Gdyby spotkanie zostało rozegrane w pierwotnym terminie - czyli 10 dni temu - Paweł Brożek najpewniej zacząłby je na ławce rezerwowych. Z takim zamiarem głośno nosił się opiekun Białej Gwiazdy, Henryk Kasperczak. Po modyfikacji kalendarza rozgrywek po żałobie narodowej ogłoszonej po tragedii pod Smoleńskiem, Brożek dostał kolejne dni na przekonanie szkoleniowca, że nadal warto na niego stawiać. Tak więc we wtorek 27-letni napastnik po raz kolejny znalazł się w wyjściowej "11" i tym razem nie zawiódł trenera.
Zanim jednak dwukrotny król strzelców ekstraklasy zdobył zwycięskiego gola, z płyty boiska na Suchych Stawach wiało nudą. Po sennym początku meczu naprawdę groźnie pod jedną z bramek było dopiero w 11. minucie. Na prawym skrzydle Wojciech Łobodziński nieco przypadkowo rozegrał dwójkową akcję z Pablo Alvarezem, który spod końcowej linii dośrodkował wzdłuż bramki Śląska. Tam do piłki doszedł Patryk Małecki, ale jego strzał został stłumiony przez obrońców rywali, a dobitka Rafała Boguskiego przeleciała obok słupka bramki Mariana Kelemena. Kilkadziesiąt sekund później pierwszy swój strzał w meczu oddali także goście. Po centrze z rzutu wolnego Sebastiana Mili nad poprzeczką zagłówkował Mariusz Pawelec.
Chwilę później Kelemen dalekim wybiegiem z linii bramkowej uprzedził Pawła Brożka, który wystartował do podania Tomasa Jirsaka z głębi pola. W następnej akcji na strzał z dystansu zdecydował się z kolei Alvarez. Śląsk szukał w tym czasie szans jedynie w stałych fragmentach gry. Wysiłek partnerów w akcjach z gry - jeśli gościom już udało przerwać się atak Wisły - najczęściej niweczył Sebastian Mila, który zanotował bardzo słaby występ. W 27. minucie gospodarze wypracowali dwie dobre okazje bramkowe. Najpierw Paweł Brożek po oszukaniu Pawelca spod linii końcowej wycofał piłkę do Rafała Boguskiego, który uderzył nad poprzeczką, a za moment Boguskiego obsłużył Małecki, ale próba lobowania w wykonaniu wiślaka była nieudana.
Wreszcie po pół godzinie gry Małecki przeprowadził kapitalną indywidualną akcję. Na lewym skrzydle ograł trzech rywali i wyłożył piłkę stojącemu przed pustą bramkę Pawłowi Brożkowi, który wepchnął ją tylko za linię bramkową, dopełniając formalności. - Wystarczyło dobić do pustej siatki, ale w mojej sytuacji każde trafienie mocno cieszy - mówił po meczu strzelec zwycięskiej bramki. To pierwsze trafienie Pawła Brożka od 24 października minionego roku, kiedy wpisał się na listę strzelców w meczu z Piastem Gliwice. Mistrzowie Polski próbowali pójść za ciosem, ale strzały Juniora Diaza z dystansu, ani kolejne indywidualne próby Małeckiego nie przyniosły efektu. Ze skuteczną odpowiedzią mogli przyjść za to goście. W 40. minucie Dariusz Sztylka świetnym prostopadłym podaniem uruchomił Tadeusza Sochę, który jednak przegrał pojedynek sam na sam z Mariuszem Pawełkiem.
Po przerwie kibiców zgromadzonych na Suchych Stawach z sennego nastroju wyrwała dopiero sytuacja z 51. minuty. Wtedy to po przechwycie piłki na własnej połowie do akcji zaczepnej ruszył Arkadiusz Głowacki. Kapitan Białej Gwiazdy tuż za linią środkową stracił panowanie nad futbolówką i aby ratować zespół przed kontrą, wykonał wślizg w stronę Piotra Celebana i dodatkowo zagarnął futbolówkę ręką. Za ten "combos" otrzymał od sędziego Sebastiana Jarzębaka żółtą kartkę, a to oznacza, że zabraknie go w sobotnim szlagierze ekstraklasy z Lechem Poznań. Teraz pozostanie mi mobilizować tych, którzy w tym meczu wystąpią - gorzko mówił po meczu "Głowa". - Jest to ogromna strata. Nie byłem blisko tej akcji, musimy obejrzeć tę sytuację - przyznał z kolei Henryk Kasperczak.
Po przerwie piłkarze Śląska byli jedynie tłem dla rozpędzonych mistrzów Polski, którym jednak całkowicie brakowało skuteczności. W 68. minucie Paweł Brożek wystartował do dobrego prostopadłego podania od Boguskiego i próbował przerzucić piłkę nad wychodzącym z bramki Kelemenem. Przytomnie zachował się jednak bramkarz Ślaska, który sparował strzał. W 70. minucie z kolei w Pawle Brożku obudził się altruizm i zamiast w dogodnej sytuacji strzelać na bramkę rywali, szukał podaniem Boguskiego, ale piłkę zdołał przejąć wracający we własne pole karne Pawelec. W 73. minucie z kolei Łobodziński do spółki z Pawłem Brożkiem mogli dać Wiśle podwyższenie prowadzenia, ale nie wykorzystali niefrasobliwości Kelemena, który zastopował w ostatniej chwili uderzenie tego drugiego. Po chwili bramkarza Śląska niesygnalizowanym strzałem z lewej strony pola karnego chciał zaskoczyć Piotr Brożek, ale i tym razem wrocławski golkiper wykazał się dobrym refleksem. W ostatnim kwadransie mistrzowie Polski mieli kolejne okazje, ale seryjnie marnowali je Paweł Brożek, Patryk Małecki i Rafał Boguski.
Trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz tuż po meczu wyjaśnił, dlaczego jego podopieczni praktycznie nie zagrozili bramce Wisły: - Staraliśmy się grać na tyle, na ile pozwala nam potencjał ofensywny. Nie jest sekretem, że szukamy zawodników kreatywnych. Trzeba jak najszybciej zapewnić sobie byt ligowy i budować zespół pod kątem przyszłego sezonu.
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)
1:0 - Paweł Brożek 31'
Składy:
Wisła: Pawełek - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (76' Kirm), Junior Diaz, Jirsak (72' Mączyński), Małecki - Paweł Brożek (87' Burliga), Boguski
Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Pawelec, Wołczek - Dudek, Łukasiewicz (74' Ulatowski), Sztylka - Mila, Madej (84' Spahić) - Ćwielong (68' Gancarczyk).
Widzów: 5 000
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Śląski ZPN)
Żółte kartki: Głowacki, Małecki (Wisła) oraz Łukasiewicz, Madej, Sztylka (Śląsk)
Ocena meczu: 4.0 - Ciekawe, szybkie spotkanie w Krakowie, chociaż głównie za sprawą rozkręcających się mistrzów Polski. Pełne trybuny Suchych Stawów i gorący doping kibiców wpłynęły pozytywnie na odbiór meczu.