Marcin Ziach: Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. Górnik notuje kapitalną passę.
Adam Nawałka: Wygraliśmy trudne spotkanie, bo wiadomo nie od dziś, że drużyny, które przyjeżdżają do Zabrza, grają tutaj życiowe mecze. Zawodnicy nawet słabszych drużyn wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności, by pokazać się z jak najlepszej strony. My jednak mamy dojrzały zespół, który pokazał w ostatnich meczach, że stać go na dobrą i zwycięską grę. To cieszy.
Momentami w pierwszej połowie nie wyglądało to za dobrze. Stalówka chyba zaskoczyła Górnika agresywną postawą na początku spotkania.
- Żeby dochodzić do sytuacji, trzeba bardzo cierpliwie rozgrywać piłkę i to właśnie moi zawodnicy w pierwszej połowie starali się robić. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, których nie wykorzystaliśmy i trochę za późno strzelona pierwsza bramka wniosła w nasze szeregi nieco nerwowości. W końcówce pierwszej połowy objęliśmy prowadzenie i z drużyny uszło ciśnienie.
W drugiej części gry to już był ten Górnik, którego grą kibice rozkoszowali się w ostatnich spotkaniach.
- W drugiej połowie rzeczywiście zdecydowanie dominowaliśmy na boisku i kwestią czasu było to, kiedy padną następne bramki. Dołożyliśmy dwa kolejne trafienia, ale trzeba pamiętać, że stworzyliśmy sobie jeszcze kilka wybornych sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Skuteczność nadal pozostawia wiele do życzenia, ale zdobyliśmy kolejne w ostatnich tygodniach trzy punkty i to jest w tej chwili najważniejsze.
Co takiego wydarzyło się w szatni Górnika w przerwie w rozgrywkach, że oblicze drużyny tak diametralnie się zmieniło?
- Być może postronni obserwatorzy nie spodziewali się tego, że Górnika stać będzie na taką passę, ale jak mówiłem od początku rundy wiosennej wykonaliśmy bardzo dobrą robotę i byliśmy pewni, że wcześniej czy później ten wysiłek przyniesie oczekiwane efekty. Na wszystko potrzeba czasu, bo nie da się z meczu na mecz przebudować drużyny, by zaczęła seryjnie wygrywać. Okres rebudowy drużyny przeciągnął się na pierwsze ligowe kolejki i stąd nasza forma na początku rundy wiosennej nie powalała na kolana. Ale teraz efekty ogromu naszej pracy są już widoczne.
Nie da się oprzeć wrażeniu, że drużyna zmieniła się też pod względem mentalnym.
- Od samego początku, obok dobrego przygotowania drużyny pod kątem fizycznym i taktycznym, starałem się ją odpowiednio nastawić mentalnie. Kluczem do sukcesu w rundzie wiosennej była nie tylko forma prezentowana na boisku, ale to, by w trudnych momentach drużyna nauczyła się reagować, grać pod presją. Nie mogło być tak, że o wszystkim zadecyduje element zaskoczenia, że drużyna przegra jeden mecz i dopada nas kryzys.
Kryzys drużyna przeszła już chyba na początku rundy. Zakończył się on wraz z porażką w meczu z Sandecją.
- To był wirtualny kryzys wymyślony nawet nie przez dziennikarzy, a przez ludzi związanych bliżej z klubem. Podejrzewam, że ci ludzie nie znali sytuacji, jaka jest w drużynie i stąd pojawiały się opinie, że Górnik jest w kryzysie. My jednak byliśmy przekonani, że nasza praca przyniesie efekty, a słabszy początek rundy pomógł mi zintegrować drużynę. Górnik zmienił się przez to w ekipę, która walczy od pierwszej do ostatniej minuty.
Wśród kibiców zapanowała euforia i wielu z nich widzi już Górnika w ekstraklasie.
- Do zakończenia sezonu pozostało jeszcze kilka kolejek i nie ma co popadać w hurraoptymizm. Na konkretne analizy przyjdzie odpowiedni czas. Cieszy postęp, bo widać go zarówno poprzez formę na boisku, jak i pod kątem mentalności drużyny. Długo się o to starałem i udało nam się osiągnąć ten konkretny cel, co mnie bardzo cieszy.
To już jest Górnik Zabrze Adama Nawałki?
- Myślę, że jeszcze nie. Nadal mamy wiele do zrobienia. Wszyscy jesteśmy naładowani pozytywną energią i chęcią do pracy. Myślę, że jeśli nadal wszystko będzie szło w kierunku, w którym idzie obecnie, to przed tą drużyną jest przyszłość.
W rundzie jesiennej właśnie na meczu ze Stalówką zakończyła się dobra passa Górnika, który potem zaczął seryjnie remisować i przegrywać mecze, tracąc dystans do czołówki.
- Nie boję się, że tym razem dopadnie nas podobna niemoc. Drużyna jest przygotowana na trudne chwile. Gorzej jest, jeśli ktoś nie dopuszcza do siebie myśli, że może zdarzyć się jakieś potknięcie. Wtedy może odbić się to na psychice zawodników. Ale to nie ma prawa przydarzyć się piłkarzom, którzy są zawodowo związani z futbolem. Ja sam najpierw jako piłkarz, a potem jako trener miałem podobne doświadczenia i dzięki temu dziś wiem, jak sterować nastrojami, aby jakieś potknięcie nie przerodziło się w dłuższą niemoc. Ostatnie mecze pokazują, że drużyna zrozumiała, iż sprawa awansu jest w jej rękach, głowach i nogach. Tylko od zawodników zależy, czy cel osiągniemy.
Po raz kolejny balon napompowany przez ciśnienie wokół klubu jest olbrzymich rozmiarów. Nie boi się pan co będzie, jeśli nagle on pęknie?
- Nie, absolutnie o tym nie myślę. Gramy dobrze, walczymy i jesteśmy nastawieni optymistycznie do każdego spotkania. Mecz rozgrywa się nie tylko na boisku, ale też w głowach zawodników. Widać, że oni są głodni zwycięstw, a na boisku się nimi karmią.
Jeśli w najbliższym starciu z ŁKS-em Łódź Górnik zdobędzie punkty, będziecie mogli odbierać pierwsze gratulacje za awans do ekstraklasy.
- Ja nadal jestem przekonany co do tego, że żadna z drużyn się nie podda i będzie walczyć o awans do samego końca. Nie ma mowy, żeby mogło dojść do jakiegokolwiek zlekceważenia przeciwnika, czy odpuszczenia, bo to jest w futbolu pewna porażka. Trzeba grać do samego końca i wierzyć w sukces.
Do Łodzi Górnik jedzie po trzy punkty?
- Od pierwszego treningu chcieliśmy zaszczepić w tej drużynie mentalność zwycięzców. Na każdym treningu, kiedy na zakończenie jest gierka, musi się ona zakończyć rozstrzygniętym wynikiem. Górnik to drużyna, który robi stały postęp, i która w każdym kolejnym meczu uczy się zwyciężania.