Już od ponad trzech lat ukraińskie kluby muszą grać poza krajem w europejskich pucharach. Legendarny Szachtar Donieck wybrał na swoją bazę Kraków i na stadionie Wisły gra mecze w eliminacjach Ligi Europy.
W wywiadzie z WP SportoweFakty dyrektor generalny Szachtara Donieck opowiada o tym, jak bardzo wojna dotknęła klub, jak obecnie żyje się na Ukrainie, a także o problemach, które wojna sprawiła ukraińskiemu futbolowi. Mówi także o grze w Polsce i gościnności w Krakowie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Po Euro 2012 jako klub mieliście wspaniałe perspektywy - piękny stadion, szybko rozwijające się miasto. Wszystko zmieniło się po 2014 roku i rosyjskiej agresji. Od ponad 10 lat jesteście na wygnaniu.
Serhij Palkin, dyrektor generalny Szachtara Donieck: Jesteśmy jedynym klubem w historii, który przez ponad dekadę funkcjonuje w takich okolicznościach. Od kiedy musieliśmy opuścić Donieck, graliśmy nasze mecze w europejskich pucharach na siedmiu różnych stadionach, w trzech różnych krajach.
Jest to niesamowicie trudne - emocjonalnie, logistycznie i finansowo, ale po prostu nie mamy wyboru. Jako symbol ukraińskiego futbolu i oporu musimy kontynuować to bez względu na przeciwności losu. Naszą misją jest niesienie ducha niezłomności naszego kraju i klubu.
Jak agresja Rosji w 2022 roku zmieniła sytuację Szachtara?
Wojna wywróciła nasz świat do góry nogami. Straciliśmy większość zawodników z Brazylii, musieliśmy odbudować skład niemal od zera. Nie gramy u siebie meczów w europejskich pucharach. Ponadto, wielu naszych utalentowanych graczy z akademii było zmuszonych wyjechać z kraju, co przerwało lata pracy nad ich rozwojem.
Jak dotknęło to zawodników i pracowników klubu?
Konsekwencje są straszne, zarówno na poziomie prywatnym, jak i zawodowym. Wielu naszych zawodników musiało przenieść rodziny poza kraj. Niektórzy zawodnicy i członkowie sztabu stracili w wojnie bliskich, a część zagranicznych piłkarzy w ogóle nie wróciła do klubu z powodu regulacji FIFA i UEFA, które pozwalały im na wyjazd mimo ważnych kontraktów.
Dlaczego zdecydowaliście się wrócić do Polski po dwóch latach i wybraliście Kraków na swoją bazę?
Polska i Polacy stali u boku Ukrainy od pierwszego dnia inwazji. Czuliśmy bardzo głęboką solidarność. Ponadto mieliśmy dobre wspomnienia z gry w Warszawie podczas sezonu 2022/23. Kraków to piękne miasto, z silną kulturą piłkarską i znakomitą infrastrukturą. Stadion Wisły jest bardzo przyjemny i nam pasuje. Ponadto jest stosunkowo blisko ukraińskiej granicy, co sprawia, że możemy podróżować na mecze autobusem. To wielka logistyczna przewaga w trakcie wojny.
Jak przebiegały negocjacje z klubem i miastem?
Bardzo łatwo. Cały proces odbył się bardzo profesjonalnie, a ze strony Wisły wszystko przebiegało w konstruktywnej atmosferze. Jesteśmy naprawdę wdzięczni za ich otwartość, gościnność i wsparcie w całym procesie.
Jak ukraińska liga wygląda w trakcie wojny? Wszystkie kluby grają w jednym miejscu?
Liga wciąż funkcjonuje, ale wyzwania są ogromne. Nie gramy już w ogóle meczów na wschodzie kraju, większość z nich odbywa się w najbezpieczniejszych regionach. Mecze wciąż są przerywane przez alarmy bombowe, brakuje nam kibiców. Ale musimy przetrwać. Zawodnicy spoza Ukrainy zaczęli podpisywać kontrakty w naszej lidze, co jest pozytywnym sygnałem.
A był z tym problem? Słyszałem, że sporo zawodników spoza granic nie chce występować w ukraińskich klubach z powodu wojny.
To prawda. Nie każdy zawodnik chce podjąć ryzyko przeprowadzenia się do Ukrainy w aktualnej sytuacji. Kompletnie to rozumiem i szanuję. W tym samym czasie głęboko podziwiam tych trenerów i piłkarzy, którzy zdecydowali się na ten odważny wybór. To wiele mówi o ich charakterze.
Czy poziom rozgrywek się obniżył?
Żeby spojrzeć na tę sprawę obiektywnie, popatrzyłbym na ranking klubowy UEFA. W sezonie 2021/22 Ukraina była na 12. miejscu. Zaledwie po trzech latach spadliśmy na 27. To gwałtowny spadek. Idealnym kontrastem jest Polska, która w tym samym okresie awansowała z 28. na 13. lokatę. Wojna miała więc wpływ na poziom naszej ligi.
Jak wygląda obecnie życie w Ukrainie?
Wiele ludzi próbuje żyć normalnie w miastach, ale realia są takie, że żadne miejsce w Ukrainie nie jest w pełni bezpieczne. Codziennie odbywają się ataki z użyciem rakiet czy dronów, zwłaszcza we wschodnich regionach. Ludzie są wyczerpani: fizycznie, emocjonalnie i mentalnie, ale żyją dalej. Ten opór jest inspirujący.
Coraz więcej ludzi domaga się powrotu Rosjan do rywalizacji międzynarodowej. Co o tym myślicie jako klub?
To kompletnie nieakceptowalne. Zanim nie osiągniemy trwałego pokoju, Rosja nie powinna wrócić do rozgrywek międzynarodowych. Straciliśmy zawodników, członków sztabu i wielu fanów. Powrót do normalności bez sprawiedliwości byłby dyshonorem dla ofiar tej napaści.
Jakie są perspektywy klubu na najbliższe lata. Wierzycie w powrót do Ligi Mistrzów?
Szachtar ma unikalną historię i naprawdę świetlaną przyszłość. Jesteśmy klubem jak żaden inny. Siła leży w naszej mentalności - nie poddajemy się. Duch niezłomności nas definiuje. Nie tylko mamy nadzieję wrócić do Ligi Mistrzów, ale nad tym pracujemy. I uda nam się. Brakuje nas w Champions League i jesteśmy zdeterminowani, by ponownie się tam znaleźć.
Na meczu drugiej rundy z Besiktasem pojawiło się aż 12 tysięcy kibiców. Był pan zaskoczony tak dużym zainteresowaniem?
Jesteśmy zachwyceni każdą osobą, która przyszła na stadion. Atmosfera była nieprawdopodobna i to wsparcie wiele dla nas znaczyło. Ich obecność dodała nam siły. Mamy nadzieję, że to tylko początek i jeszcze więcej kibiców przyjdzie na trybuny w następnych meczach. Liczymy na wsparcie fanów 14 sierpnia w meczu z Panathinaikosem.
Jaki jest wasz cel w tym roku w europejskich pucharach?
Zwycięstwo w Lidze Europy.
Myślicie, że realne jest, że w niedalekiej przyszłości zagracie znowu na waszym stadionie w Doniecku?
Tak, wierzę w to, że kiedyś wrócimy na Donbas Arenę. Marzę, żeby pierwszym meczem był mecz Ligi Mistrzów - może nawet przeciwko Wiśle Kraków. To byłby piękny symbol tego, co przeszliśmy w ostatnich latach.