Darvydas "Mythbuster" Sernas, czyli jak zmienić bieg historii - relacja z meczu Korona Kielce - Widzew Łódź

Na ten moment kibice Widzewa czekali od dawna - łódzkim zawodnikom po raz pierwszy udało się zainkasować trzy punkty w konfrontacji z Koroną na szczeblu ligowym. Główną rolę odegrał Darvydas Sernas, strzelec dwóch decydujących o wszystkim goli.

Mecz zaczął się pomyślnie dla kielczan. Już w 18. minucie po dokładnym dograniu Pawła Sobolewskiego bolesny cios drużynie przyjezdnej zadał Andrzej Niedzielan, precyzyjnie posyłając piłkę do siatki. Na trybunach Areny Kielc wybuchła euforia, a kibice spodziewali się, że kolejne gole będą już tylko kwestią czasu.

Najlepszą sytuację do zdobycia bramki dla Korony miał w pierwszej części gry jeszcze Krzysztof Gajtkowski. Bardzo szczęśliwie zatrzymał go jednak w polu karnym Maciej Mielcarz, dla którego spotkanie w Kielcach miało szczególny charakter - łódzki golkiper przez kilka lat bronił bowiem złocisto-krwistych barw. Jak się później okazało, bramka Niedzielana była jedyną, jaką Mielcarz w tym meczu puścił.

Widzew nie potrzebował zbyt wiele czasu na to, by się otrząsnąć i doprowadzić do wyrównania. W 34 minucie spotkania znakomite dośrodkowanie otrzymał Darvydas Sernas, uderzył precyzyjnie piłkę głową, a ta, odbijając się jeszcze od słupka, wpadła do kieleckiej bramki.

Po zmianie stron trener gospodarzy, Marcin Sasal, postanowił wprowadzić na boisko w miejsce Gajtkowskiego świeżego Macieja Tataja, którego brak w pierwszym składzie budził zdumienie na twarzach wszystkich tych, którzy choć trochę interesują się kieleckim klubem. Wydawało się, że napastnik ten wspomoże aktywnego Niedzielana, któremu brakowało pomocnego kompana w ataku.

Było jednak wprost przeciwnie - Widzew coraz śmielej poczynał sobie na boisku, a Korona, jakby nieco rozstrojona, próbowała odzyskać kontrolę nad tym, co działo się na murawie. Kwadrans po wznowieniu gry znów jednak to łodzianie wykorzystali swoją sytuację bramkową, choć wcale nie była ona łatwa i klarowna. Najlepszy na boisku Sernas postanowił huknąć zza pola karnego, piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców Korony i finalnie znalazła drogę do "twierdzy" Zbigniewa Małkowskiego.

Ostatnie 30 minut to próby rozpaczliwych ataków gospodarzy, zazwyczaj dławionych przez łódzkich obrońców, oraz kilku niekoniecznie precyzyjnych strzałów, które były albo zbyt lekkie, albo niecelne. Ostatni gwizdek sędziego rozwiał wszelkie nadzieje kielczan, którzy na porażkę w meczu nie zasłużyli, choć w ten niedzielny wieczór wielkiej futbolowej wirtuozerii też nie pokazali.

Korona Kielce - Widzew Łódź 1:2 (1:1)

1:0 - Niedzielan 18'

1:1 - Sernas 33'

1:2 - Sernas 60'

Składy:

Korona Kielce: Małkowski - Kuzera, Hernani, Stano, Mijailović, Sobolewski (65' Kaczmarek), Lech (88' Edi), Vuković, Korzym, Niedzielan, Gajtkowski (46' Tataj).

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Szymanek, Ukah, Dudu, Budka (79' Kuklis), Pinheiro, Durić (55' Nakoulma), Panka, Lisowski (89' Grzelczak), Sernas.

Żółte kartki: Stano, Mijailović, Kuzera (Korona) oraz Pinheiro, Szymanek, Ukah, Kuklis (Widzew).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 10 326

Ocena drużyny Korona Kielce - 3: Ponad 10 tysięcy kibiców przyszło na Arenę Kielc, by obejrzeć zespół grający ładnie, ofensywnie i z polotem. Korona zaprezentowała się poprawnie, ale niewykorzystane sytuacje brutalnie się na niej zemściły, gdyż kielczanie dali sobie strzelić więcej goli, niż sami zdobyli.

Ocena drużyny Widzew Łódź - 4: Po raz pierwszy w historii udało się wygrać Widzewowi w lidze z Koroną i to w zupełnie niezłym stylu. Notę dodatkowo podwyższa fakt, że zainkasowanie trzech punktów nastąpiło na boisku rywala. Świetną partię rozegrał Sernas, dwukrotnie trafiając do siatki Małkowskiego.

Komentarze (0)