Sądne dni przy Reymonta?

Najbliższe godziny będą decydujące dla przyszłości Macieja Skorży w Wiśle Kraków. Szkoleniowiec, który dwukrotnie sięgnął z Białą Gwiazdą po mistrzostwo Polski, w tym sezonie regularnie daje powody do rozczarowania Bogusławowi Cupiałowi. Właściciel Tele-Foniki ma wrócić do sprawdzonego schematu funkcjonowania klubu.

Tak nieudanej inauguracji wiosny Wisła jeszcze w erze Cupiała nie miała. Przez minione 12 lat nie zdarzyło się, by krakowianie w dwóch pierwszych wiosennych meczach nie zdobyli punktu, ani nawet bramki. Przewaga nad rywalami wywalczona przez wiślaków w rundzie jesiennej, w dwa weekendy stopniała do dwóch punktów. Krakowianie mogli całkowicie ją roztrwonić, ale dzięki nieudolności Legii Warszawa, która na własnym terenie przegrała z Odrą Wodzisław Śląski, utrzymali pozycję lidera.

Do trzech razy sztuka?

Szczęśliwe utrzymanie się na czele ekstraklasy pozwoli zachować Skorży posadę? To że Wisła nadal jest liderem tabeli wcale nie musi oznaczać, że szkoleniowiec może spać spokojnie. Wręcz przeciwnie, dalsza jego przyszłość w krakowskim klubie wisi na włosku. Fatalne występy przeciw GKS-owi Bełchatów i Arce Gdynia mogą sprawić, że w końcu Bogusław Cupiał straci do niego cierpliwość. Biznesmen z Myślenic już dwukrotnie w ostatnich miesiącach zastanawiał się nad zdymisjonowaniem trenera, który po fatalnym sezonie 2006/2007, w kolejnych dwóch edycjach rozgrywek zdobył z Wisłą mistrzostwo Polski. Pozycja Skorży mocno zachwiała się najpierw po blamażu w eliminacjach Ligi Mistrzów z Levadią Tallin, który wepchnął Wisłę w ogromne tarapaty finansowe. Kilka dni po rewanżowym meczu w Estonii, redaktorzy jednego z najbardziej poczytnych i dobrze poinformowanych wiślackich portali obwieścili, że szkoleniowiec został zwolniony. Jak wiemy, ostatecznie do dymisji nie doszło, a z pracą w klubie pożegnał się dyrektor sportowy, Jacek Bednarz. Kolejny raz Cupiał brał pod uwagę zwolnienie Skorży w listopadzie minionego roku, kiedy jego Wisła doznała porażek we wszystkich prestiżowych spotkaniach na własnym podwórku - z Lechem Poznań, Legią Warszawa i Cracovią. Po tych meczach zawieszono ze szkoleniowcem negocjacje na temat przedłużenie wygasającej z końcem obecnego sezonu umowy.

Głos doradczy selekcjonera

Nie od dziś wiadomo, że Bogusław Cupiał szczególnym uznaniem darzy Franciszka Smudę. Selekcjoner reprezentacji Polski dwukrotnie pracował przy Reymonta (w latach 1998-1999 i 2001-2002) i od tego czasu często pojawia się na meczach Wisły, które ogląda w towarzystwie właściciela klubu. Nie przeszkadzała mu w tym nawet praca w innych zespołach, a najwięcej kontrowersji wzbudzało to wtedy, kiedy był szkoleniowcem Lecha Poznań (2006-2009). Gościna Smudy w loży Cupiała nie wpływała nigdy korzystnie na morale trenera Skorży i na relacje między tymi szkoleniowcami. Oczywiście, w piątek Smuda był na Suchych Stawach, gdzie oglądał porażkę Wisły z Arką w towarzystwie Krystiana Rogali, kolejnego zaufanego człowieka Cupiała.

Co ciekawe, przed Skorżą to właśnie Smuda zanotował najgorszą inaugurację wiosny z Białą Gwiazdą, kiedy w marcu 2001 roku w mękach pokonał 2:1 Ruch Chorzów, by w kolejnym meczu w fatalnym stylu przegrać z Polonią Warszawa przy Konwiktorskiej i spotkać się z dymisją (również we wrześniu 1999 roku porażka z Czarnymi Koszulami kosztowała Smudę utratę posady).

