Stal Stalowa Wola jest zdecydowanym outsiderem rozgrywek. Za nami już 24. kolejki (Stalowcy rozegrali 23 spotkania), a przedstawiciele rodzynka z Podkarpacia uzbierali tylko dwanaście oczek. W podobnej sytuacji co zielono-czarni byli jeszcze niedawno zawodnicy Motoru Lublin. Pod wodzą Bogusławia Baniaka Motor z Lublina przeszedł na wyższy bieg i zaczął zdobywać punkty. Stal też te oczka zapisuje na swoim koncie, ale głównie po remisach. Tak niestety, mimo szczerych chęci, ligi nie da się utrzymać.
W tym roku podopieczni Janusza Białka pechowo tracą oczka. Najpierw w 95. minucie spotkania wymknęło im się zwycięstwo w Katowicach. Później stracili bramkę i punkt w samej końcówce pojedynku z GKP Gorzów Wielkopolski. W ostatniej kolejce w 84. minucie piłkarze Stalówki dali sobie strzelić bramkę i miast odnieść zwycięstwo w starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała to tylko podzielili się punktami.
Wydaje się, że szanse klubu z Podkarpacia na utrzymanie się w I lidze są już tylko iluzoryczne. Wszyscy główni rywale zawodników Stali Stalowa Wola zdobywają cenne punkty, a Stalowcy tracą je w końcowych fragmentach spotkania. Czy to efekt dekoncentracji czy może po prostu braku szczęścia? Na to pytanie trudno w tej chwili odpowiedzieć. Do końca rozgrywek pozostało jeszcze kilka kolejek. Zielono-czarni na własnym boisku będą podejmować paru głównych rywali w walce o utrzymanie, ale co z tego skoro i na "własnych śmieciach" podopieczni Białka mają problemy z wygrywaniem.
Stal zawsze słynęła z charakteru i z tego, że się nie poddaje. Nawet jeżeli nie uda się uratować I ligi dla klubu z Podkarpacia to zawodnicy tej drużyny i tak w każdym meczu powinni dawać z siebie wszystko. W spotkaniu w Stalowej Woli, mimo porażki z GKP, usłyszeli oni ciepłe słowa od swoich fanów. To powinno nobilitować do sumiennej gry. W końcu, jak twierdzą fani zielono-czarnych, "w hutniczej krainie jest wiara, która nigdy nie zginie". I zapewne mają rację, bo Stal w kryzysie była już nie raz i nie dwa i zawsze potrafiła się podnieść.