- Tylko jedna drużyna chciała grać w piłkę. Dziesięciu zawodników Wisły było ustawionych przed piłką tylko po to, by zasłaniać bramkę, a Widzew chciał w nią grać - mówił trener Widzewa Łódź Żeljko Sopić po spotkaniu z Wisłą Płock tydzień temu.
Te słowa zabolały trenera Mariusza Misiurę. Zresztą już bezpośrednio po ostatnim gwizdku obaj panowie mieli sobie coś do powiedzenia.
- Takie słowa trochę bolą. Żyjemy w takich czasach, że każdy ma prawo powiedzieć, co chce. W pewien sposób to szanuję, ale wydaje mi się, że każdy z nas porusza się według pewnych wartości - powiedział trener Misiura na konferencji prasowej.
- Zdobyłem doświadczenie w różnych miejscach, np. w 2014 roku w Niemczech, gdy dyrektor sportowy reprezentacji mówił, że mimo zdobycia mistrzostwa świata gramy źle i musimy dużo zmienić w naszym szkoleniu i sposobie gry. Jest to niesamowite, że zdobywasz mistrzostwo świata, a potrafisz mówić o sobie krytycznie - zauważył Misiura.
- Pracując w Hiszpanii - co uważam za idealny przykład - drużyna U-17 Realu Madryt zremisowała 0:0, mimo iż miała posiadanie piłki na poziomie 75 procent. Koordynator miał ogromne pretensje do trenera, że skoro mieliśmy tak dużą przewagę, a nic z tego nie wynikało i nie strzeliliśmy goli, to znaczy, że drużyna była źle przygotowana - wspomniał szkoleniowiec "Nafciarzy".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Cristiano Ronaldo ciągle to ma. Ale przymierzył!
- Odnoszę wrażenie, że gdy dana drużyna ma posiadanie piłki na wysokim procencie, to te osoby chciałyby, żeby dać im za to jakąś ekstra bramkę albo punkty. A patrząc na to ile podań wymienili między sobą boczni obrońcy ze środkowymi i ile czasu Widzew spędził w ataku pozycyjnym na własnej połowie, to mówimy o nieagresywnym posiadaniu piłki. Nie ma to nic wspólnego z jakimś zagrożeniem. Te słowa były dla mnie bolesne. Nie lubię, gdy uciekasz od odpowiedzialności albo próbujesz wytłumaczyć swoją niemoc obrażaniem czy umniejszaniem drugiej drużynie - mówił trener Misiura.
Wtedy Wisła straciła pierwsze punkty w tym sezonie, bo mecz zakończył się remisem 1:1. W niedzielę sensacyjny beniaminek zagra na własnym stadionie z Legią Warszawa, która jest świeżo po wyczerpującym dwumeczu z AEK Larnaka w eliminacjach Ligi Europy.
- Obojętnie jaką "11" Legii zobaczymy, kluczem będziemy my sami, żebyśmy potrafili się postawić, realizować plan i - co najważniejsze - czerpać z tego meczu jak najwięcej radości. Kibice przyjdą oglądać nas, a nie nowy stadion - mówił trener Misiura.
Szkoleniowiec Wisły spodziewa się dużej liczby zmian w składzie Legii. - Będziemy przygotowani na Legię z Nsame w ataku, ale też i bez niego. Przygotowujemy się na różne warianty i wydaje mi się, że tego zawodnika w wyjściowym składzie nie zobaczymy - przyznał.
Początek meczu Wisła Płock - Legia Warszawa w niedzielę o godz. 20.15.