- Nie umiem nazwać nawet tego stanu w jakim się znaleźliśmy po kolejnych porażkach. Po tym zwycięstwie z Polonią wiedziałem, że tutaj pojedziemy już pełni optymizmu - relacjonował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl atmosferę w zespole beniaminka, który przed środową kolejką nie potrafił wygrać kolejnych 16 spotkań. Serię tą przerwały dwie bramki Cichosa, który na własnym obiekcie w 57. i 65. minucie pokonał Dawida Pietrzkiewicza i dał tym samym zespołowi z Wielkopolski pierwsze wiosenne zwycięstwo. Najważniejsze było jednak przedłużenie szans na utrzymanie. Aby jednak je osiągnąć Tur musiał wygrać z Odrą na stadionie przy ul.Oleskiej.
Zadanie to wydawało się bardzo trudne, szczególnie, że od początku meczu opolanie wykazywali sporą ochotę do gry i stwarzali sobie coraz groźniejsze sytuacje. Wadą sobotnich rywali turkowian był brak skuteczności, co skutecznie wykorzystali goście. W 77 minucie po szybko rozegranym rzucie wolnym i wrzutce z prawej strony piłka znalazła się pod nogami Cichosa, który skierował ją do siatki. Do końca meczu pozostawało 13 minut, w których Tur bronił już wyłącznie korzystnego wyniku. Kiedy sędziujący ten mecz Łukasz Śmietanka zagwizdał po raz ostatni, cały zespół beniaminka wpadł w szał radości, a koledzy nie mogli się nadziękować Cichosowi, którego trzy bramki sprawiły, że zespół z Turku w przyszłym sezonie występować będzie w nowej I lidze.
Sam strzelec, pomimo ogromnego wkładu w utrzymanie, najpierw wybuchł śmiechem na sugestie dziennikarzy o nadanie mu honorowego obywatelstwa miasta, a potem skromnie stwierdził: - Nie mówmy, że jestem bohaterem. Cały zespół pracuje na sukces. Akurat dzisiaj ja miałem tą najważniejszą sytuację, ale to efekt gry całej drużyny.