- Nasza droga do finału była trudniejsza od tej Bayernu, ale oni w tym sezonie podobnie jak my wygrali już mistrzostwo i puchar kraju. Bayern to na pewno bardzo dobrze zorganizowana drużyna, bardzo silna. Nie potrafię powiedzieć, kto jest faworytem. My jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do tego meczu. Zagramy dumni i radośni. Dotarliśmy do tego finału jako drużyna i musimy w nim zagrać jak drużyna - zauważył Portugalczyk.
Mourinho stanie naprzeciwko trenera, u boku którego nabywał doświadczenia. - Pracowałem z Van Gaalem przez trzy lata. Żyliśmy 50 metrów od siebie. Mieliśmy wyjątkowy kontakt. Zanim on przybył do Barcelony, pracowałem tam z innym trenerem i to miłe, że miał do mnie zaufanie. Praca z nim to była czysta przyjemność. Harowałem jak wół, ale z przyjemnością. Nauczyłem się od niego, że aby dojść do celu, trzeba się narobić. O tym doświadczeniu mogę mówić tylko dobrze. Nie zapomnę tamtych czasów i tej osoby, która była dla mnie tak fantastyczna. Van Gaal powiedział, że gramy defensywnie? Sądzę, że nie widział wielu naszych meczów - wyjaśnił.
W ostatnich dniach tematem numer jeden w europejskiej prasie jest przyszłość Mourinho. Szkoleniowiec Interu jest łączony z Realem Madryt. - Ten, kto gra w finale Ligi Mistrzów, nie może myśleć o niczym innym. Myślę tylko o sobotnim meczu, jak o marzeniu, ale nie obsesji. Jutro po meczu zacznie się nowe życie dla wszystkich, nie tylko dla mnie: wakacje, nowe kluby, mundial. Jutro po końcowym gwizdku sędziego nie będę mógł jednak powiedzieć, że to był mój ostatni mecz w Interze. Czy za kilka dni, za tydzień taka będzie moja decyzja, to się jeszcze okaże. Kiedy opuszczałem Porto, wiedziałem, że finał Ligi Mistrzów będzie moi ostatnim meczem w tym klubie, bo byłem pewien, że przechodzę do Chelsea. Dzisiaj tego samego o Interze powiedzieć nie mogę - zauważył sam zainteresowany.
Przed startem rozgrywek wszyscy w finale widzieli FC Barcelonę. Jej rywalem miał być ktoś z duetu: Real, Madryt-Chelsea Londyn. Stało się jednak inaczej. - Kiedy rozpoczął się sezon w Lidze Mistrzów, normalne, że na podstawie siły danych drużyn zaczęto spekulować, kto zagra w finale. Wówczas nikt nie przewidział, że w tym meczu spotkają się Inter i Bayern. Na pewno jednak nie jesteśmy tu przez przypadek. Spotkają się dwie świetne drużyny. Nie wiem, czy w Europie są zespoły lepsze od nas. Czy jutrzejszy mecz jest najważniejszym w mojej karierze? Tak, bo to najbliższy mecz. Ja zawsze tak myślę. Nie dlatego, że to finał, tylko następne starcie. Trzeba jednak powiedzieć, że znaczenie słowa mistrz jest ogromne, więc jest to najważniejsze spotkanie.
W tej edycji Ligi Mistrzów, podobnie jak w poprzednich, sporo mówiło się o poziomie sędziowania. Finałową potyczkę poprowadzi Anglik Howard Webb. - Przede wszystkim chciałem zauważyć, że Inter awansował do finału, grając w dziesiątkę w meczu przeciwko Barcelonie, chociaż powinien był grać w jedenastu. Kiedy jutro arbiter rozpocznie spotkanie, nie będzie jednak o tym myślał. Tak, jak nie będzie myślał o tym, co się wydarzyło w starciu Bayernu z Fiorentiną. Sędzia też chce jutro wygrać. Dlatego nie martwię się tym - powiedział Mourinho.
W sobotni wieczór niemal cały Półwysep Apeniński będzie ściskał kciuki za Bawarczyków. - Włoska piłka pod wieloma względami nie różni się od innych. Nie znam kibica Benfiki, który trzymałby kciuki za Porto w finale Ligi Mistrzów. Według mnie Włosi, którzy nie są za Interem jutro będą kibicować Bayernowi. To normalne - zauważył Portugalczyk.
Wszyscy są ciekawi, w jakim zestawieniu na boisko wybiegnie Inter. Media spekulują, że Mourinho ma już tylko jedną niewiadomą. Zastanawia się czy postawić na Gorana Pandeva, czy może zdecydować się na Mario Balotellego. - My gramy jako drużyna. Nie myślę o pojedynczych zawodnikach. Tak jak nie myślę o tym, kto zdobędzie bramkę, a kto nie. Jeżeli wygramy, wygra drużyna. Jeżeli przegramy, przegramy jako zespół, a nie pojedynczy zawodnicy .
Dla kibiców Interu sobotni finał będzie wielkim wydarzeniem. Nerazzurri zagrają w nim po raz pierwszy od 38 lat. - Dla kibiców to będzie wspaniałe przeżycie. Od ostatniego sukcesu Interu w tych rozgrywkach minęło 45 lat, to naprawdę sporo. Wielu z nich wtedy nie było jeszcze na świecie. W ostatnich latach Inter zdobył sporo trofeów, ale sądzę, że w przypadku triumfu jutrzejszy mecz będzie wyjątkowy. Myślimy o spełnieniu tego marzenia, ale ono nie może stać się obsesją. Jeżeli przegramy, świat się nie skończy, kariera też nie. Wspaniale byłoby jednak wygrać dla tak wyjątkowej osoby, jaką jest Moratti. Wspaniale byłoby oglądać go z pucharem w ręku. To prawie tak, jak patrzeć na ojca - zakończył Mourinho.