Gdy Filip Marchwiński w lipcu 2024 roku przenosił się z Lecha Poznań do US Lecce, nic nie zapowiadało, że wkrótce napotka ogromne problemy z regularną grą. Młody skrzydłowy w dwóch sezonach z rzędu prezentował się solidnie w Lidze Konferencji i był czołowym zawodnikiem zespołu z Wielkopolski. Marchwiński spisywał się na tyle dobrze, że włoski klub zdecydował się wydać na niego 3 miliony euro.
Polak zupełnie nie odnalazł się w nowym otoczeniu. Do tej pory rozegrał raptem trzy oficjalne spotkania.
Sytuacja bez wyjścia?
Na domiar złego w styczniu zerwał więzadło krzyżowe, a proces rekonwalescencji przechodzi do dziś.
- Szczerze mówiąc, jego ogromne problemy mnie zaskoczyły. Po solidnych występach na europejskich boiskach nic nie wskazywało na to, że za chwilę będziemy świadkami tak wielkiego kryzysu Marchwińskiego. Zupełnie nie zaadaptował się do warunków, które zastał. Przed kontuzją prawie nie grał. Brakowało też przesłanek pozwalających liczyć na przełom w jego sytuacji. Na domiar złego zerwał więzadła - mówi WP SportoweFakty ekspert Serie A Tomasz Lipiński.
Swoje typy znajdziesz w Panelu Kibica
Klub wciąż nie podał dokładnej daty powrotu do gry reprezentanta Polski. US Lecce właściwie milczy w jego sprawie od chwili feralnego urazu odniesionego podczas jednego z treningów (więcej -> TUTAJ).
Marchwińskiemu nie udało się zaskarbić sympatii poprzedniego trenera Marco Giampaolo. Tydzień przed zerwaniem więzadła krzyżowego w prawym kolanie szkoleniowiec US Lecce nie pozostawił złudzeń, oceniając jego sytuację.
- Helgason jest znacznie lepiej przygotowany. Gdybym miał wybierać, wybrałbym Helgasona, z całym szacunkiem dla Marchwińskiego - mówił trener pytany przez włoskich dziennikarzy o to, czy Polak w najbliższym czasie otrzyma więcej szans na występ (więcej -> TUTAJ).
Powinien wrócić do Polski?
Od czerwca pieczę nad klubem sprawuje Eusebio Di Francesco. To jednak wiele nie zmienia w sytuacji Polaka.
- Chyba skoczył na zbyt głęboką wodę. Gdy namaszczono go na nową gwiazdę reprezentacji Polski i jednego z potencjalnych liderów, pozostawałem sceptyczny. Raczej nigdy nie byłem aż tak wielkim entuzjastą talentu Marchwińskiego. Miał papiery na solidnego piłkarza, ale w moich oczach chyba nie wirtuoza. Oczywiście nadal mam nadzieję, że powróci do solidnej dyspozycji. Z tym, że raczej to nie będzie możliwe we Włoszech. Przed kontuzją sobie nie radził, po niej będzie potrzebował czasu, by wrócić na właściwe tory - przekonuje dziennikarz.
Czy wobec tego transfer do innego klubu może być jedynym ratunkiem dla Marchwińskiego?
- Zapewne najbardziej realne jest wypożyczenie. Nie wydaje mi się, że do innej włoskiej drużyny albo klubu zaliczającego się do top 5 europejskich lig. Dobrym posunięciem byłby powrót do Polski. Tu mógłby na nowo rozwinąć skrzydła. Na przykład w Lechu Poznań. Mistrzowie Polski wielokrotnie wyciągali rękę do wychowanków i otaczali ich opieką. Marchwiński doskonale zna tamtejsze środowisko. W Poznaniu mógłby w spokoju szlifować formę i spróbować doszlusować do poziomu reprezentacyjnego. Jego dalszy los to jedna wielka zagadka, oby ze szczęśliwym zakończeniem - podsumowuje Tomasz Lipiński.
W sobotę 23.08 o godz. 18:30 klub Polaka rozpocznie sezon. Na inaugurację Serie A Genoa CFC podejmie US Lecce.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty