną ekipę Manchesteru United, która była "głodna” sukcesu na arenie międzynarodowej. W pierwszym spotkaniu potwierdziło się, że FC Porto to przede wszystkim zespół własnego stadionu. Niezwykle emocjonujący był rewanż, do którego "Czerwone Diabły” przystąpiły bez Roy’a Keane’a, bowiem ten zawodnik ujrzał w pierwszym spotkaniu czerwony kartonik. Kiedy podczas rewanżowego pojedynku wydawało się, że gracze Alexa Fergusona mają awans w kieszeni, bramkę wyrównującą w 90. minucie zdobył Costinha. Szczęście nie opuszczało więc "niebiesko-białych”. Zdecydowanie łatwiejszy rywal przypadł portugalskiemu teamowi w ćwierćfinale, gdzie musieli się zmierzyć z Mistrzem Francji – Olympique Lyon. Piłkarze ze stolicy "Trójkolorowych” nie byli jednak równorzędnym rywalem dla podopiecznych Jose Mourinho. Do finału gracze Tripeiros dotarli po wyeliminowaniu hiszpańskiej ekipy - Deportivo La Corunii. W najważniejszej potyczce - meczu o Puchar i miano najlepszej drużyny w Europie - Portowcy zmierzyli się z AS Monaco. Francuski zespół podobnie jak i Mistrzowie Portugalii byli olbrzymią niespodzianką tych rozgrywek. Dzięki wygraniu Champions League, FC porto mogło się zmierzyć z Valencią, która triumfowała w Pucharze UEFA. Nie udało się jednak pokonać hiszpańskiego zespołu i tym samym Tripeiros drugi raz z rzędu przegrali walkę o Superpuchar Europy.
Pierwsze sześć miesięcy w zespole były bardzo trudne, ponieważ klub nie znajdował się w najlepsze sytuacji. Pomogło mi to jednak zrozumieć ten zespół i dzięki temu mogłem go bardzo dobrze przygotować do kolejnych rozgrywek. Zmieniłem zawodników, zreorganizowałem całą ekipę - był to przełomowy okres dla nas. Kolejny sezon był znakomity, gdyż wygraliśmy Puchar UEFA, a także zdobyliśmy Mistrzostwo Portugalii. Ten sezon przygotował nas do kolejnego, który był jeszcze cięższy z uwagi na udział w Lidze Mistrzów, która stała na zdecydowanie wyższym poziomie choćby ze względu na udział w nich tak wielkich klubów z Manchesteru czy Madrytu. Dzięki temu, że kiedyś pracowałem dla Bobby’ego (Robsona przyp. P.K.) znałem kilku bardzo utalentowanych zawodników. Od samego początku mojej pracy w FC Porto starałem się bardzo dokładnie realizować moje zamierzenia taktyczne, które przyniosły zamierzone efekty w postaci zwycięstw. - podsumował swoją pracę w FC Porto, Jose Mourinho.
Czas wyprzedaży
Przed kolejnymi rozgrywkami w Porto zdecydowano się na gwałtowną przebudowę drużyny. Jako pierwszy odszedł "dowódca”, czyli Jose Mourinho (fot. z lewej), który robił wtedy furorę i był wychwytywany przez najlepsze kluby. Ostatecznie trafił do Londynu by móc tam pracować z Chelsea Londyn. Zanim poszedł Ricardo Carvalho (fot. z prawej), który również trafił na Stamford Bridge. Z dalszych występów w "niebiesko-białych” strojach zrezygnował Nuno Valente (obecnie Everton). Do Hiszpanii, a mianowicie do stolicy Katalonii przeniósł się jeden z lepszych środkowych pomocników na Starym Kontynencie Deco (fot. z lewej), który obecnie nie błyszczy już tak formą jak za czasów gry pod wodzą Mourinho. Co ciekawe tacy piłkarze jak Derlei, McCarthy pozostali na jakiś w Porto mimo kapitalnych występów zarówno na boiskach europejskich jak i ligowych. Jeden z dwóch zawodników w składzie FC Porto pochodzących z Europy Wschodniej - Dmitrij Alejniczew również nie rozegrał już więcej spotkań w klubie z Estadio Dragao. Odszedł także Tiago, który teraz zapewne żałuje swojej decyzji, gdyż występuje w barwach Uniao Leirii.
