Mistrzowska pogoń Wisły (relacja)

Dwa zero do przerwy dla łodzian to najniższy wymiar kary, jaki spotkał Wisłę po pierwszej połowie niedzielnego meczu. Kibice na stadionie przy ulicy Reymonta przecierali oczy ze zdumienia, że jeden z najsłabszych zespołów Orange Ekstraklasy nie tylko był w stanie zdobyć dwa gole w Krakowie, ale także grał zdecydowanie lepiej od wiślaków. Druga odsłona to już koncert gospodarzy, a w szczególności Tomasa Jirsaka i Pawła Brożka.

Trener Maciej Skorża postanowił poeksperymentować i do bramki posłał debiutanta Ilie Cebanu, na prawą obronę Adama Kokoszkę, a do środka pola Krzysztofa Mączyńskiego. Trudno jednak przypuszczać, aby ci zawodnicy byli odpowiedzialni za postawę Wisły w pierwszej połowie. Bo nie byli - słabo grał cały zespół, a wyróżnić któregoś z zawodników gospodarzy za ten fragment gry byłoby wielką niesprawiedliwością.

Na stadionie przy ulicy Reymonta grał jeden zespół - i był nim nieoczekiwanie ŁKS. Pierwszą bramkę dla gości zdobył Jovino Soares, który w poprzednich meczach pudłował w nieprawdopodobnych wręcz okazjach. W 10. minucie zachował się jak profesor - wykorzystał gapiostwo defensorów Wisły, ograł Cebanu i skierował piłkę do pustej bramki.

Zimny prysznic podziałał na wiślaków mobilizująco? Nic z tych rzeczy. ŁKS grał, jakby od spotkania w Krakowie zależało zdobycie tytułu mistrza Polski! Raz po raz przedzierał się prawą stroną Łukasz Madej, w środku pola brylował Sebastian Mila. Druga bramka wydawała się kwestią czasu, i tak właśnie było. W 25. minucie kapitalnym lobem popisał się Ensar Arifović i goście cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia. O tym, że w drużynie Wisły źle się w tym momencie działo najlepiej świadczy zmiana Clebera na Marcina Baszczyńskiego. Trener Skorża przyznał co prawda po meczu, że zmiana została podyktowana chęcią wzmocnienia ofensywy Wisły, ale wszyscy kibice widzieli, że chwilę wcześniej Cleber zwyczajnie odpyskował Skorży, który miał do niego pretensje o faul na wysokości pola karnego.

ŁKS był na tyle pewny swojej gry, pewny swojej wyższości nad Wisłą, że zaangażował w akcje nawet bocznych obrońców - po ładnej akcji z 30. minuty w pole karne Wisły centrował Adrian Woźniczka.

Pierwszy celny strzał Wisła oddała w 31. minucie, ale jego siła nie mogła zaskoczyć Marcina Pająka. To jedyny plus, który można zapisać po stronie Wisły w tej części gry.

- Musiałem trochę głośniej powtórzyć to, czego wymagam od drużyny - tak skomentował trener Skorża słowną reprymendę, jakiej udzielił swoim podopiecznym w przerwie.

Drugą połowę w wykonaniu Wisły można opisać w kilku epitetach - kapitalna, świetna, mistrzowska itp. itd. Gospodarze całkowicie zdominowali łodzian i nie pozwolili im tak łatwo, jak to miało miejsce w pierwszej połowie, rozgrywać futbolówki i atakować.

Gol dla Wisły wisiał w powietrzu od 46. minuty - a został zdobyty już w 48. minucie. Ładnie w pole karne wszedł Junior Diaz i strzałem głową pokonał Pająka. Kolejne minuty to dominacja Wisły, ale już bez efektu bramkowego.

ŁKS starał się kontrować i nawet wyprowadził dwie groźne akcje - ale najpierw w 61. minucie Madej nie wykorzystał przewagi liczebnej gości - atakowali trzech na dwóch - i wdał się w niepotrzebny drybling, a za chwilę rezerwowy Mieczysław Sikora chciał zostać bohaterem i z ostrego kąta pokonać Cebanu. A niepilnowany w polu karnym Arifović tylko mógł rozłożyć ręce.

Drugi gol dla Wiły to świetna centra z rzutu rożnego Jirsaka i dokładne uderzenie głową Marka Zieńczuka. A propos lewego pomocnika Białej Gwiazdy - w pierwszej połowie często pokazywał się na pozycji środkowego napastnika, często cofał się do środka pola próbując wspomóc Mączyńskiego i Mauro Cantoro. Dopiero w drugiej połowie Zieńczuk zagrał na swojej nominalnej, lewej stronie - i to jak zagrał.

Dwie minuty po bramce Zieńczuka na listę strzelców wpisał się Brożek, który strzałem głową, dosyć szczęśliwym, pokonał Pająka. Jakby tego było mało, chwilę później po dwójkowej akcji Paulista - Jirsak ten pierwszy mógł się cieszyć ze swojego pierwszego, a czwartego dla gospodarzy, gola.

Ostatnie słowo należało do lidera klasyfikacji strzelców - Pawła Brożka, który wykorzystał prostopadłe zagranie od... Mili, przepchnął Marcina Adamskiego i umieścił piłkę w prawym górnym rogu bramki ŁKS.

- To jest ambicja, wisełko to jest ambicja - skandowali po meczu fani gospodarzy. Nic dodać, nic ująć.

Wisła Kraków - ŁKS Łódź 5:2 (0:2)

0:1 - Jovino 10'

0:2 - Arifović 25'

1:2 - Diaz 48'

2:2 - Zieńczuk 77'

3:2 - Paweł Brożek 79'

4:2 - Paulista 82'

5:2 - Paweł Brożek 90'

Składy:

Wisła Kraków: Cebanu - Kokoszka, Głowacki, Cleber

(27' Baszczyński), Diaz, Łobodziński (72' Boguski), Cantoro, Mączyński (46' Jirsak), Zieńczuk, Paulista, Paweł Brożek.

ŁKS Łódź: Pająk - Paulinho, Kłos, Adamski, Woźniczka, Madej, Mila, Kascelan, Vayer (64' Sikora), Jovino (82' Kujawa), Arifović (87' Świątek).

Żółte kartki: Diaz, Głowacki, Zieńczuk (Wisła) oraz Adamski, Arifović, Paulinho (ŁKS).

Sędzia: Piotr Pielak (Warszawa).

Widzów: 9000.

Najlepszy zawodnik Wisły: Tomas Jirsak.

Najlepszy zawodnik ŁKS: Łukasz Madej.

Najlepszy zawodnik meczu: Tomas Jirsak.

Komentarze (0)