Lewy obrońca od początku rundy wiosennej nie znajdował uznania w oczach trenera Michała Probierza. Były gracz ŁKS Łódź mógł co najwyżej liczyć na miejsce na ławce rezerwowych. - Dlaczego dopiero w meczu z Koroną zadebiutowałem w Jagiellonii? O to trzeba zapytać trenera. Ja byłem gotowy, aby grać w każdym spotkaniu. Szkoleniowiec dał mi szansę w środę i mam nadzieję, że spełniłem jego oczekiwania. Zawsze daję z siebie wszystko, a na murawę wchodzę z pełnym zaangażowaniem, walką, determinacją i chęcią zwycięstwa - powiedział Klepczarek.
- Przed rewanżem zakładaliśmy sobie, że musimy w pierwszych 30. minutach strzelić bramkę, a w drugiej połowie dołożyć następną. Cieszę się, że spełniłem ten pierwszy warunek. Gola zdobyłem swoją słabszą prawą nogą, ale to już nieistotne, bo najważniejsze to co w sieci. Kilka razy ładnie urwałem się lewą stroną i mam nadzieję, że w kolejnych meczach zademonstruję również parę odważnych szarż - dodał 28-latek.
Zwłaszcza w premierowych 45 minutach Klepczarek pokazywał się z bardzo dobrej strony. Zawodnik inicjował wiele akcji zaczepnych i udowodnił, że jest w wysokiej formie. - W pierwszej połowie byłem bardziej zaangażowany w ofensywę. Nie mieliśmy nic do stracenia. Musieliśmy odrobić straty. W drugiej natomiast ważniejsze już było zabezpieczenie tyłów, żeby nie stracić gola - opisał swoje zadania obrońca.
Zdaniem Klepczarka kielczanie przyjechali do Białegostoku zbyt pewni siebie i ponieśli za to surowe konsekwencje. - Korona wygrała wiosną z nami dwa mecze i wydaje mi się, że nas zlekceważyła. Zostawiała nam dużo miejsca, a my to wykorzystaliśmy - cieszył się po meczu.