Gwiazda zgasła
Porto straciło swoich największych graczy w linii defensywy i pomocy. Przeniosło się to w kolejnym sezonie na wyniki drużyny, które były już zdecydowanie gorsze. Nowym szkoleniowcem zespołu został Luigi del Nerri. 57-letni (obecnie) trener nie był jednak dobrym ruchem włodarzy Dragoes. Ekipa rozgrywająca swoje mecze na Stadionie Smoka była zdecydowanie mniej skuteczna i efektowna aniżeli rok wcześniej. W lidze piłkarze FC Porto tylko 39. razy pokonali bramkarzy rywali przy czym w poprzednich rozgrywkach ponad 60. Należy tutaj dodać, że drużyna praktycznie nie zmieniła linii ofensywnej, wręcz przeciwnie wzmocniła tą formację. Nie udało się obronić mistrzostwa, bowiem lepsza okazała się Benfika Lizbona. Podopieczni włoskiego szkoleniowca nie zwojowali też niczego wielkiego na arenie europejskiej - Liga Mistrzów. Co prawda udało im się wygrać w grudniu Puchar Interkontynentalny, ale występowały tam drużyny zdecydowanie odbiegające poziomem. Dopiero kolejny sezon przyniósł zamierzone efekty. Właściciele portugalskiego teamu zdecydowali się na zmianę trenera. Nerriego zmienił Holender Co Adriaanse, który niedługo po objęciu tej posady poczynił wiele ruchów transferowych. Przede wszystkim zasilił on formację defensywną, ale również lepiej wyglądała pomoc. Pojawiło się także kilku nowych napastników. Portowcy rozegrali fenomenalny sezon, w którym stracili zaledwie 16. bramek na boiskach ligowych. Aż o 7 punktów wyprzedzili jednego z odwiecznych rywali - Sporting Lizbonę. Zwyciężyli oni także w Pucharze Portugalii oraz w Superpucharze. Gracze Dragoes przystąpili do kolejnych rozgrywek z nowym szkoleniowcem - Jesualdo Ferreirą. Doszło również do kilku roszad kadrowych, lecz nie były one aż tak wielkie. Poprzedni sezon był niezwykle emocjonujący dla każdego fana portugalskiego futbolu bowiem o mistrzostwo Portugalii walczono aż do samego końca rozgrywek co nie zdarzyło się już od bardzo dawna. Dwa kluby z Lizbony (Benfika i Sporting) nie sprostały jednak maszynie do wygrywania stworzonej przez nowego coacha Portowców. Bardzo dobrze zawodnicy w Lidze Mistrzów. Tripeiros zdołali awansować do 1/8 finału, lecz tam natrafili na Chelsea Londyn prowadzone przez…Jose Mourinho. Wybitny strateg jak nazywany jest przez wielu szkoleniowiec z Portugalii wygrał tę batalię jednak nie bez problemu. Dużym problemem piłkarzy ze Stadionu Smoka były mecze wyjazdowe. Co ciekawe w poprzedniej edycji Champions League, FC Porto nie odnotowało żadnej porażki na własnym stadionie. Trochę gorzej wyglądało to w lidze, gdyż na Estadio Dragao trzy punkty potrafiły wywalczyć drużyny Stortingu oraz Amadory.
Deco to jedna z wielkich gwiazd, która niegdyś występowała z powodzeniem w FC Porto
U nas grały wielkie gwiazdy…
FC Porto to jeden z tych klubów, który może się pochwalić, że znalazł lub samemu wyszkolił kilka gwiazd światowego formatu. Jednym z nich jest na pewno Deco. Portugalczyk występował w tym klubie przez kilka sezonów, lecz swoje skrzydła rozwinął gdy pojawił się Jose Mourinho. Portugalczyk jest świetnym pomocnikiem potrafi jak nikt uderzyć z dystansu. Ma świetny przegląd pola i był niezwykle istotnym graczem w układance Porto. To właśnie dzięki występom w tym klubie wypromował się i trafił do Dumy Katalonii, czyli FC Barcelony. Równocześnie występował on w Reprezentacji Portugalii co tylko potwierdza klasę tego piłkarza. Wspominając jeszcze byłe gwiazdy tego klubu można wymienić z całą pewnością Ricardo Carvalho, który jak mało kto potrafł dyrygować obroną. Innymi zawodnikami, którzy zasługują na wymianę są na pewno Alejniczew, Maniche (fot. z lewej), Tiago (fot. z prawej), Nuno Valente, Jankauskas, Derlei, McCarthy.
…i nadal grają
Choć z portugalskiego zespołu odeszło już wielu znakomitych piłkarzy nadal mają oni w swym składzie graczy, którzy już są albo w przyszłości będą gwiazdami na skalę europejską. Lisandro Lopez to jeden z młodych "wilków” w składzie Ferreiry. Niezwykle bramkostrzelny Argentyńczyk zaczyna być na celowniku coraz to lepszych klubów i niewykluczone, że już niedługo obejrzymy go w barwach bardziej znanej ekipy. Kolejnym graczem, który również zalicza się do grona młody "wilków” jest Ricardo Quaresma. Portugalczyk podobnie jak Lopez występuje na pozycji napastnika. Jest to niezwykle groźny piłkarz obdarzony nieprzeciętną techniką i niezłym uderzeniem. Razem z Lisandro stanowią najgroźniejszy atak w lidze, ale póki co 24-letni gracz pochodzący z Lizbony ze swojego dorobku bramkowego nie może być zadowolony. Ostatnim piłkarze, który jest godny uwagi to Lucho Gonzalez (najskuteczniejszy piłkarz FC Porto w obecnej edycji LM). Pochodzący z Buenos Aires występuje jako pomocnik, jednak już dziś można odważnie stwierdzić, że należy do jednych z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji. Do Porto trafił po 3. sezonach spędzonych w zespole River Plate.
Polski rodzynek
W jednym z czołowych klubów w Europie mamy swojego przedstawiciela. Co zaskakujące nie jest to wcale bramkarz, lecz pomocnik. Przemysław Kaźmierczak bo o nim mowa karierę zaczynał w barwach ŁKS’u Łódź. Następnie przez kilka lat występował w innych klubach z Polski, by po raz ostatni występować w Szczecinie dla tamtejszej Pogoni. W sezonie 2006/07 został wypożyczony do innego klubu z Porto – Boavisty. Debiutancki sezon na boiskach BWin Ligi był niezwykle udany dla naszego rodaka. W 29. spotkaniach, w których wystąpił zanotował 5 goli. Pochodzący z Łęczycy gracz 9 czerwca 2007 roku wystąpił w meczu gwiazd ligi portugalskiej. Niespełna dwa tygodnie później Kaźmierczak podpisał kontrakt z Mistrzem Portugalii - FC Porto.
FC Porto obecnie
Obecny sezon jest jak do tej pory bardzo udany. Już 12 punktów przewagi mają piłkarze Tripeiros nad próbującą ich gonić Benfiką Lizboną. Bardzo dobrze spisują się również w rozgrywkach Ligi Mistrzów bowiem dotarli do 1/8 finału. Kapitalny sezon rozgrywa Lisandro Lopez, który w lidze ma na swoim koncie aż 17 bramek zaś w Champions League 2. Wydaje się więc, że na boiskach BWin Ligi nikt nie jest już w stanie zagrozić FC Porto. Warty odnotowania jest fakt, iż piłkarze tego zespołu nie przegrali na Stadionie Smoka od sierpnia ubiegłego roku, gdy zostali pokonani w Superpucharze Portugalii przez ekipę Stortingu Lizbona. O klubie tym można więc powiedzieć, że choć nie ma największego budżetu jest jednym z tych zespołów, które stawiają na młodość. To właśnie tutaj wychowuje lub też wynajduje się gwiazdy, które po kilku latach trafiają do mogących zaoferować lepsze warunki finansowe zespoły. Należy cenić takie ekipy za to, że potrafią stworzyć niezwykle dobrze zgrany kolektyw, który udowadnia że pieniądze nie zawsze przynoszą sukcesy.