Kapitan MKS-u Kluczbork: Wierzę w to mocno, że się utrzymamy

Nie udało się zawodnikom MKS-u Kluczbork wywalczyć trzech punktów w starciu z ostatnią drużyną w tabeli I ligi - Stalą Stalowa Wola. Po meczu piłkarze z Opolszczyzny nie byli do końca zadowoleni, choć doceniali oni zdobyty jeden punkt. - Mecz zasłużenie zakończył się remisem - powiedział Waldemar Sobota, kapitan MKS-u.

Potyczka Stali Stalowa Wola z MKS-em Kluczbork była dość wyrównana. Dwukrotnie w tym pojedynku prowadzili gospodarze. Za każdym razem dali sobie jednak strzelić bramkę i ostatecznie zmagania zakończyły się wynikiem 2:2.

Zawodnicy z Opolszczyzny nie ukrywali, że do Stalowej Woli przyjechali po trzy punkty. W końcu Stal to ostatnia drużyna w tabeli, która na swoim koncie ma zaledwie jedno zwycięstwo. Piłkarze MKS-u ostatnio całkiem nieźle prezentowali się w rozgrywkach ligowych. - Mecz był wyrównany. Może po tych trzech zwycięstwach uwierzyliśmy za mocno w siebie. Powinniśmy tutaj wygrać - tym bardziej, że Stalówka jest na ostatnim miejscu w tabeli. Nie udało się - jak się nie da zwyciężyć to trzeba umieć zremisować - nie owijał w bawełnę kapitan zespołu z Kluczborka - Waldemar Sobota.

Tym razem zielono-czarni nie stracili gola w samej końcówce spotkania i wywalczyli jeden punkt. Postawili oni trudne warunku drużynie z Opolszczyzny, która cały czas toczy zmagania o uratowanie pierwszoligowego bytu. - Niczym nas nie zaskoczyła drużyna ze Stalowej Woli. W tej lidze każdy z każdym może wygrać, każdy walczy do upadłego, do ostatniego meczu. Na pewno nikt się nie położy. Tak było i w sobotę. Piłkarze Stali walczyli jak równy z równym i myślę, że mecz zasłużenie zakończył się remisem - wyjaśniał Sobota.

Trochę kontrowersji wzbudziły dwa gole dla gości sobotnich zawodów. Pierwsza bramka padła z rzutu karnego. Z jego podyktowaniem nie zgadzali się gospodarze. Przy drugim golu piłkarze Stalówki domagali się odgwizdania pozycji spalonej. - W przy pierwszej bramce był dla mnie ewidentny rzut karny. Kolegę podciął z tyłu zawodnik. Sędzia nie mógł nic innego zrobić jak tylko podyktować rzut karny. Przy drugim golu na pewno nie było spalonego. Pewnie chodzi tam o Rafała Niziołka co dogrywał. Na pewno nie był on na pozycji spalonej, bo wchodził zza obrońców i strzelec gola Paweł Odrzywolski też na pewno nie znajdował się na spalonym, bo na piątym metrze stało jeszcze kilku zawodników Stali - powiedział kapitan MKS-u, strzelec jednej bramki w sobotnich zawodach.

Klub z Kluczborka to absolutny beniaminek I ligi. Obecnie gracze tej drużyny mają jeden punkt przewagi nad strefą spadkową, a przed sezonem wszyscy skazywali ich na spadek. - Wszystko zrobimy, aby uchronić się przed spadkiem. Skazywano nas na pożarcie w tej lidze, ale jak damy z siebie zawsze sto procent to nie ma szans, żebyśmy z tej ligi spadli. Z każdym można wygrać - czy z Widzewem Łódź czy z Pogonią Szczecin, każdemu można punkty urwać - komentował Sobota.

Przed podopiecznymi Grzegorza Kowalskiego jednak teraz dwa trudne mecze - wyjazdowe spotkanie z Górnikiem Zabrze i pojedynek u siebie z ŁKS-em. Czy mimo wszystko zawodnicy MKS-u uratują ligę dla klubu z Opolszczyzny? - Będziemy mądrzejsi jak wygramy jeszcze trzy mecze. Wtedy powiem, że jesteśmy pewni utrzymania. Wierzę w to mocno, że tak będzie i że się utrzymamy - zakończył kapitan zespołu.

Komentarze (0)