Bardziej zdecydowanie to spotkanie rozpoczęli gospodarze. Widać, że szybko strzeloną bramką chcieli rozwiać wszelkie wątpliwości i uniknąć nerwowej sytuacji. Już w 11. minucie mieli dobrą okazję do objęcia prowadzenia. Przemysław Pietruszka, z rzutu rożnego, dośrodkował wprost na głowę Mikołaja Lebedyńskiego, ale napastnik Pogoni fatalnie spudłował. Ale co się nie udało w tej akcji, wyszło pięć minut później. Ponownie w roli był głównej Pietruszka, tym razem wrzucił do Piotra Dziuby, a ten wykazał się dużą precyzją i tuż obok słupka umieścił piłkę w siatce. Tym samym było już pewne, że czterobramkowej straty w dwumeczu Zagłębie nie jest w stanie odrobić. Tym bardziej, że to szczecinianie cały czas napierali na ich bramkę. Jednak większość strzałów było niecelnych. Niemniej jednak przyjezdni musieli skoncentrować się na grze defensywnej, by nie stracić kolejnych goli. Tym samym trudniej im było przeprowadzić przemyślaną akcję, po której mogliby wyrównać. Co prawda w 29. minucie Sławomir Pach mógł zdobyć bramkę, strzelił bardzo mocno, a futbolówka trafiła w poprzeczkę. Ale była to indywidualna akcja tego zawodnika. Podobnie było w 40. minucie. Tym razem swojego szczęścia próbował Hubert Jaromin, po jego uderzeniu piłka minęła bramkę Portowców. Wynik 1:0 utrzymał się do końca pierwszej części spotkania.
Druga połowa była znacznie gorszym widowiskiem niż pierwsza. Oba zespoły tworzyły bardzo mało akcji. Większość strzałów było mocno niecelnych i w poprawie stylu gry obu zespołów nie pomagały zmiany, które robili trenerzy. Walka przeniosła się w okolice środka boiska. Sporadycznie obie ekipy tworzyły okazje, z których mogły strzelić gole. Więcej mieli ich przyjezdni. W 65. minucie, gdy nikt się tego nie spodziewał, Jaromin dośrodkował do niepilnowanego Adriana Pajączkowskiego, ten przyjął futbolówkę i spokojnie, strzałem przy słupku umieścił piłkę w bramce gospodarzy. Piętnaście minut później przyjezdni mogli nawet objąć prowadzenie. Jaromin, po indywidualnej akcji, znalazł sobie miejsce do oddania strzału, ale źle przymierzył i piłka zamiast do siatki, wyszła poza boisko. Taki wynik utrzymał się do samego końca tego pojedynku. Pogoń w zasadzie po strzeleniu bramki była pewna awansu. W końcu tydzień temu w Sosnowcu wygrała aż 3:0. Ale przez to zaczęli się oszczędzać, a przyjezdni tego nie byli w stanie wykorzystać. Portowcy po 24 latach awansowali do półfinału Remes Pucharu Polski. Zaraz po spotkaniu trener Piotr Mandrysz zapowiedział, że jego zespół na pewno na tym nie poprzestanie i w półfinale także powalczy wygranie dwumeczu.
Pogoń Szczecin - Zagłębie Sosnowiec 1:1 (1:0)
1:0 - Dziuba 16'
1:1 - Pajączkowski 65'
Składy:
Pogoń Szczecin: Janukiewicz - Nowak, Jarun, Mysiak, Woźniak, Wólkiewicz, Mandrysz (78' Bojarski), Zawadzki (46' Parzy), Pietruszka, Lebedyński, Dziuba (66' Ropiejko).
Zagłębie Sosnowiec: Prus - Strojek, Hosić, Balul, Łuczywek (46' Pietrzak), Lilo, Szatan, Pach (76' Flejterski), Pajączkowski, Lachowski (46' Ryndak), Jaromir.
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 5000.