Po pierwszej połowie kibice Lecha Poznań byli w raju. "Kolejorz" grał bardzo dobrze i zasłużenie prowadził z Rayo Vallecano 2:0.
Problemy zaczęły się po przerwie. Gospodarze zaczęli się rozkręcać, wprowadzać na boisko podstawowych zawodników i skończyło się - delikatnie mówiąc - nieciekawie. Jeden gol, drugi, trzeci... i ostatecznie Rayo wygrało 3:2.
Na pomeczowej konferencji prasowej nikt nie dyskutował o straconych bramkach. Trener Niels Frederiksen musiał zmierzyć się z pytaniami o zmiany.
Po godzinie z boiska zdjęty został Mikael Ishak, a 10 minut później na ławkę udał się Luis Palma.
- Potrzebowaliśmy świeżości na boisku, to po pierwsze. Kolejna rzecz: widzieliśmy, że Rayo spycha nas do defensywy i uznaliśmy, że dobrze będzie mieć trochę więcej szybkości z przodu - tłumaczył Frederiksen.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za trafienie. Oddał strzał z ok. 60 metrów
Tuż po golu na 1:2 Duńczyk został ukarany żółtą kartką. Był wściekły, bo - jak się okazało - sędzia nie pozwolił na dokonanie zmian.
- Nie wiem, co się tam wydarzyło. Rozumiem dlaczego dostałem kartkę, bo byłem wściekły. Dlaczego? Chcieliśmy przeprowadzić zmianę, ale sędzia nie pozwolił przy okazji pierwszej, drugiej i nawet trzeciej przerwy w grze. Udało się dopiero przy czwartej przerwie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem - powiedział trener Lecha.
Frederiksen wytłumaczył też "wędkę" Kornela Lismana. 19-latek wszedł na boisko w 60. minucie za Pablo Rodrigueza, ale w 82. minucie został zmieniony przez Roberta Gumnego.
- Nie chodziło o niego. To była zmiana taktyczna. Zespół zawsze będzie ważniejszy niż poszczególni zawodnicy. Taka sytuacja może spotkać każdego piłkarza. Zdecydowaliśmy się na pięciu obrońców, by lepiej bronić się przed dośrodkowaniami i utrzymać wynik w końcówce - podsumował Frederiksen.
Niestety, nie udało się. W doliczonym czasie gry Rayo zdobyło bramkę na 3:2.