Przypomnijmy, że Kirm w czasie ligowego spotkania z Lechią Gdańsk został ściągnięty z boiska w 64. minucie gry. Jako, że trzy dni wcześniej w meczu pucharowym w Gdańsku swój występ zakończył już po pierwszych 45 minutach, nie krył swojego niezadowolenia i nie podając ręki stojącemu przy linii bocznej szkoleniowcowi, nie usiadł na ławce rezerwowych i zniknął w tunelu prowadzącym do szatni.
Pawełek z kolei w czasie rewanżowego spotkania REMES Pucharu Polski z Lechią w pewnym momencie skierował obraźliwy w stronę kibiców, którzy nieprzychylnie odnosili się do jego umiejętności. 29-letni golkiper w czwartek za pośrednictwem serwisu internetowego Białej Gwiazdy przeprosił kibiców.
- Nie zauważyłem tych sytuacji. W przypadku Pawełka zareagowaliśmy natychmiast, kiedy zobaczyliśmy to na zdjęciu. Rozmawiałem z Pawełkiem, który przyznał, że zareagował zbyt szybko na zachowanie grupy kibiców. Wziął odpowiedzialność za to, że popełnił błąd. Zamknęliśmy tą sprawę - tłumaczy Kasperczak.
- Jeśli chodzi o Kirma, to reakcje są różne. Można być zadowolonym, można zadowolonym nie być. Nie ma co się nad tym za dużo rozwodzić. Wiemy jacy są zawodnicy. Jedni są obojętni, drudzy niezadowoleni, a trzeci rozżaleni. Nie zawsze trzeba podawać rękę trenerowi. Ważne, żeby piłkarz dobrze grał. Rozmawiałem z nim już o tym - komentuje trener Wisły.
Co jego zdaniem mogło wywołać taką reakcję reprezentanta Słowenii? Kasperczak odkąd przejął stery drużyny powtarzał, że Kirm ma problemy z dynamiką i w każdym kolejnym meczu, w którym prowadził Wisłę ściągał go z boiska przed czasem: - Zareagował tak może dlatego, że mu nie idzie? Że nie czuje się świeży? Pracował na boisku zawsze dużo, grał często. Teraz jest taka sytuacja, że może potrzeba mu odpoczynku, spojrzenia z boku. To jest sprawa piłkarzy, żeby dali mi więcej satysfakcji na boisku.
- W każdym razie nie mamy z nimi żadnych problemów. Wiedzą w jakim kierunku idą - puentuje Kasperczak.