Anty-koncepcja?

Po klęsce z Levadią pracę w Wiśle zakończył Jacek Bednarz. Miało się to wiązać z tym, że w przygotowaniach do batalii o Ligę Mistrzów drużyna nie została właściwie wzmocniona. Bednarzowi zarzucano także, że nie był skuteczny w negocjacjach z GKS-em Bełchatów w sprawie wcześniejszego pozyskania Łukasza Garguły, który w pierwszym wiosennym meczu GKS-u doznał kontuzji kolana, która do dziś uniemożliwia mu powrót na boisko. W związku z wakatem na pozycji dyrektora sportowego i cięciami budżetowymi, włodarze Wisły postanowili wcielić w życie "brytyjski styl" zarządzania zespołem, w którym trener jest menedżer, pełni zatem także obowiązki dyrektora sportowego. Zimowe okienko transferowe pokazało jednak, że Skorża nie potrafił samodzielnie doprowadzić do wzmocnień składu i ruchy transferowe Wisły ograniczyły się do powrotów Clebera, Marcina Juszczyka i Krzysztofa Mączyńskiego, ściągnięcia w ostatnich latach częściej odpoczywającego, niż grającego Issa Ba oraz wypożyczenia rzutem na taśmę Georgija Christowa z Lewskiego Sofia. Jeśli zestawić to z transferami Marcelo, Juniora Diaza, Andraża Kirma, Wojciecha Łobodzińskiego czy sprowadzeniem Andrzeja Niedzielana czy wspomnianego Garguły pilotowanymi przez Bednarza, to widać, że nowa koncepcja polityki budowania zespołu w Wiśle się nie sprawdziła.

Restauracja starego ładu?

Według informacji portalu SportoweFakty.pl, przy Reymonta szykowany jest więc odwrót od modelu wszczepionego ledwie kilka miesięcy temu, na rzecz powrotu do starego układu. W Wiśle przywrócona ma zostać rola dyrektora sportowego. Pierwszy krok ku temu został poczyniony już na początku stycznia, kiedy do klubu wrócił Jakub Jarosz, który pracował w Wiśle w latach 2002-2006, zaczynając w dziale marketingu. Kiedy w w grudniu 2004 roku dyrektorem sportowym w krakowskim klubie został Grzegorz Mielcarski, Jarosz stał się jego prawą ręką. Mielcarski był głównym architektem sprowadzenia do Wisły Dana Petrescu w styczniu 2006 roku. Kilkanaście dni po zatrudnieniu Rumuna, sam jednak na wskutek braku porozumienia z ówczesnym p.o. prezesa, Zdzisławem Kapką, zrezygnował z pracy w Wiśle. Jego miejsce zajął Jarosz, który z kolei po dymisji Petrescu kilka miesięcy później, na znak solidarności z Rumunem, również odszedł z klubu.

Kilka tygodni temu Mielcarski typowany był przez media do objęcia posady prezesa krakowskiego klubu po Marku Wilczku, którego zdjęto z tej funkcji na początku lutego. Srebrny medalista z Barcelony odmówił wówczas powrotu na Reymonta, tłumacząc, że nie może wrócić do klubu, w którym wszystkie kompetencje leżą w rękach trenera. Według naszych informacji, władze Wisły chcą odejść od tej koncepcji i powierzyć Mielcarskiemu - na jego zasadach - jedną z najważniejszych funkcji w klubie.

Były gracz FC Porto, który podczas swojego pierwszego pobytu w Wiśle oprócz Petrescu, sprowadził do klubu m.in. Clebera i Jeana Paulistę, a przy wytransferowaniu Kalu Uche do Almerii wynegocjował świetne dla krakowian warunki, miałby na dniach wejść do Wisły z gotowym nazwiskiem zagranicznego następcy Macieja Skorży.

Drugi scenariusz zakłada, że taka sytuacja będzie miała miejsce dopiero po zakończeniu sezonu i wygaśnięciu umowy Skorży z Wisłą oraz podreperowaniu klubowego budżetu korzystną sprzedażą niektórych zawodników. Przy Reymonta bowiem nadal czkawką odbija się brak gry w europejskich pucharach, z których wpływy były przedwcześnie wkalkulowane w budżet.

Komentarze (0)