Przegląd Sportowy: Prawdziwy horror z happy endem
Zaczęło się od chóralnych śpiewów i braw przy każdym efektownym zagraniu piłkarzy Kolejorza. W drugiej połowie kibice coraz częściej ich wygwizdywali, a w pewnym momencie poleciały nawet wyzwiska. I nic dziwnego. Lech męczył się niemiłosiernie i zwycięzcę musiał rozstrzygnąć konkurs rzutów karnych. W nim było wyjątkowo nerwowo. Ze strony mistrzów Polski swoich szans nie wykorzystali Siergiej Kriwiec i Sławomir Peszko. Próby nerwów nie wytrzymywali także piłkarze z Azerbejdżanu. Później wszyscy byli bezbłędni. Aż do jedenastej serii, w której piłkę na wapnie ustawiali bramkarze. Najpierw jedenastkę jak rutyniarz wykonał Krzysztof Kotorowski, po chwili lechita obronił strzał Giorgiego Lomai.
Gazeta Wyborcza: Zawstydzający mecz Lecha. Kotorowski uratował awans w karnych
Lech Poznań - Inter Baku 0:1, karne: 9:8. Azerowie zapowiadali, że do Poznania jadą odrobić jednobramkową stratę z pierwszego meczu i tuż przed końcem meczu im się udało. Doprowadzili do dogrywki. A awans Lech zawdzięcza swojemu bramkarzowi, który obronił trzy rzuty karne i sam wykonał decydującą "jedenastkę".
Polska The Times: Lech gra dalej. Kotorowski bohaterem karnych
To był prawdziwy horror. Lech Poznań dopiero po rzutach karnych pokonał Inter Baku i awansował do trzeciej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Bohaterem Poznańskiej Lokomotywy został Krzysztof Kotorowski. Bramkarz Kolejorza w jedenastej serii najpierw sam trafił do siatki, a chwilę później obronił strzał golkipera rywali.
Dziennik: Lech pokonał Inter Baku w rzutach karnych
Lechici po zwycięstwie w Baku 1:0 byli zdecydowanym faworytem rewanżu. Miało być lekko łatwo i przyjemnie, tymczasem po przeciętnym, ale niezwykle emocjonującym spotkaniu i pełnej dramaturgii serii rzutów karnych, mistrzowie Polski awansowali do kolejnej rundy kwalifikacyjnej LM.
Życie Warszawy: O włos od kompromitacji w Poznaniu
11 rzutów karnych potrzebowali piłkarze Lecha Poznań, by mimo porażki z azerskim Interem Baku awansować do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W normalnym czasie gry i po dogrywce gospodarze przegrywali 0:1. Pierwsze spotkanie w Baku wygrał Lech 1:0.
Fakt: Wymęczony awans Lecha
W Baku Lech okazał się lepszy od Interu jedną bramką, zdobytą przez Artura Wichniarka (33 l.). Na własnym stadionie lechici do 84. minuty remisowali z Azerami 0:0 i ten wynik dawał im awans. Ale wtedy na boisku pojawił się Łotysz Girts Karlsons (29 l.) i chwilę potem pokonał Kotorowskiego. Dogrywka nie rozstrzygnęła rywalizacji i trzeba było aż 11 serii rzutów karnych, żeby wyłonić zwycięzcę. Awansował Lech.