Marcin Frączak: Jak panu, zawodnikowi, który długo grał na boku obrony, podoba się gra w środku defensywy?
Jakub Wawrzyniak : Nie musi mi się to podobać. Taka jest decyzja szkoleniowca i ja gram tam gdzie ode mnie wymaga. Istotne jest to w tym wszystkim, aby było to z pożytkiem dla zespołu.
Gdy do zdrowia wrócą Diskson Choto i Inaki Astiz, wtedy droga na bok obrony znów będzie otwarta. Czy odlicza pan dni do ich powrotu do zdrowia?
- Nie mogę tak myśleć. Gdy Inaki czy Dickson wrócą do zdrowia, to przecież wcale to nie musi oznaczać mojego automatycznego powrotu na bok obrony. Jest Marcin Komorowski, do zdrowia wraca Tomek Kiełbowicz. O miejsce w składzie na boku obrony nie musi być wcale łatwiej niż na środku.
Do Legii latem przyszło kilku nowych zawodników. Jak zmienił się zespół, jeśli chodzi o jakość gry od pierwszego treningu do tej pory?
- W każdym kolejnym meczu prezentowaliśmy się lepiej. A przecież choćby na zgrupowaniu we Francji nie graliśmy ze słabymi rywalami. Naszymi przeciwnikami były zespoły, przy których musieliśmy zachować odpowiednią koncentrację przez cały mecz. Spodziewam się, że gra Legii Warszawa dla wielu może być ogromną niewiadomą. Przyszło przecież kilku nowych zawodników.
Gra Legii niewiadomą może być dla kibiców, a dla pana? Czy jest pan przekonany, że wszystko będzie jak należy w lidze?
- Jeśli przeniesiemy na boiska ligowe to co prezentowaliśmy w sparingach, to nie powinno być źle. Gdy tak się stanie, to będziemy murowanym kandydatem do tego, aby mocno powalczyć w tym sezonie o miano najlepszej drużyny w Polsce.
Duże aspiracje ma też Śląsk Wrocław, który chce zbudować w przyszłości silną drużynę. Jeszcze wiosną pojawiały się informacje, że mógłby pan tam trafić. Czy rzeczywiście było coś na rzeczy?
- Ze mną nikt na ten temat nie rozmawiał. Ja to czytałem, ale podobnie jak i o zainteresowaniu mną ze strony Juventusu i Bayernu. Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że do takich rzeczy podchodzę spokojnie.
Przed Legią mecz z Arsenalem. Niektórzy pana koledzy nie grali wcześniej z tak renomowanym rywalem, pan zaś jeszcze w barwach Panathinaikosu zagrał w Lidze Mistrzów. Czy w związku z tym mecz z Arsenalem będzie robił nieco mniejsze wrażenie na panu?
- Każdy mecz jest ważny, do każdego podchodzę w pełni skoncentrowanym. To dla nas wielkie wydarzenie, przyjeżdża przecież Arsenal. To, że kiedyś grałem w Lidze Mistrzów, to było coś wielkiego, ale każdy chce takich doznań jak najwięcej, a Arsenal to gwarantuje.
Do Warszawy z Arsenalem nie przyjedzie Cesc Fabregas, mistrz świata z Hiszpanią. Żałuje pan tego, czy raczej jest dla pana to bez znaczenia?
- Jeśli chodzi o mnie, to nie robi mi to większej różnicy, że go nie będzie. W Arsenalu występują świetni piłkarze, których gra na całym świecie wielu kibicom się podoba. Nie przyjedzie Fabregas, ale przyjadą inni. Arsenal to znany klub, który ma wielu znakomitych piłkarzy. Nieobecność Fabregasa nie wpłynie na siłę tej drużyny.