Dobra informacja z perspektywy kibiców Wisły Płock jest taka, że mecz z Jagiellonią Białystok się odbył, bo przecież poprzedni z Cracovią został odwołany z powodu ulewy. Złą informacją jest natomiast fakt, że... mecz Wisły z Jagiellonią się odbył. Bo był po prostu słaby. Jeśli ktoś nastawiał się na show z dużą liczbą sytuacji, to stracił dwie godziny.
Najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby bezbramkowy remis, ale w 79. minucie debiutujący w drużynie "Nafciarzy" Żan Rogelj faulował w polu karnym Jesusa Imaza. Sędzia Piotr Lasyk z boiska nie widział przewinienia, jednak po obejrzeniu powtórek zmienił zdanie i wskazał na 11. metr.
Wojnę nerwów z Rafałem Leszczyńskim wygrał Afimico Pululu. Uderzył bardzo pewnie, mocno i zapewnił swojej drużynie niezwykle cenne trzy punkty na boisku dotychczasowego lidera PKO Ekstraklasy.
To druga przegrana Wisły z rzędu w Ekstraklasie i jednocześnie pierwsza strata punktów na własnym boisku w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Romantyczna wyprawa reprezentanta Polski
Pierwsza połowa? Raczej rozczarowała. Głównie za sprawą Jagiellonii, która była strasznie niemrawa. Jedyna konkretna szansa pojawiła się tuż przed przerwą, gdy najpierw Imaz, a kilka sekund później Sergio Lozano, sprawdzili czujność Leszczyńskiego, ale ten spisał się wprost wybornie.
Wisła, jak to Wisła - nie chciała na siłę utrzymywać się przy piłce. Grała bardziej bezpośrednio i to przynosiło rezultaty. Ciekawie wyglądał Wiktor Nowak w roli fałszywej "dziewiątki", choć miał trochę rozregulowany celownik, a w jednej sytuacji był o centymetry spóźniony po dośrodkowaniu ze skrzydła i nie trafił w piłkę.
Rogelj mógł otworzyć wynik i zostać bohaterem (tym pozytywnym). Była 38. minuta, gdy oddał mocny strzał z półwoleja, natomiast Sławomir Abramowicz po raz kolejny udowodnił, że nie przez przypadek jest podstawowym bramkarzem Jagiellonii.
Po przerwie - w co trudno uwierzyć - działo się jeszcze mniej. Wisła nie wykreowała sobie praktycznie nic. Jagiellonia w sumie też nie, ale wykorzystała jeden z niewielu błędów gospodarzy w defensywie. Co istotne, po zdobytej bramce Jagiellonia miała zdecydowaną kontrolę nad meczem i nie pozwoliła drużynie Mariusza Misiury absolutnie na nic. Zresztą, powinno się skończyć 0:2, ale w doliczonym czasie Pietuszewski koncertowo zepsuł kontrę w przewadze liczebnej.
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
0:1 Afimico Pululu (k.) 82'
Składy:
Wisła: Rafał Leszczyński - Żan Rogelj (83' Aleksandre Kalandadze), Marcus Haglind-Sangre, Marcin Kamiński, Andrias Edmundsson, Quentin Lecoeuche (83' Kevin Custović) - Jime (69' Matchoi Djalo), Dani Pacheco (76' Tomas Tavares), Dominik Kun (83' Krystian Pomorski) - Wiktor Nowak, Iban Salvador.
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Andy Pelmard, Yuki Kobayashi (46' Bernardo Vital), Bartłomiej Wdowik - Louka Prip (62' Alejandro Pozo), Leon Flach (73' Dawid Drachal), Sergio Lozano (46' Taras Romanczuk), Jesus Imaz, Oskar Pietuszewski - Dimitris Rallis (62' Afimico Pululu).
Żółte kartki: Kobayashi, Pozo (Jagiellonia).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).