Słowak zawsze uchodził za postać barwną i charakterną. Do Warszawy trafił w 2005 roku, opuszczając MSK Żylina.
Spędził w niej następnych pięć lat. Tamte czasy wspomina ze wzruszeniem i nostalgią. - Nie mogę złego słowa powiedzieć o Legii, bo nie dała mi do tego żadnego, nawet najmniejszego powodu. Za to nie brakowało sytuacji godnych odnotowania. Ich jest zbyt wiele, by wszystkie wymieniać - mówi WP SportoweFakty Jan Mucha.
- Najpiękniejszy okres, jaki przeżyłem w sportowej karierze. Musiałem uzbroić się w cierpliwość i poczekać na swoją szansę, a potem wykorzystałem ją w najlepszy możliwy sposób. To otworzyło mi drogę do reprezentacji, gdzie rozegrałem kilkadziesiąt spotkań, jeżdżąc również na wielkie turnieje. Za sprawą dobrych występów w Legii skupiłem na sobie uwagę Evertonu, tak dołączyłem do Premier League - kontynuuje Słowak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie
"Mogłem zostać jeszcze chociaż sezon"
Jeśli były bramkarz Legii może czegoś żałować, to przedwczesnego odejścia ze stołecznego klubu. - Zawsze chciałem występować na nowym stadionie w charakterze zawodnika, a nie było mi dane, bo akurat odszedłem do Anglii. Myślę, że mogłem zostać sezon dłużej, ale nie załamuję się z tego powodu. Staram się nie żałować niczego w życiu. Czasami podejmujesz trudne decyzje i nie możesz potem się tym zadręczać - przyznaje aktualny trener bramkarzy Slovanu Bratysława.
I dalej wspomina złote czasy. Bo tak określa okres gry w Legii. - Budowa stadionu, lepszej drużyny. Jest o czym opowiadać. Myślę, że wykorzystałem pełnię potencjału i wycisnąłem maksa ze swojej kariery. Nie spędziłem tu całej kariery, ale transfer do Warszawy był dla mnie przełomowy i zawsze będę to podkreślał - przyznaje Mucha.
Nocne podboje, nie mógł narzekać na nudę
Były bramkarz Wojskowych nie mógł narzekać na nudę. Nocna Warszawa również go fascynowała. Znajdował czas zarówno na rozwój sportowej kariery, jak i zabawę. I niczego nie żałuje.
- Trochę narozrabialiśmy w mieście, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wspomnień jest cała masa. Niektóre nie nadają się do publikacji. Nigdy nie zrobiliśmy niczego złego. Próbowaliśmy łączyć piłkę z życiem towarzyskim. Miasto ma swoje atuty, ale wiedzieliśmy, że przede wszystkim liczy się piłka i Legia, a reszta jest tylko dodatkiem. Człowiek myśli inaczej, gdy ma 20 lat, a potem 30 i 40 - podkreśla.
Swoje typy znajdziesz w Panelu Kibica
I dodaje, że życie towarzyskie zawsze było ważnym elementem jego codzienności. - Integrowanie przychodziło mi z łatwością. Lubiłem to. Jak byliśmy młodzi, fajnie się było czasami odstresować. Warszawa nie jest łatwym miastem. Daje dużo możliwości. Trzeba było uważać, żeby się nie zatracić w tym wszystkim i dbać o rozwój kariery. Zawsze jednak zachowywaliśmy profesjonalizm - przyznaje nasz rozmówca.
Dziś optyka Muchy uległa zmianie. - Mężczyźni dojrzewają z wiekiem. Są jak wino, im starsi, w tym wypadku bardziej rozsądni i lepsi. Ale cieszę się, że Warszawa mnie nie wchłonęła. Wywiozłem z niej wiele niezapomnianych chwil, które pozostaną ze mną po ostatnie dni. Jednocześnie rozwinąłem się w niewyobrażalny dla mnie kiedyś sposób - podkreśla.
Warszawa otworzyła mu drogę do spełnienia marzeń
Po transferze do Evertonu kariera Słowaka wyhamowała. W Liverpoolu rozegrał raptem dwa oficjalne spotkania na przestrzeni trzech lat. Potem miał problemy także z regularną grą w Krylii Sowietow. Brak przebicia się do pierwszego składu w Anglii nie sprawia jednak, że Mucha wspomina źle tamte czasy.
