Były momenty, kiedy myślałem o zakończeniu kariery - rozmowa z Wojciechem Kędziorą, piłkarzem KGHM Zagłębia Lubin

- Były ciężkie chwile, ale jakoś to się ułożyło. Ten pech pozostał już za mną i patrzę tylko do przodu - mówi w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl Wojciech Kędziora. W ciągu kilku miesięcy doznał dwóch bardzo poważnych kontuzji głowy. Wydawało się, że na boisko już nie wróci. Tymczasem wiosną wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Miedziowych.

Bartosz Zimkowski Utrzymaliście się w ekstraklasie. Ciśnie w klubie nieco opadło?

Wojciech Kędziora: - Na pewno. Taki był przecież cel i go zrealizowaliśmy w końcu. Myślę, że teraz będzie dużo spokojniej w klubie, mniej nerwów.

Mówi pan o stresie, ale jak to w końcu było, bo w sumie to od kilku kolejek można było rzec, że spadek wam nie grozi. Graliście naprawdę dobrze i cały czas utrzymywaliście przewagę nad strefą spadkową.

- Wierzyliśmy w swój zespół. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie osiągnąć ten cel, co się potwierdziło. Była lekka nerwowość, że się nie uda. To w końcu tylko sport. Dopóki piłka grze, to droga jest otwarta. Gdzieś tam jakaś presja była, tak samo jak dreszczyk emocji. Teraz na pewno będzie luźniej.

Patrząc na to jak gracie, to śmiało można powiedzieć, że nie wiązało wam to nóg.

- Wiadomo, że to wszystko się wiąże z tym stresem. Jak brakowało tych kilku punkcików, to gdzieś to w głowie siedziało, że jeszcze nie jesteśmy pewni utrzymania. Czasami nie da się tego oszukać, ale najważniejsze jest to, że zrealizowaliśmy plan, który postawiliśmy sobie przed sezonem.

Z Koroną to tylko mecz o pietruszkę, jak się zatem zmobilizować?

- Tak jak mówiłem wcześniej - byliśmy zestresowani. Teraz będzie luźniej. Myślę, że emocji jednak nie zabraknie. Te punkty zdobyte w meczu z Koroną sporo mogą nam dać. Mamy szansę zająć nawet szóste miejsce w tabeli. Byłoby fajnie. A wracając do spotkania z Koroną, to nie musimy się jakoś specjalnie motywować. Przed własną publicznością na pewno zagramy o zwycięstwo.

Trener Bajor zapowiadał, że da szansę zmiennikom. Spodziewa się pan, że to właśnie pana posadzi na ławce, a da szansę komuś innemu?

- Nie wiem. Możliwe, że tak będzie. Jest w drużynie dwadzieścia kilka osób, a kadra meczowa liczy sobie 18 piłkarzy. Jak trener podejmie decyzję, to tak będzie. Czas pokaże.

Nie jest pan zmęczony sezonem? W końcu w sobotę graliście mecz, we wtorek macie kolejny.

- Nie, nie jestem aż tak zmęczony. Miałem dosyć długą przerwę. Teraz rozegraliśmy ileś tam meczów i to w nogach siedzi. Jeśli już byłem zmęczony, to spowodowane to było emocjami. Fizycznie jest dobrze.

Furorę robi ustawienie Bajora. Gracie niezwykle ofensywnie. Jak się pan czuje w ustawieniu z trzema napastnikami?

- Dobrze. Od początku, jak to było preferowane przez trenera, to funkcjonowało. Mogłem grać na lewej, prawej stronie bądź w środku. Zależało to od tego, gdzie jest piłka, jak się ustawiłem.

Jeśli porównać Zagłębie jesienią do tego wiosną, to jak niebo, a piekło. Skąd taka metamorfoza?

- Każdy widział jak to wyglądało wcześniej. Czegoś brakowało. Jak przyszli trenerzy Smuda i Bajor, to jakoś to zaczęło funkcjonować. Zimą dobrze zostaliśmy przygotowani i przyszły efekty. Widocznie tego brakowało, żeby osiągać dobre wyniki.

A jaki to był sezon dla Wojciecha Kędziory?

- Myślę, że nawet niezły, jeśli popatrzyć na te kontuzje, co mi się zdarzyły. Mogę go zaliczyć do udanych.

Często pan wraca do tych niemiłych chwil związanych z kontuzjami?

- Teraz coraz rzadziej. Nie myślę już o tym tak często, jak wcześniej. Już tak nie chodzi to po głowie. Sądzę, że jest to już za mną.

I nie ma pan czasami na boisku takiego odruchu, że cofa pan głowę lub nie podejmuje ryzyka?

- Takich odruchów i nawyków już mam coraz mniej. Nie kalkuluję.

Były takie momenty zwątpienia, że to już koniec kariery, że więcej pan nie zagra w piłkę?

- Były... Nawet nie raz... Były ciężkie chwile, ale jakoś to się ułożyło. Ten pech pozostał już za mną i patrzę tylko do przodu. Mam nadzieję, że będzie już tylko dobrze.

Ma pan ważny kontrakt jeszcze przez rok. Jaka czeka pana przyszłość w Zagłębiu?

- Nie wiem. Tak jak pan powiedział, przez rok mam jeszcze ważny kontrakt. To sporo czasu. Wszystko będzie zależało od przyszłego sezonu.

Więc tego lata pan nie odchodzi z Zagłębia?

- Nie, na razie nie (śmiech).

Gdzie zatem wybiera się pan na wakacje?

- Na razie czekam na konkretną decyzję, kiedy będzie urlop. Wstępnie coś tam już jest. Myślę, że może to być Turcja.

Źródło artykułu: