Marek Chojnacki (trener ŁKS Łódź): Zwycięstwo chciałem zadedykować mojej małżonce, bowiem mamy okrągłą rocznice ślubu. Marzyliśmy o takim prezencie. Wiedzieliśmy, że czeka nas tutaj bardzo trudne zadanie. Dla niektórych chyba nawet niewykonalne, jak się czytało doniesienia prasowe. Piłka ma to do siebie, że przed meczem nie ma faworytów. Powiedziałem zawodnikom, że wierze w zwycięstwo i oni również muszą w to uwierzyć. Jesteśmy szczęśliwi, bo dokonaliśmy wielkiej sztuki. Lech miał przewagę optyczną. Wiedzieliśmy, że nie możemy grać otwartej piłki, bo taką graliśmy w Krakowie z Wisłą, za co zapłaciliśmy wysoką cenę. Lech był bardziej zdeterminowany przy prowadzeniu gry, a my groźnie kontratakowaliśmy. Fatalny błąd popełnił bramkarz gospodarzy, ale my również przy stracie gola zachowaliśmy się jak dzieci. Zwycięstwo odnieśliśmy zasłużenie, bo mieliśmy swoje sytuacje.
Franciszek Smuda (trener Lecha Poznań): Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnie spotkanie ligowe. Przegraliśmy po kardynalnych, indywidualnych błędach. W lidze nie można ich popełniać, ponieważ przeciwnik to wykorzystuje. Gra od początku nam się nie układała. Nie wiem dlaczego, bo grał ten sam skład, który w Bytomiu rozegrał dobre spotkanie. Szkoda, że przegraliśmy ostatnie spotkanie, bo to tkwi w pamięci, a teraz mamy długą przerwę. Trzeba o tym zapomnieć i takich błędów już nie popełniać. Piłkarze słyszeli wyniki z innych boisk, ale to nie może być wytłumaczeniem. Myślę, że piłkarze przed meczem mieli już zakodowane, że jest to ciężka sytuacja. Trzeba jednak walczyć do końca.
Sebastian Mila (pomocnik ŁKS Łódź): Graliśmy dobrze tą rundę i zasługiwaliśmy na to, aby się utrzymać. Było dramatycznie. W poprzednich kolejkach nie zdobyliśmy tych punktów, które dałyby nam utrzymanie. Musieliśmy przyjechać tutaj i wywalczyć przynajmniej remis. Udało się zdobyć trzy punkty, inne wyniki również się ułożyły, z czego niezmiernie się cieszymy. Pierwszą połowę trochę przespaliśmy, ale w końcówce udało nam się strzelić bramkę, co nam troszeczkę ustawiło nam mecz. Na drugą połowę wyszliśmy jeszcze bardziej zdeterminowani, ponieważ dostaliśmy wyniki z innych boisk. Tym bardziej wiedzieliśmy, że musimy włożyć więcej serca i wtedy utrzymamy się w lidze.
Robert Szczot (pomocnik ŁKS Łódź): Mieliśmy parę sytuacji do zdobycia gola. W samej końcówce wszedł Gabor Vayer i strzelił bramkę na 2:1. W tym momencie wpadliśmy w euforię.
Łukasz Madej (pomocnik ŁKS Łódź): Największą satysfakcją jest to, że się utrzymaliśmy. Gdzie to wywalczyliśmy to jest sprawą drugorzędną. ŁKS zajął jedenaste miejsce na koniec sezonu z czego jesteśmy bardzo szczęśliwi. Przez cały sezon bramkarze przeciwnika nam nie pomagali, bo bronili bardzo dobrze, także pomógł nam teraz.
Przemysław Pitry (napastnik Lecha Poznań): Trochę zabrakło Hernanowi i szkoda, że nie wykończył swojej sytuacji, bo to się zemściło i w ostatniej minucie straciliśmy bramkę. Szkoda. Walczyliśmy do samego końca o zwycięstwo na własnym boisku. Musieliśmy się odkryć i atakować większą liczbą zawodników. Nawet Bartek Bosacki chciał pomagać w ataku. To nas skarciło i ŁKS strzelił na 2:1. Na pewno czwarte miejsce nas nie satysfakcjonuje. Szczególnie patrząc jak się rywalom w ostatnich spotkaniach układało, to sami sobie zaprzepaściliśmy szansę na zdobycie wicemistrzostwa. Pretensje możemy mieć tylko do siebie. W Intertoto będziemy walczyli o Puchar UEFA. Jest to na pewno jakaś furtka, może z dłuższą drogą, ale na pewno nie skreśla nam szans.