Łukasz Gikiewicz: Nie boję się rywalizacji i stawiam temu czoła

Łukasz Gikiewicz i Waldemar Sobota nowi piłkarze Śląska Wrocław. Gikiewicz jest napastnikiem i o miejsce w składzie będzie musiał rywalizować na przykład z Vukiem Sotirovicem. Nie boi się on jednak wyzwań. - Mam nadzieję, że w Śląsku pokażę na co mnie stać i będę strzelał gole dla WKS-u - mówi.

W niedawno zakończonym sezonie Łukasz Gikiewicz reprezentował barwy ŁKS-u. Dla swojego byłego już klubu strzelił jedenaście goli. - Na pewno sezon, który spędziłem w ŁKS-ie był bardzo udany. Dużo mi on dał. Złapałem tego ogrania, które potrzebne jest na poziomie ekstraklasy. Mogę powiedzieć od siebie, że na pewno jestem gotowy na wyzwanie jakie przyjąłem od klubu Śląsk Wrocław. Mam nadzieję, że sprostam i pokaże to najbliższy sezon - mówił zawodnik przepytywany przez dziennikarzy tuż po podpisaniu kontraktu.

Wcześniej miał on już okazję gry w ekstraklasie, ale nie wyszła mu przygoda z Polonią Bytom. - Miałem tak skonstruowany kontrakt, że po pół roku mógł być rozwiązany. Klub zadecydował tak, a nie inaczej. Ja rozegrałem sześć spotkań i strzeliłem jedną bramkę. Żegnając się z klubem z Bytomia odbyłem rozmowę z trenerem Szatałowem. Powiedział, że we mnie wierzy i na pewno się kiedyś jeszcze spotkamy. Podaliśmy sobie ręce i na pewno nie byłem jakoś tam zły na Polonię Bytom. Trafiłem do ŁKS-u i jak sezon pokazał - wykorzystałem to i jestem w Śląsku Wrocław, i bardzo się z tego cieszę - mówił zawodnik.

- Rozstaliśmy się w pokoju z Polonią Bytom. W prasie pojawiły się słowa, że jestem zły na Polonię. Nie. Z trenerem Szatałowem odbyłem rozmowę pożegnalną, powiedzieliśmy sobie, że była dobra współpraca. Tak to wyglądało - dodał.

W mediach pojawiały się też informacje o pozasportowym życiu Gikiewicza. - Miałem operację i nie mogę spożywać alkoholu. Miałem poważną operację wyrostka, zapalenie otrzewnej. Ledwo przeżyłem. Na pewno o tym rozmawiałem z dyrektorem Śląska Wrocław, wszystko sobie wyjaśniliśmy. To są jakieś pomówienia w gazetach. Prawda jest taka, że miałem taki kontrakt i on został rozwiązany. Tak bywa w życiu - wyjaśnił piłkarz.

Gikiewicz dla ŁKS-u strzelił w poprzednim sezonie jedenaście goli. Zdecydowanie lepszą miał on jednak rundę jesienną, niż wiosenną. - Wynikało to z tego, że jako zespół nie graliśmy tak skutecznie jak to miało miejsce w pierwszej rundzie. Pierwsza runda pokazała, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym, a w drugiej kto nie przyjeżdżał na aleje Unii to przegrywaliśmy. Czy z Widzewem, czy z Górnikiem. Ta runda była mniej udana, ale jedenaście bramek, które zdobyłem w pierwszej lidze to jest jakiś dorobek napastnika. Na pewno chciałbym więcej, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po siedmiu bramkach w pierwszej rundzie w drugiej strzeliłem cztery i jestem z siebie niezadowolony. Mam nadzieję, że w Śląsku pokażę na co mnie stać i będę strzelał gole dla WKS-u - powiedział napastnik.

Śląsk nie był jedynym klubem, który chciał mieć tego piłkarza w swoim składzie. - W grudniu już miałem propozycję z Korony Kielce i ją rozważałem, ale postanowiłem z menadżerem, że zostanę w ŁKS-ie i pomogę w awansie. Wiedziałem, że jak nie awansujemy to będę chciał grać w ekstraklasie, bo takie są moje cele. Teraz też miałem inne propozycje, ale nie chciałbym o tym mówić. Podpisałem kontrakt ze Śląskiem i jestem w tym klubie na cztery lata. W grę wchodziło Zagłębie, GKS Bełchatów bardzo napierał - mówił.

Od nowego sezonu Gikiewicz będzie grał jednak w Śląsku, którego trenerem jest Ryszard Tarasiewicz. Piłkarz miał już okazję z nim rozmawiać. - Odbyłem z trenerem Tarasiewiczem rozmowę o stylu jaki prezentuje Śląsk, czyli o ofensywnym systemie gry. Z tego żyje napastnik - z podań, więc na pewno to jest jeden powód, a drugi to ten, że chcę grać o jak najwyższe cele ze Śląskiem - powiedział ofensywnie usposobiony gracz.

Jak się okazało wrocławianie już od dłuższego czasu byli zainteresowani pozyskaniem byłego już piłkarza ŁKS-u. - Mój menadżer mówił mi o zainteresowaniu ze strony Śląska, ale był sezon i skupiałem się na ŁKS-ie i nie myślałem gdzie trafię. Od ośmiu miesięcy byłem, razem z Waldemarem Sobotą, obserwowany przez Śląsk - skomentował Gikiewicz.

Teraz dwójkę nowych piłkarzy Śląska czeka ciężka walka o wywalczenie miejsce w podstawowym składzie zielono-biało-czerwonych. - Zdajemy sobie razem z Waldkiem sprawę, że na pewno nie będzie łatwo. Rywalizacja jest potrzebna. Wiemy, że Vuk Sotirović strzelał bramki w tej rundzie i jest uwielbiany przez kibiców, ale ja nie boję się rywalizacji i stawiam temu czoła - wyznał piłkarz, który w Śląsku będzie grał z numerem 27 na koszulce.

- Nigdy nie gram z żadnymi dziewiątkami i dziesiątkami. Mówię sobie, że to są za ciężkie numery. Gram z dużymi numerami. W ŁKS-ie miałem 27, strzeliłem jedenaście bramek, więc postanowiłem, że będę grał z tym numerem. Jak będę grał dobrze to bramki same przyjdą - zakończył.

Komentarze (0)