- Już przed meczem wiedzieliśmy, że nie możemy tutaj przegrać, bo to oznaczałoby dla nas sporą nerwówkę w końcowych kolejkach sezonu. Naszym celem był przynajmniej remis, udało nam się zdobyć trzy punkty i jest to dla nas powodem do wielkiej radości - przyznał napastnik Warty, Szymon Kaźmierowski. - Zwycięstwo w meczu z Górnikiem smakuje szczególnie. Wiedzieliśmy, że gospodarze szykują się do wielkiej fety z powodu awansu do ekstraklasy i chyba nas troszeczkę zlekceważyli, co nas zmobilizowało i wykorzystaliśmy brak koncentracji przeciwnika strzelając mu trzy bramki -dodał zawodnik poznańskiej jedenastki.
O zwycięstwie Zielonych przy Roosevelta zaważyło piękne trafienie 23-letniego snajpera Warty z 73. minuty spotkania. Wykorzystał on świetne dogranie Piotra Reissa i pięknym mierzonym strzałem na długi słupek pokonał bramkarza zabrzan. - Piotrek dograł mi piłkę do nogi, obrońcy też nieco mnie opuścili w polu karnym i miałem sporo czasu żeby odpowiednio się ustawić i przymierzyć. Piłka idealnie "siadła" na nogę, ładnie się zakręciła i myślę, że bramkarz Górnika nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia - wyjaśnił popularny "Kaziu".
Notująca ostatnimi czasy nie najlepszą passę sześciu meczów bez zwycięstwa drużyna ze stolicy Wielkopolski dzięki przełamaniu w meczu z Górnikiem praktycznie zapewniła sobie utrzymanie na pierwszoligowym froncie. - Po serii słabych wyników byliśmy podłamani i trzeba powiedzieć, że szło nam jak po grudzie. W meczu z Górnikiem też nikt nie patrzył na nas jako na drużynę, która mogłaby zdobyć w Zabrzu jakieś punkty. My jednak nie tylko strzeliliśmy Górnikowi na jego stadionie trzy bramki, ale wywozimy stąd cenne trzy punkty i utrzymanie w pierwszej lidze. Myślę, że mało kto z nas się tego spodziewał, ale teraz już o tym nie myślimy. Radość jest ogromna - przyznał napastnik drużyny z Poznania.