- To jest bardzo przykra sprawa. Taka decyzja na dwa dni przed meczem jest mocno kontrowersyjna. Na meczu z Pogonią nie było żadnych burd, ani awantur. Stał się wypadek, na pewno niemiły, ale na szczęście ten chłopiec nie poniósł żadnych konsekwencji zdrowotnych. Race były, są i będą na stadionach. Mamy wspaniałych kibiców i chcieliśmy dzisiaj zagrać dla nich, ale nie udało się - tak decyzję Wydziału Dyscypliny PZPN o zamknięciu Stadionu Ludowego skomentował trener Zagłębia Piotr Pierścionek. Kibice jednak byli. Fani Zagłębia dopingowali drużynę spod stadionu, była także grupa najwierniejszych kibiców Bałtyku, którzy przemierzyli całą Polskę, choć wiedzieli, że meczu nie obejrzą.
A było na co patrzeć, bo te kilkadziesiąt osób, będących na stadionie przeżyło prawdziwy horror. Do przerwy było 1:1, po dwóch pięknych i bliźniaczo podobnych bramkach, które padły w odstępie kilku minut. Najpierw z 30. metrów uderzył Sławomir Pach: - Cieszę się z tego, że otworzyłem wynik. Piłka poszła po długim rogu, chyba nawet po rękach bramkarza, ale na szczęście nie zdołał jej wybić - mówił później zadowolony strzelec. Sosnowiczanie nie cieszyli się jednak długo. Chwilę później do piłki ustawionej na 30. metrze podszedł Michał Michałek i atomowym uderzeniem nie dał szans Adamowi Benszowi. To już druga taka bramka napastnika Bałtyku, bardzo podobną strzelił w spotkaniu z Górnikiem Polkowice.
Piłkarze z Gdyni przez całe spotkanie byli stłamszeni przez niezwykle ofensywnie nastawione Zagłębie. W drugiej połowie Bałtykowi tylko kilka razy udało się wyjść z własnej połowy. W dodatku już w 20. minucie, po starciu z Adrianem Markiem, boisko musiał opuścić Łukasz Nadolny, co dodatkowo osłabiło siłę ofensywną gości. Walczyli jednak dzielnie, choć przypominało to obronę Częstochowy. Sosnowiczanom brakowało szczęścia, skuteczności, kilka niezwykle trudnych piłek wyciągnął też powracający do bramki Michał Chamera.
Ambicja i wiara w zwycięstwo - tych cech nie można było Zagłębiu odmówić i to one sprawiły, że trzy punkty zostały w Sosnowcu. W ostatniej z doliczonych minut Marcin Lachowski uderzył z półobrotu i piłka wpadła do siatki. Tak naprawdę Lachowski powinien strzelić w tym spotkaniu kilka bramek, bowiem zmarnował wcześniej cztery stuprocentowe okazje. - Każdy zawodnik, którego dobieraliśmy do drużyny, musiał mieć wolę zwycięstwa. Nieważne, czy piąta, czy dziewięćdziesiąta trzecia, każda minuta jest dobra na strzelenie bramki. Cieszę się bardzo, że Marcin odblokował się w najbardziej odpowiednim z możliwych momentów - mówił po meczu Pierścionek.
- Wiadomo było, że w wielu elementach Zagłębie nas zdominuje, ale walką i ambicją chcieliśmy braki zrekompensować. Zagłębie do końca wierzyło i ta wiara im się opłaciła. W sporcie niestety tak jest, żeby ktoś się mógł cieszyć, ktoś inny musi płakać - podsumował trener Piotr Rzepka.
Zagłębie Sosnowiec - Bałtyk Gdynia 2:1 (1:1)
1:0 - Pach 41'
1:1 - Michałek 43'
2:1 - Lachowski 90+3'
Zagłębie: Bensz - Bednar, Marek, Hosić, Pietrzak (75' Łuczywek), Filipowicz (62' Myśliwy), Kłus, Pach (75' Szatan), Pajączkowski, Lachowski, Jaromin.
Bałtyk: Chamera - Granosik, Wasielewski, Martyniuk, Król, Drzymała (90' Byczkowski), Pietrzyk, Michałek, Trochim, Adamus (81' Riebandt), Nadolny (21' Kudyba).
Żółte kartki: Hosić, Myśliwy (Zagłębie) oraz Król (Bałtyk).
Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Szczecin).
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Marcin Lachowski.
Najlepszy piłkarz Bałtyku: Michał Chamera.
Piłkarz meczu: Marcin Lachowski.