Spotkanie toczyło się na fatalnej murawie, co nie ułatwiało gry ani jednej, ani drugiej drużynie. - Dramat - oceniał stan nawierzchni Damian Seweryn, pomocnik gospodarzy. Mecz dobrze rozpocząć mogli goście, ale groźne strzały Łukasza Brozia i Piotra Grzelczaka dobrze bronił Łukasz Radliński. W kolejnych minutach lepiej prezentowali się gospodarze, który zyskali przewagę optyczną i momentami starali się niepokoić Macieja Mielcarza. Najgroźniej było po główce Przemysława Otuszewskiego, lecz piłka ostatecznie wyszła na rzut rożny. Do tego doszły jeszcze niecelne strzały Seweryna i Piotra Reissa.
Poznaniacy przed przerwą powinni objąć prowadzenie. W 38. minucie po podaniu Tomasza Magdziarza w sytuacji sam na sam z Mielcarzem znalazł się Seweryn, ale górą z tego pojedynku wyszedł bramkarz Widzewa. Piłka trafiła jednak pod nogi Damiana Pawlaka, którego strzał z pięciu metrów z linii bramkowej wybił Tomasz Lisowski. - Zrobiłem to co do mnie należy. Asekurowałem Macieja po jego dobrej interwencji - opowiada lewy obrońca gości. Chwilę później w swoim stylu z rzutu wolnego uderzał Tomasz Bekas i spadającą piłkę z trudem odbił Mielcarz.
Do przerwy kibice nie doczekali się bramek, ale zobaczyli je za to po przerwie. Zanim jednak padły, Warta mogła objąć prowadzenie. Pod nogi Magdziarza piłkę wybił golkiper gości, ale kapitan Zielonych nie trafił do pustej bramki. Odpowiedź Widzewa była bardzo szybka. Broź świetnie ograł dwóch obrońców Warty, ale jego groźny strzał cudem obronił Radliński.
Łodzianom udało się pokonać bramkarza gospodarzy w 61. minucie. W środku pola faulowany był Tomasz Magdziarz, ale sędzia nakazał grać dalej. Lisowski czekał na rozwój sytuacji i gdy zobaczył, że po chwili pomocnik gospodarzy wstaje, zdecydował się kontynuować grę. Uśpiona defensywa Warty nie upilnowała Darvydasa Sernasa, który wyłożył piłkę Marcinowi Robakowi i napastnik Widzewa zdobył gola.
Osiem minut później powinno być 2:0. W doskonałej sytuacji Sernas zbyt mocno zagrywał do Robaka i akcja spaliła na panewce. Dwie minuty później podopieczni Pawła Janasa dopięli swego, znów w kontrowersyjnych okolicznościach. Pod własnym polem karnym ewidentnie faulowany był Damian Pawlak. Młody pomocnik gospodarzy zwijał się z bólu, ale sędzia nie odgwizdał przewinienia, a łodzianie nie wybili piłki, która odbiła się jeszcze od arbitra i ostatecznie trafiła pod nogi Servasa, który precyzyjnym strzałem zza pola karnego ustalił wynik meczu. Pawlak z powodu kontuzji musiał opuścić boisko.
Po tym ciosie gospodarze nie byli już wstanie odmienić losów meczu i Widzew, ku uciesze ponad dwustuosobowej grupie kibiców przybyłej do Poznania, wywalczył trzy punkty i umocnił się na pozycji lidera. Okoliczności zwycięstwa pozostawiają jednak lekki niesmak.
Warta Poznań - Widzew Łódź 0:2 (0:0)
0:1 - Robak 61'
0:2 - Sernas 71'
Składy:
Warta Poznań: Radliński - Marciniak, Jankowski, Strugarek, Otuszewski - Bekas (83' Ngamayama), Seweryn, Magdziarz, Reiss - Pawlak (73' Kazimierowski), Iwanicki (77' Miklosik).
Widzew Łódź: Mielcarz - Ukah, Bieniuk, Szymanek, Lisowski - Broź, Panka, Kuklis, Grzelczak (60' Oziębała) - Sernas (89' Madera), Robak.
Żółte kartki: Bekas, Seweryn (Warta).
Sędzia: Marek Karkut (Warszawa).
Widzów: 2200.