Piotr Mandrysz (trener Pogoni): Pierwsza połowa to było takie badanie się z obu stron. Myślę, że każda z drużyn czuła respekt przed drugim zespołem i to było widać zarówno w poczynaniach Pogoni jak i Podbeskidzia. Druga część była żywa, emocjonująca, trzymająca w napięciu do końca, z sytuacjami z obu stron. Myślę, że remis nie krzywdzi żadnej z drużyn. My na pewno żałujemy, bo mieliśmy dwie doskonałe sytuacje, ale przeciwnik z pewnością powie to samo.
Radosław Janukiewicz (Pogoń): Przed meczem nie wzięlibyśmy punktu w ciemno, bo przyjechaliśmy tu po zwycięstwo. Jeżeli chcemy awansować, a zapewniam, że chcemy, to musimy przywozić z wyjazdów zdobycze punktowe. Dzisiaj ten jeden punkt zdobyliśmy i trzeba się z tego cieszyć. Nie zawsze da się wygrać, a wtedy trzeba zremisować.
Robert Kasperczyk (trener Podbeskidzia): W ostatnich tygodniach miałem bardzo duży ból głowy jeśli chodzi o zestawienie linii defensywnej. Stąd się wziął dzisiejszy pomysł na grę trójką środkowych pomocników i jednym wysuniętym napastnikiem. Gdy patrzyłem przed meczem na średnią wzrostu rywala, wiedziałem, że w powietrzu nie mamy żadnych szans. Liczyłem na troszkę więcej podań prostopadłych, rozrywających obronę. Nie będę dziękował chłopcom, bo są w pracy, dostają za to pieniądze, ale myślę, że jeżeli będziemy w dalszym ciągu oglądać takie mecze i będziemy mieć troszeczkę więcej szczęścia to o utrzymanie będziemy w tym sezonie spokojni.
Łukasz Matusiak (Podbeskidzie): Gra się tak jak przeciwnik pozwala, dlatego tyle było w naszej grze długich piłek do napastników. Pogoń niby dawała nam trochę wolnego miejsca, ale często nas naciskali i ciężko było rozgrywać futbolówkę. Przede wszystkim staraliśmy się zagrać na zero z tyłu. Dzisiaj mogło coś wpaść z przodu, mogliśmy wygrać. Postaramy się to zrobić w Pruszkowie.
Bartłomiej Konieczny (Podbeskidzie): Graliśmy wreszcie lepiej w obronie. Przez dwa miesiące pracowaliśmy nad tym aspektem i myślę, że się udało. Tak naprawdę cieszylibyśmy się tylko ze zwycięstwa.Początkowo graliśmy dużo długimi piłkami, dlatego, że przeciwnik miał dużo sił, wiele biegał, przesuwał i nie było takiej szansy, żeby rozegrać akcję. W końcówce zawodnicy trochę opadli, zostawili nam trochę miejsca i wtedy nasza gra mogła się raczej podobać. Kondycyjnie spokojnie wytrzymaliśmy, bo po to mamy zimę, żeby nad tym elementem pracować.