Pod wieloma względami rok 2025 dla polskiej piłki kobiecej był przełomowy. Po raz pierwszy w historii seniorska reprezentacja Polski zagrała na dużej imprezie - mistrzostwach Europy. To milowy krok w rozwoju tej odmiany futbolu w Polsce, a organizacja takiego wydarzenia byłaby faktycznie kolejnym stopniem.
Ale spokojnie. Bo to nie tak, że w ostatnim czasie nie działo się nic. Druga połowa czerwca upłynęła pod znakiem pierwszego w historii turnieju kobiecego tej rangi, czyli mistrzostw Europy do lat 19, które rozgrywane były na Podkarpaciu - w Stalowej Woli, Tarnobrzegu, Mielcu i Rzeszowie. A przypomnę, że uczestniczyła w nich w dużej części ta sama reprezentacja Polski, która w listopadzie 2024 roku na Dominikanie wystąpiła na mundialu U-17 jako pierwsza żeńska kadra w historii polskiego piłkarstwa i zdobyła nasze serca mimo meczów o późnej porze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Huknął nie do obrony. Asysta piętą skradła show
Ba, za rok ta waleczna drużyna zagra kolejny turniej w Polsce - tym razem mistrzostwa świata do lat 20, które odbędą się w naszym kraju we wrześniu. Tym razem na większych arenach - w Katowicach, Sosnowcu, Bielsku-Białej i Łodzi. To również będzie wspaniały organizacyjny test dla PZPN oraz szeroko pojętego środowiska piłki kobiecej w Polsce.
Skoro na razie nie jest nam dane zorganizować imprezę seniorską, to pokażmy, jak dobrze radzimy sobie z turniejami młodzieżowymi. A potem pięknie przyjmijmy kibiców z całej Europy w 2027 roku na PGE Narodowym w Warszawie na finale Ligi Mistrzyń. Tam już dotkniemy piłki na najwyższym światowym poziomie.
- Euro 2029 w Polsce byłoby - może nie "punktem zwrotnym", bo już punkt zwrotny był w tym roku, jeżeli chodzi o rozwój piłki kobiecej - ale pomógłby w dynamizowaniu wszystkich działań związanych z profesjonalizacją. Nawet na poziomie grassroots, bo miałoby to przełożenie na poziom amatorski, czyli zwiększanie liczby grających piłkarek w Polsce. Patrząc nawet na spoty, widzimy że cała Polska pragnie tego, by piłka nożna stała się kobiecym sportem numer jeden w kraju - uważa trener Nina Patalon.
UEFA bardzo powoli przełamuje "żelazną kurtynę" w piłce nożnej kobiet. Z krajów Europy Środkowo-Wschodniej na żeńskie Euro lub mundial awansowały tylko Rosja, Ukraina i ostatnio Polska. Oczywiście organizacja mistrzostw Europy w naszym kraju byłaby otwarciem się na nowe horyzonty, ale być może jeszcze musimy wykonać trochę pracy, by pokazać, że jednak my tej piłki kobiecej w Polsce naprawdę chcemy.
Na początku 2023 roku Polski Związek Piłki Nożnej opublikował dokument pt. "Strategia piłki nożnej kobiet na lata 2022-2026", gdzie skoncentrowano się na czterech priorytetach - partycypacji, profesjonalizacji, widoczności i wizerunku oraz edukacji i świadomości. To wszystko najłatwiej napędzić byłoby poprzez organizację Euro 2029, ale brak tego turnieju nie oznacza, że wszelkie te działania trzeba porzucić. Wręcz przeciwnie. Poza tym, dobrze byłoby dalej szukać zmiany mentalnej.
Na przykład żeby nie było narzekania, że "o, znowu te dziewczyny zajmują stadion w Gdańsku i Lechia nie może zagrać. Skandal!". Albo, co też usłyszałem: "o matko, trzeba się na miesiąc wynieść ze stadionu, bo chcą sobie jakieś U-20 urządzić". Jeśli tak podchodzimy do sprawy, sami na siebie kręcimy bata.
PZPN i Miasto Gdańsk ambitnie podeszły do sprawy ogłaszając w 2023 roku Polsat Plus Arenę domem kadry do końca 2027 roku. W tym czasie czekają nas mecze z topowymi przeciwnikami - Francją, Holandią oraz Irlandią w eliminacjach do mistrzostw świata. Kwalifikacja na mundial będzie trudna, ale nie niemożliwa. Może zatem warto przyjść na mecze i wesprzeć pierwszą reprezentację, a przy okazji zobaczyć trochę fajnej piłki? Już w październiku Holenderki przyciągnęły na trybuny ponad 11 tysięcy widzów. Gdyby w ciągu dwóch lat udało się ten wynik podwoić, można byłoby mówić o sukcesie.
- Im bardziej jesteśmy zjednoczeni, tym więcej mamy sukcesów. Podkreślę tylko, że nawet podsumowując 2025 rok widzimy, że reprezentacja dostaje mnóstwo pozytywnych bodźców do pracy. Bo to nie jest tylko to, co odbywa się na boisku, ale również ludzie dookoła, którzy mają pozytywną energię i zarażają nią dookoła. Dalsza świadomość, że chcemy się rozwijać, na pewno spowoduje, że więcej osób włączy się do rozwoju tego sportu - uważa Patalon.
- Każdy, absolutnie każdy - od piłkarek po osoby zarządzające i organizacje oraz kibiców - ma pewną pracę do wykonania. Potrzebne w tym wszystkim są trzy rzeczy - masa, energia i jedność. Masy jeszcze nie mamy, ale energię do pracy - na pewno tak. "Game changer" był już w tym roku, gdzie udało się skupić uwagę na piłce kobiecej. Teraz potrzeba jeszcze trochę paliwa - przekonuje selekcjonerka polskiej kadry.
Dlaczego Polska dostała zero głosów na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA? Tutaj to dopiero rozwiąże się dyskusja. Być może dlatego, że jeszcze nie przekonaliśmy do siebie delegatów, bo dopiero co pojawiliśmy się na europejskiej scenie. Przecież tak się złożyło, że z Niemkami, Szwedkami oraz Dunkami rywalizowaliśmy w grupie na tegorocznym europejskim czempionacie i byliśmy absolutnym Kopciuszkiem. Każdy z tych krajów ma już bogate tradycje, jeśli chodzi o futbol kobiecy, nawet medalowe.
A może chodziło o to, że skoro udało się w tym roku w Szwajcarii zrobić turniej na stadionach maksymalnie 30-tysięcznych, teraz czas zrobić mistrzostwa na 60- i 70-tysięcznikach? To w aplikacji do zaoferowania mieli tylko Niemcy. I oni są w stanie to dźwignąć. Bo całą machinę związaną z piłką nożną kobiet uruchomili dużo wcześniej niż Polska.
A my? Róbmy swoje. Skoro nie udało się ściągnąć Euro 2029, to nie wyobrażam sobie, byśmy nie awansowali na nie sportowo. A po drodze jest jeszcze walka o mundial w Brazylii. Teraz perspektywa wydaje się mało optymistyczna, ale w ostatnich kilkunastu miesiącach niedowiarkowie musieli przecierać oczy ze zdumienia. Niech będzie tak i tym razem. Oby tylko za tym poszło coś więcej niż tylko hasła, bo jest nad czym pracować.
Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty