- Po świąteczno-noworocznej przerwie wróciłem do klubu, w którym jestem zatrudniony i który ciągle przecież płaci mi pieniądze. Nie ukrywam, że Wisła poważnie się mną interesuje, ale wbrew temu, co podają media, wcale nie dogadaliśmy się w sprawie kontraktu. Ponieważ w Wolfsburgu obowiązuje mnie jeszcze półtoraroczna umowa, nie mogę pertraktować po cichu z innymi klubami, bo pewnie spotkałaby mnie za to duża kara finansowa - powiedział dla Rzeczpospolitej Krzynówek.
- Czy daleko jest do porozumienia Wisły z Wolfsburgiem? Problem jest jeden, za to znaczący. Nie mam oficjalnej zgody na transfer, trener Felix Magath unika jednoznacznej odpowiedzi, czy jestem mu jeszcze potrzebny. Poza tym na pewno nikt nie odda mnie za darmo i gdyby Wisła rzeczywiście chciała mnie sprowadzić, musiałaby się liczyć z dużym jak na polskie warunki wydatkiem - twierdzi doświadczony piłkarz.
- Może trzeba poprosić Magatha o poważną rozmowę? Najgorsze jest to, że nie wiem, na czym stoję. Tylko słaby zawodnik zaprasza trenera na obiad czy herbatę. Ja nie muszę nigdzie z nim chodzić, bo jestem na tyle dobry, że mogę go przekonać do siebie na treningach. Staram się to robić, od kiedy przyszedł do klubu, ale nie wiem, czy robię to za słabo, czy może po prostu Magath nie chce tego zobaczyć - zakończył reprezentant Polski.