Niemal przez cały mecz Ruchu z Pogonią goście skupili się na murowaniu dostępu do własnej bramki. Mimo tego Niebiescy stworzyli sobie wiele okazji do zdobycia bramek. Na początku drugiej połowy do siatki przyjezdnych trafił Artur Sobiech i wydawało się, że szczecinianie zagrają bardziej otwarcie. Nic z tych rzeczy. - Nie mogliśmy z Ruchem tak grać, bo wiadomo jakby się to skończyło. Gospodarze stworzyli sobie wiele okazji, ale my mieliśmy w bramce Radka Janukiewicza, który w wielu sytuacjach zachował się fantastycznie - powiedział po meczu drugi bohater Pogoni Maciej Mysiak, który w 84 minucie niespodziewanie trafił do siatki Matko Perdijicia. - Można powiedzieć, że futbolówka nie zatrzepotała w siatce, ale znalazła się poza linią w bramce. Wyszła nam dobra kontra. Piotrek Petasz otrzymał piłkę, pokazałem mu się na pozycji i otrzymałem perfekcyjne podanie. Uderzyłem bez zastanowienia, futbolówka odbiła się od poprzeczki i na szczęście przekroczyła linię bramkową - opisywał sytuację z końcówki gry pomocnik gości. - Z mojej perspektywy piłka przekroczyła linię bramkową. Dlatego od razu popatrzyłem na sędziego liniowego czy pokaże, że tak było - dodał.
Chwilę przed wyrównującym golem piłkarze Ruchu stanęli czekając aż szczecinianie wybiją piłkę, ponieważ na placu gry leżał ich kolega. Ci jednak niespodziewanie przerzucili futbolówkę na drugą stronę boiska do Petasza, który obsłużył świetnym podaniem Mysiaka. - Nie widziałem tej sytuacji z mojej perspektywy. Skupiłem się na szukaniu pozycji - enigmatycznie stwierdził pomocnik przyjezdnych, którzy w lidze ostatnio zawodzą. - W Pucharze Polski osiągamy dobre wyniki, a w lidze niestety nie. Mam nadzieję, że w rozgrywkach pierwszej ligi będzie nam się wiodło równie dobrze jak w pucharze. Tym bardziej, że teraz przed nami ciężki mecz w Pruszkowie, gdzie musimy się odbudować - zakończył Maciej Mysiak.