Janusz Filipiak: Muszę mieć zaufanie do Lenczyka. Nie mam wyjścia

Prof. Janusz Filipiak zachowuje spokój wobec fatalnych wyników Cracovii w 2010 roku i zapewnia, że darzy trenera Oresta Lenczyka oraz jego podopiecznych pełnym zaufaniem. Zaznacza jednak z uśmiechem, że do zakończenia sezonu nie ma prostu innego wyjścia, ponieważ okienko transferowe jest zamknięte...

-> Raport SportoweFakty.pl o sytuacji w Cracovii<-

Pasy w 2010 roku rozegrały sześć ligowych spotkań i w aż pięciu schodziły z boiska pokonane. Jedyne punkty w tym roku krakowianie zdobyli, pokonując 3:0 Koronę Kielce. Nie dość, że zespół Lenczyka nie powiększa dorobku punktowego, przez co zbliża się do strefy spadkowej, to w dodatku gra drużyny pozostawia wiele do życzenia, a przeciwnicy bezlitośnie wykorzystują słabość piłkarzy. Stąd dramatyczny bilans bramkowy wiosennych gier - 12 straconych bramek przy 6 zdobytych. W tym w trzech ostatnich meczach Cracovia oddała zaledwie 5 celnych strzałów na bramkę przeciwnika, co przyniosło tylko jedno trafienie!

- Nie ma żadnych dramatycznych ruchów, bo co można zrobić? Jest trener, są zawodnicy i oni muszą sobie dać radę. My jako zarząd między oknami transferowymi mamy bardzo ograniczone pole działania - tłumaczy Filipiak. - Tak jak każdy kibic mam swoje uwagi, jak drużynę ustawić i kto powinien grać, ale to zupełnie nie wchodzi w rachubę, aby trenerowi w ten sposób "pomagać". Trener Lenczyk ma bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu drużyny i jakieś uwagi "z doskoku" zarządu czy pojedynczych osób nic nie pomogą. Ja tego nigdy nie robiłem wbrew domniemaniom mediów. W tej chwili drużyna musi sama sobie dać radę. Żyjemy w przekonaniu, że piłkarze są odpowiedzialni i ta sytuacja ich też gnębi, co nie ułatwia im zadania. Lepiej się gra "na fali" niż "w dołku",a wyjście z "dołka" w przypadku drużyn zespołowych jest trudne... - dodaje właściciel Comarchu.

W przeszłości zdarzało się, że Filipiak często odwiedzał piłkarzy w szatni, autobusie albo drużyna spotykała się z prezesem na grillu lub przy obiadowym stole. Filipiak tłumaczy, że spotkania te nie miały charakteru kazań moralizatorskich i motywatorskich, a poza tym teraz nie może sobie na coś takiego pozwolić: - Przychodziłem, ale raczej chciałem po prostu być z drużyną, żeby nikt nie mówił, że mam klub w nosie. Ostatnio jednak w Polsce przebywam bardzo rzadko, ponieważ rozwijamy "byznes" poza granicami kraju. Na czwartkowy mecz przyleciałem prosto z Francji o 16, a na stadionie byłem koło 17. Tak więc moje możliwości działania są ograniczone.

Filipiak mocno akcentuje, że Lenczyk cieszy się jego zaufaniem: - Jeszcze raz chcę to powiedzieć - pokładam nadzieję w trenerze, który jest doświadczonym trenerem nie tylko pod względem ustawiania drużyny na boisku, ale także jeśli chodzi o pracę w warstwie mentalnej zespołu. Tutaj tą wiarą musimy żyć...

Prezes Cracovii nie jest zwolennikiem metody "kija i marchewki". Zawodnicy mają ustalone premię na koniec sezonu za zajęcie określonego miejsca. Jeśli nie zrealizują planu, nie otrzymają bonusowych wypłat. Jednocześnie Filipiak nie zamierza z powodu złych wyników wstrzymywać pensji i w ten sposób próbować pociągnąć zawodników do odpowiedzialności za słabą postawę: - Niedawno miałem telefon od jednego dziennikarza, który twierdził, że prezesi polskich klubów powinni się namówić i lepiej egzekwować odpowiedzialność. To nie jest tylko sytuacja w Cracovii, która akurat jest zła. Ani przepisy FIFA, ani UEFA, ani polskie przepisy związkowe jednak na to nie pozwalają. Mogę przyjść, mogę zatrzymać pensję, ale po trzech miesiącach muszę ją wypłacić. To tylko powoduje większe kwasy i absolutnie nie przyczynia się do poprawy atmosfery w drużynie. Jeżeli ci zawodnicy, których mamy w tej chwili sami nie poczują odpowiedzialności za wynik i miejsce w tabeli, to ja muszę otwarcie powiedzieć, że tak jak w innych klubach jesteśmy delikatnie mówiąc bezradni.

Z tego co i w jaki sposób mówi prezes Cracovii można jednak wywnioskować, że po zakończeniu sezonu może dojść do poważnych rozmów i być może daleko idących zmian w krakowskim klubie: - Żeby mnie dobrze zrozumieć. Ja nie mam innego wyjścia do końca rundy - muszę ich obdarzyć zaufaniem i polegać na tym, że oni są poważni i będą poważnie grali.

- Mamy odpowiedzialnego trenera. Ja nie mogę z doskoku przyjść i zacząć jakieś wielkie teorie budować. We wszelkim rządzeniu trzeba mieć dobrą informację, żeby podjąć dobrą decyzję. Ja odpowiadam za kilka tysięcy pracowników w 30 krajach. Nie jest więc moją rolą wchodzić do szatni i analizować. Na dzień dzisiejszy mam pełne zaufanie do trenera. To jest jego rola - puentuje prof. Filipiak.

Komentarze (0)