Niemoc Gieksy trwa w najlepsze - relacja ze spotkania GKS Katowice - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Niemoc Gieksy nadal trwa. Tym razem drużyna ze stolicy Górnego Śląska uległa na własnym stadionie broniącemu się przed spadkiem Podbeskidziu Bielsko-Biała 0:1 (0:1). Katowiczanie zagrali słabe zawody. Górale byli niewiele lepsi, bo także niczym szczególnym się nie wyróżnili. W przeciwieństwie do gospodarzy wykorzystali jedną sytuację strzelecką i wyjechali z Bukowej z cennym kompletem punktów.

W meczu GKS-u z Podbeskidziem remis nikogo nie zadowalał. Obie drużyny na gwałt potrzebowały zwycięstwa. Gieksa w przypadku zdobycia trzech punktów zapewniłaby sobie ligowy byt, Góralom natomiast trzy punkty były niezbędne do utrzymania przewagi nad strefą spadkową. W pierwszych minutach grę prowadzili gospodarze, ale nie mieli argumentów w ofensywie, by zagrozić bramce bielszczan. Ci z kolei groźnie kontrowali i w 11. minucie byli bliscy objęcia prowadzenia. Wówczas po zagraniu ze środka pola z piłką w pole karne Gieksy wpadł Sylwester Patejuk i stanął oko w oko z Jackiem Gorczycą. W końcowej fazie akcji snajper gości fatalnie się pomylił zamiast do bramki trafiając w boczną siatkę.

Gieksa groźnie odpowiedziała w 33. minucie gry. Piłkę przed polem karnym gości przejął Bartłomiej Dudzic i bez namysłu uderzył na bramkę Podbeskidzia. Z największym trudem piłkę na rzut rożny sparował jednak Richard Zajac. Dwie minuty później goście objęli prowadzenie. Wówczas po zagraniu ze środka pola lewą flanką z piłką popędził Piotr Malinowski i wpadł w pole karne katowiczan, a następnie wzdłuż linii bramkowej zagrał do nieobstawionego Ndabenculu Ncube, który strzałem do pustej bramki wpakował piłkę do siatki. Strata bramki nie wytworzyła w Gieksie tak bardzo potrzebnego w tym momencie impulsu. Katowiczanie nadal grali niemrawo, a dobre akcje dałoby się policzyć na palcach jednej ręki.

W 44. minucie do remisu mógł doprowadzić Daniel Małkowski, który popisał się pięknym strzałem z woleja po dośrodkowaniu Kamila Cholerzyńskiego, ale piłka minimalnie chybiła celu i zatrzymała się tylko na bocznej siatce bramki bielskiej drużyny. W 56. minucie gry z kolei tylko kunszt Gorczycy uratował Gieksę przed stratą drugiej bramki. Wówczas po zagraniu z prawego skrzydła widowiskowym strzałem z przewrotki popisał się Patejuk, a golkiper gospodarzy musiał się nieźle natrudzić, by zatrzymać silnie bitą piłkę. W 74. minucie gry goście zdobyli drugą bramkę, której sędzia nie uznał. Wówczas po zagraniu Dariusza Kołodzieja z rzutu wolnego z najbliższej odległości do siatki gospodarzy piłkę skierował Juraj Dancik, ale sędzia dopatrzył się ofsajdu zawodnika bielszczan.

W 84. minucie gry Gieksa była o włos od doprowadzenia do wyrównania. Wówczas z piłką w pole karne Podbeskidzia przedarł się Dudzic i wyszedł w sytuacji sam na sam z Zajacem. Bramkarz Górali umiejętnie skrócił jednak kąt i zamiast radości z wyrównującej bramki przy Bukowej dało się słyszeć jęk zawodu. - Jeśli się nie wykorzystuje takich sytuacji trudno jest zdobyć punkty. Gramy trzeci mecz na zero z przodu i to zaczyna nas niepokoić, bo wciąż nie jesteśmy pewni utrzymania - powiedział trener Gieksy, Robert Moskal. Po końcowym gwizdku zawodnicy katowickiej drużyny schodzili z boiska z frasunkiem na twarzach. Nic w tym dziwnego. GKS przegrał trzeci mecz z rzędu i zamiast spokojnego utrzymania katowiczan czeka mordercza walka o ligowy byt. - Nie możemy odpuścić - przekonuje obrońca drużyny z Bukowej, Adrian Napierała.

GKS Katowice - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:1)

0:1 - Ncube 35'

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca - Dziółka, Napierała (79' Uszalewski), Niechciał, Ryś, G. Nowak, Cholerzyński, Małkowski, Malicki (85' M. Nowak), Dudzic (85' Kowalczyk).

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zajac - Górkiewicz, Broniewicz, Dancik, Osiński, Malinowski, Matusiak, Kołodziej (90' Kanik), Matawu, Patejuk (60' Jarosz), Ncube (87' Bagnicki).

Żółte kartki: Małkowski, Kowalczyk (GKS) - Broniewicz (Podbeskidzie).

Sędzia: Rafał Greń (Rzeszów).

Źródło artykułu: