W poniedziałek Stalowcy mieli ćwiczyć przed środowym zaległym spotkaniem z Wisłą Płock. Na zajęciach pojawili się zawodnicy Stalówki, ale na murawę nie wyszli. Piłkarze Stalówki chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko zaległościom finansowym wobec graczy zielono-czarnych, które sięgają już trzech miesięcy. - Chłopcy zadecydowali wspólnie, że zrobią jakąś formę protestu, gdyż nikt nie zauważa problemu jaki istnieje od kilku miesięcy. Zaległości finansowe są dość spore wobec chłopaków. Po raz ostatni pensje dostali w styczniu chociaż nie wszyscy w całości. O 17.00 pojawili się na zbiórce, ale na trening nie wyszli. Chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na zaistniałą sytuację. Zobaczymy czy przyniesie to jakiś skutek. Miejmy nadzieje, że tak. Przed nami w ciągu zaledwie 10 dni aż cztery spotkania, a w przeciągu miesiąca zagramy bodajże 8 czy 9 gier - powiedział portalowi SportoweFakty.pl drugi trener Stali Jaromir Wieprzęć.
Stal w środę ma zagrać z Nafciarzami. Pojedynek wg Wieprzęcia nie jest zagrożony. - Chłopcy wiedzą, że muszą zagrać. Niestety, ale jest nieciekawa sytuacja z niektórymi zawodnikami. Do soboty było wszystko dobrze. W tym spotkaniu nie będą mogli zagrać na pewno Kamil Gęśla i Paweł Wasilewski ze względu na kartki. W poniedziałek okazało się, że kolejnych 5 graczy jest przeziębionych, mają stan podgorączkowy i nie wiadomo co z nimi będzie. Zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądało we wtorek. Praktycznie cała linia obrony nam zachorowała - dodał grający trener Stali.
Nie wiadomo czy akcja zostanie powtórzona. Nie zanosi się natomiast na opóźnienie środowej konfrontacji. - O wszystkim decyduje cały zespół. Myślę, że na razie skończy się tylko na tym jednym odpuszczeniu treningu. Mamy nadzieję, że jakaś reakcja na to będzie. Jeśli się jej nie doczekamy, to nie wiadomo jak to będzie dalej. Na pewno musimy trenować i grać. Mecze teraz są co trzy dni więc tych treningów jest mało. Przez ostatni tydzień tylko ćwiczyliśmy i w sobotę zagraliśmy gierkę z juniorami. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy, ale tak dalej być nie może. Chłopaków trzeba jakoś mobilizować. Widać było na zawodach z Podbeskidzie, kiedy pokazali, że wypłacona pensja daje takiego polotu. Może kolejna transza zmobilizowałaby piłkarzy do większej walki. Chłopcy trenują, starają się, może w meczach tego nie widać, ale to też jest wynikiem tego, że pensje nie są płacone systematycznie. Dopóki nie powstanie spółka akcyjna, to te problemy z pensjami pewnie dalej będą. Chcielibyśmy, żeby ktoś z nami porozmawiał i wyjaśnił tą cała sytuację - apeluje Wieprzęć.
W Stalowej Woli wiedzą, że zwycięstwo Stalówce jest bardzo potrzebne. W poprzednich spotkaniach na wyjeździe zielono-czarnym do osiągnięcia końcowego sukcesu zabrakło niewiele. Wszyscy wiedzą, że najbliższe zawody będą decydować o tym, czy Stal włączy się jeszcze do walki o utrzymanie czy też nie. Piłkarze Stali wierzą, że wygrana da pewien bodziec. - Gdyby udało nam się wygrać te spotkania to na pewno moralne drużyny by wzrosły. Myślę, że przyszłoby coraz więcej kibiców, którzy uwierzyliby, że zespół stać na utrzymanie i zrobi wszystko żeby ten cel osiągnąć. Chłopcy muszą to udowodnić w tej potyczce z Wisłą Płock. Jeśli przyjdzie wynik to może ktoś to wszystko zauważy. Zdajemy sobie sprawę z tej sytuacji, ale potrzeba dialogu, którego nie widać. Premii nam nie płacą, pensje także nie płacą regularnie. Cały czas czekamy na pieniądze - kontynuuje asystent Janusza Białka.
W drużynę wierzą kibice, którzy podczas ostatniej potyczki w Stalowej Woli z GKP Gorzów Wlkp. dali zespołowi do zrozumienia, że się od niego nie odwrócą. Klub próbuje także wspierać i ratować jak tylko może główny sponsor firma Wodex. - Prezes Żak, który w tym momencie pewnie robi wszystko, aby pieniądze trafiły do nas. Wiadomo, że ma on swój zakład pracy i ludzi, którym najpierw musi wypłacić pensje. Jakby miał więcej, to zapewne nam by także coś zapłacił. Wiadomo jaki jest teraz rynek. My czekamy po prostu na jakieś rozmowy. Można przecież zapłacić pieniądze w ratach. Ostatnio dostaliśmy w dwóch częściach. Można płacić nawet raz na tydzień. Niektórzy żyją na dwa domy. Mieszkają tutaj, ale mają rodzinę w innym miejscu. Z czegoś trzeba żyć. Nie można ciągle pożyczać. Miejmy nadzieję, że kibice się stęsknili na piłką i pojawią się w środę. Dobra gra i korzystny wynik powinien przyciągnąć większą rzeszę fanów na kolejną konfrontację. To wszystko zależy od naszych nóg i głów - zakończył Jaromir Wieprzęć.