- Ten transfer to było spełnienie marzeń. Musiałem spróbować. Uważam że to najtrudniejsza i najlepsza liga na świecie. Oczywiście czas pokazał, że mogłem zostać w Legii, ale ambicje wzięły górę i chciałem spróbować. Właściciel mocno zabiegał, bym pozostał. Obrałem inną ścieżkę, ale nigdy nie zapomniałem o klubie z Warszawy - wspomina.
Gdyby nie Legia, możliwe że wielka piłka nie usłyszałaby nigdy o Słowaku. - To był mój pierwszy transfer za granicę i duże wyzwanie. Starałem się dać z siebie wszystko. Warszawski klub dał mi bardzo dużo. Nauczyłem się wiele piłkarsko i trenersko. Mogłem dzięki stołecznej drużynie współpracować z najlepszymi fachowcami, teraz wykorzystuję zdobyte doświadczenia w Slovanie Bratysława - zdradza były bramkarz.
Trzyma kciuki za Legię
Stara miłość nie rdzewieje. 46-krotny reprezentant kraju nie zapomniał o Legii do dziś. Nadal jest wielkim fanem "Wojskowych" i śledzi ich mecze. W europejskich pucharach trzyma kciuki właśnie za drużynę z Warszawy.
- Żywią głęboką nadzieję, że Legia upora się w dwumeczu z Banikiem Ostrawa i awansuje do kolejne rundy, a potem Ligi Europy. Ma mocny zespół. Spodziewałem się, że z Czechami nie będzie łatwo, a przed rewanżem awans będzie sprawą otwartą dla obu ekip. Jestem natomiast dobrej myśli. Chłopcy są w stanie to zrobić - podkreśla Mucha.
I dodaje, że w Warszawie poznał wielu przyjaciół, z którymi ma kontakt do dziś. - Dobrze bawiłem się w towarzystwie Dicksona Choto, Miro Radovicia czy Aleksandara Vukovicia. Byliśmy bardzo blisko. Zresztą z Polakami też dogadywałem się jak należy. Miło wspominam przede wszystkim Tomka Jodłowca albo Piotrka Włodarczyka. To była tamta era. Tych nazwisk przewinęło się naprawdę wiele, trudno mi wymieniać wszystkie. Nie chcę, żeby ktoś się poczuł urażony. Świetni piłkarze i ludzie - podkreśla Słowak.
Znakomity bramkarz, a od niedawna trener
Od sześciu lat Mucha realizuje się w nowej roli. Jest trenerem bramkarzy. Najpierw przez trzy lata próbował swoich sił w Legii Warszawa, gdzie był również asystentem. Od 2023 roku pracuje w Slovanie Bratysława.
- Wciąż się tego uczę. To dla mnie nadal nowy rozdział. Na pewno coś innego. Jestem młodym trenerem bramkarzy. Pracuję krótko. Nie śmiem się porównywać do Krzysztofa Dowhania, który jest ponad 20 lat na tym stanowisku - tłumaczy.
Decyzję o przebranżowieniu podjął błyskawicznie. Nie było chwili do stracenia. Czuł, że przyszedł czas zawiesić rękawice na kołku. I wyjść na przeciw nowych wyzwań.
- Gdy tylko skończyłem karierę zawodniczą, dostałem propozycję, by zostać trenerem. Miałem gotową licencję, nie wahałem się ani chwili. Mogłem podjąć jedną słuszną decyzję. 36 lat na karku, uznałem że wystarczy gry między słupkami i czas na nowy rozdział. Jeśli schodzić ze sceny, to z klasą. Spełniłem marzenia, bardzo chciałem zostać przy piłce. Nie każdy może pracować jako trener, a mi się udało. To coś pięknego. Dziękuję Legii, że kiedyś dała mi szansę - podsumowuje Jan Mucha.
Rewanż Legia Warszawa - Banik Ostrawa w czwartek. Relacja NA ŻYWO w WP SportoweFakty. Transmisja w TVP 2. Początek meczu o 21:00.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty