Bartosz Iwan: Musimy wierzyć, że urwiemy punkty faworytom

Do tej pory GKS Bełchatów leżał Piastowi Gliwice. Torfiorze w ekstraklasie nie znaleźli jeszcze recepty na pokonanie niebiesko-czerwonych. Nie potrafili nawet skierować piłki do ich siatki. Pomocnik gliwiczan, Bartosz Iwan podchodzi jednak ostrożnie do najbliższego pojedynku. - Każdy mecz rządzi się własnymi prawami - mówi.

Przed Piastem drugie w tym roku spotkanie ligowe. Na początek podopieczni Dariusza Fornalaka zremisowali w Lubinie. Z wyniku mogą być zadowoleni, ale z samej gry na pewno nie. - To był pierwszy mecz, pierwsze koty za płoty. W Lubinie nikomu nie gra się łatwo, poza tym dla nas to było spotkanie z gatunku tych o sześć punktów, bo Zagłębie wygrywając, wyprzedziłoby nas w tabeli. W tamtym meczu najważniejszy był wynik, a nie sama gra. Nas każdy punkt przybliża do utrzymania w ekstraklasie - wytłumaczył nieobecny w tamtej konfrontacji, Bartosz Iwan.

Na Dialog Arena niebiesko-czerwoni nie pokazali się z dobrej strony. Jeżeli myślą o zdobyciu oczek w najbliższym starciu, będą musieli zagrać dużo lepiej. Na ich drodze stanie bowiem ekipa, która w poprzedniej kolejce po bardzo dobrym spotkaniu pokonała Wisłę Kraków. - GKS Bełchatów to naprawdę mocna drużyna. Udowodnili to w ostatniej kolejce, pokonując bez większych problemów Wisłę. Mogli wygrać nawet wyżej. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko zacisnąć zęby i dać z siebie maksimum. Musimy wierzyć, że urwiemy punkty faworytowi - wyjaśnił "Ajwen".

Do tej pory torfiorze w spotkaniach z Piastem zupełnie sobie nie radzili. W trzech meczach ugrali zaledwie punkt, nie strzelili żadnej bramki. - Być może Bełchatów leży Piastowi, ale każdy mecz rządzi się własnymi prawami. W niedzielę musimy wyjść na boisko i zrobić wszystko, by sięgnąć po pełną pulę. Nie możemy patrzeć na statystyki - ostrzegł 26-letni pomocnik.

Wszystko wskazuje na to, że w niedzielne popołudnie Iwan zadebiutuje w zespole Piasta. Nie będzie mu jednak łatwo przebić się do pierwszego składu. Na regularne występy liczą przecież: Mariusz Zganiacz, Paweł Gamla, Mariusz Muszalik i Kamil Wilczek. - Na pewno rywalizacja jest duża, ale z tego można się tylko cieszyć. Dzięki temu każdy może w jakimś stopniu podnieść swoje umiejętności. Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Niech grają najlepsi - zakończył zawodnik.

Komentarze (0)