Gospodarze rozpoczęli spotkanie w nowym i trochę zaskakującym wariancie taktycznym 4-1-4-1, gdzie linię obrony wspomagał Marcin Budziński, a w ataku szalał osamotniony Joel Tshibamba. Takie ustawienie z jednej strony miało zabezpieczyć defensywę, która w ostatnich spotkaniach regularnie traciła po dwie bramki, a z drugiej wyeliminować w szeregach gości ruchliwego Dawida Nowaka.
Zmarznięci i częściowo przemoczeni fani z Gdyni przecierali oczy ze zdumienia widząc ambitną, składną i szybką grę swoich pupili. Pierwszą okazję miał w 7 minucie po dośrodkowaniu Tadas Labukas ale źle złożył się do główki. Kolejna akcja przyniosła już jednak upragnionego gola, gdy w 17 minucie po dalekim wykopie piłki przez Norberta Witkowskiego, przed polem karnym znalazł się Tshibamba, ograł kapitana GKS-u Dariusza Pietrasiaka i strzałem na długi słupek pokonał niepewnie interweniującego i zasłoniętego Łukasza Sapelę.
Zawodnicy trenera Dariusza Pasieki złapali przysłowiowy wiatr w żagle i kontrolowali sytuację na boisku. Dwukrotnie swoich sił próbował Filip Burkhardt ale za pierwszym razem piłkę z bramki wybił Jacek Popek, a z drugim razem na posterunku był bełchatowski golkiper. Gdy wydawały się, że do szatni Śledzie zejdą z prowadzeniem, mało widoczny do tej pory Maciej Korzym skorzystał z błędu Budzińskiego - ze stoickim spokojem ograł bezradnego Witkowskiego i umieścił futbolówkę w pustej bramce Arki.
Gol do szatni podciął skrzydła gospodarzom. Gra się wyrównała i nie była już prowadzona tak szybko i płynnie. Arkowcy ambitnie dążyli do zwycięstwa, ale drużyna trenera Dariusza Ulatowskiego mądrze się broniła i groźnie kontratakowała. Tak było m.in.: w 51 i 57 minucie, gdy najpierw niecelnie uderzył "Dawidek", a mocny strzał z dystansu Jakuba Tosika wybronił Witkowski.
Żółto-niebiescy kilkukrotnie mieli doskonałe okazje do objęcia prowadzenia w meczu, w tym trzykrotnie z kilku metrów sam na sam z bramkarzem GKS-u! Pierwszą piłkę meczową miał w 70 minucie Tshibamba, ale po dośrodkowaniu Burkharda i zgraniu Labukasa, z 5 metrów podał piłkę Sapeli. Drugą 100% okazję, na minutę przed gwizdkiem końcowym arbitra Marcina Szulca zmarnował stoper gdynian Maciej Szmatiuk, który po zagraniu głową Budzińskiego przegrał pojedynek oko w oko z golkiperem gości.
Gdy część fanów Arki powoli oswajała się z myślą o degradacji - w 91 minucie meczu bohaterem ostatniej akcji i ratownikiem w żółto-niebieskiej koszulce okazał się ... Szmatiuk. Środkowy obrońca gospodarzy znalazł się niepilnowany w polu bramkowym Sapeli, gdzie dostał piłkę strąconą głową przez wprowadzonego do gry Przemysława Trytkę i płaskim strzałem, tuż przy słupku, tym razem posłał ją do siatki gości. Chwilę później arbiter zakończył mecz, a gdyńscy fani oszaleli z radości. Niestety, z powodu nadmiaru żółtych kartek, w arcyważnym kolejnym spotkaniu z Piastem Gliwice w barwach Arki nie zagrają dzisiejsi strzelcy goli.
Arka Gdynia - PGE GKS Bełchatów 2:1 (1:1)
1:0 - Tshibamba 17'
1:1 - Korzym 40'
2:1 - Szmatiuk 90+1'
Składy:
Arka Gdynia: Witkowski - Sokołowski, Mrowiec, Szmatiuk, Kowalski, Burkhardt (90+4' Ulanowski), Budziński, Ława, Bożok (80' Sakaliew), Tshibamba, Labukas (73' Trytko).
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tosik, Pietrasiak, Lacić, Popek, Janus (90' Zakrzewski), Rachwał, Gol, Cetnarski (73' Poźniak), Nowak, Korzym (80' Kuświk).
Żółte kartki: Szmatiuk, Tshibamba (Arka) oraz Popek (PGE GKS).
Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa).
Widzów: 2700.
Ocena meczu: 4,0. Arka zagrała jak nie ... Arka. Szybko, kombinacyjnie, po ziemi i bardzo ambitnie. Widać, że drużynie pomogło spotkanie z własnymi kibicami. Zwłaszcza w pierwszej połowie zdominowała zielono-czarnych. Jedyne czego zabrakło to ponownie skuteczności, bo aż trzykrotnie zawodnicy w żółto-niebieskich trykotach stawali sam na sam z golkiperem GKS-u. Udało się dopiero w doliczonym czasie gry, co wielu fanów przypłaciło prawie palpitacją serca.