Trener Piotr Mandrysz za nic nie chciał zdradzić w jakim składzie jego podopieczni wybiegną na mecz z Zagłębiem. Prasowe doniesienia wskazywały na to, że będzie to raczej drugi garnitur Pogoni. Tymczasem wyjściowa jedenastka okazała się zbliżona do optymalnej i był to pierwszy sygnał, że goście bardzo poważnie traktują rywala. Tymczasem sosnowiczanie nic sobie z tego nie robili i przez ponad godzinę meczu mieli wyraźną przewagę. - Cóż, piłka jest niesprawiedliwa. Zagłębie się wyszumiało, a Pogoń zaczęła strzelać bramki - skomentował trener gospodarzy Piotr Pierścionek.
Mecz skończyłby się zapewne inaczej, gdyby sosnowiczanie wykorzystali jedną z kilku świetnych sytuacji, które sobie stworzyli. Pogoń miała ogromne problemy z upilnowaniem skrzydłowych Zagłębia oraz szybkiego, dobrego technicznie Krzysztofa Myśliwego. Nic to nie dało, bo sosnowiczanie byli bardzo nieskuteczni, a jeżeli już udało im się dobrze wykończyć akcję, to na posterunku był Radosław Janukiewicz. Bramkarz Pogoni okazał się jednym z bohaterów ćwierćfinału, trzy razy ratując skórę drużynie.
Jeszcze gorzej prezentowali się napastnicy Pogoni. Marcin Klatt w pierwszej połowie zmarnował wyborną sytuację, później był już zupełnie niewidoczny. W 63. minucie trener Mandrysz nie wytrzymał, wpuścił za niego Mikołaja Lebedyńskiego i to była decyzja, która zmieniła losy meczu. Już kilka minut po wejściu na boisko młody zawodnik dobił piłkę po strzale Maksymiliana Rogalskiego, a w końcówce meczu precyzyjnie uderzył zza pola karnego, podwyższając wynik meczu. - Bardzo się cieszę z tego, że to akurat Mikołaj zdobył tę bramkę. Miał ostatnio sporo różnego rodzaju problemów, ale to bez wątpienia jest piłkarz, który może być ważnym punktem ofensywy - mówił Mandrysz.
Wynik ustalił w doliczonym czasie gry, wprowadzony chwilę wcześniej Dariusz Zawadzki. - Różnica między drużynami była jeszcze taka,że trener Mandrysz wpuścił dwóch zawodników i strzelili bramki, natomiast my robiąc zmiany straciliśmy troszkę koncept gry - ocenił Pierścionek. Wprowadzeni przez niego Lilo, Rafał Pietrzak i Hubert Jaromin nie poprawili jakości gry zespołu, który posypał się po stracie pierwszej bramki. Sosnowiczanie chcieli szybko odpowiedzieć i nadziewali się na kontry Pogoni.
O ile Janukiewicz był bohaterem spotkania, to bramkarz Zagłębia Adam Bensz w dużej mierze jest odpowiedzialny za rozmiary porażki swojej drużyny. - Przyznaję, że sam zawaliłem dwie bramki. Biorę to na klatę. W takich meczach najważniejsze jest zagrać na zero z tyłu. Dzisiaj nie pomogłem chłopakom i mogę tylko przeprosić - przyznał. Bensz zawinił przy pierwszym trafieniu Lebedyńskiego, spokojnie mógł też obronić uderzenie głową Zawadzkiego.
Zagłębie chyba pogodziło się już z końcem pucharowej przygody. - Tym wynikiem ustaliliśmy poniekąd priorytety, jakie będą obowiązywały na rundę jesienną. Pojedziemy do Szczecina, będziemy się starali zaprezentować jak najlepiej, ale najważniejsza dla nas jest liga i cała przyszłość klubu jest uwarunkowana wynikiem w rozgrywkach drugoligowych - powiedział na pomeczowej konferencji Pierścionek.
Zagłębie Sosnowiec - Pogoń Szczecin 0:3 (0:0)
0:1 - Lebedyński 67'
0:2 - Lebedyński 83'
0:3 - Zawadzki 90'
Zagłębie: Bensz - Kłoda, Hosić, Marek, Łuczywek, Filipowicz (63' Lilo), Kłus, Flejterski, Pajączkowski (81' Pietrzak), Lachowski, Myśliwy (76' Jaromin).
Pogoń: Janukiewicz - Wróbel, Hrymowicz, Mysiak, Woźniak, Rogalski (75' Bojarski), Pietruszka, Mandrysz, Petasz, Moskalewicz (90' Zawadzki), Klatt (63' Lebedyński).
Żółte kartki: Kłus (Zagłębie), Woźniak, Petasz (Pogoń).
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Adrian Pajączkowski.
Najlepszy piłkarz Pogoni: Mikołaj Lebedyński.
Piłkarz meczu: Mikołaj Lebedyński.