Na Podkarpaciu nie ma mocniejszej Stali - relacja z meczu Stal Rzeszów - Stal Stalowa Wola

W derbach Podkarpacia Stal Rzeszów i Stal Stalowa Wola podzieliły się punktami. Prestiżowy pojedynek nie został więc rozstrzygnięty. Więcej spodziewano się po meczu, który momentami pozostawiał wiele do życzenia.

Spotkanie Stali Rzeszów ze Stalową Stalowa Wola było meczem z wieloma podtekstami. Obydwie drużyny walczą o prymat w regionie, ich fani - lekko mówiąc - nie przepadają za sobą, a w zespole z Rzeszowa gra wielu zawodników, którzy wcześniej występowali w Stalowej Woli.

Faworytem niedzielnych zawodów byli rzeszowianie. To oni plasują się wyżej w tabeli i patrząc po nazwiskach mają mocniejszy skład. Piłkarze ze Stalowej Woli, licznie wspomagani przez swoich sympatyków i kibiców Resovii, nie zamierzali się jednak poddawać.

Mecz rozpoczął się od ataków przyjezdnych. Stuprocentowych okazji zielono-czarni nie mogli sobie jednak wypracować. Rzeszowianie postanowili obstrzeliwać z dystansu bramkę Bartłomieja Dydo. Ten między słupkami radził sobie jednak bardzo dobrze. W 15. minucie gospodarze mogli objąć prowadzenie. Wojciech Krauze przedarł się prawą stroną, dośrodkował w pole karne prosto na głowę Wojciecha Fabianowskiego. Jego uderzenie minimalnie minęło bramkę. Mecz na ogół był wyrównany, lecz momentami przewagę osiągała jedna, bądź druga drużyna. Były też niestety długie chwile przestoju.

- To derby więc będzie dużo walki. Trzeba będzie grać w piłkę. Do tej pory na wyjazdach mieliśmy swoje sytuacje i wydaje mi się, że w Rzeszowie nie będzie inaczej. Kwestią jest tylko to, czy uda nam się wykorzystać - zapowiadał przed spotkaniem w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Daniel Radawiec, piłkarz spadkowicza z I ligi. Brak skuteczności to główna bolączka zielono-czarnych. Potwierdziło się to w niedzielę. Tuż przed przerwą podopieczni Sławomira Adamusa stworzyli sobie dwie okazje po których zdecydowanie powinni strzelić bramki.

Najpierw w 40. minucie Jarosław Piątkowski znalazł się sam na sam z bramkarzem rzeszowian, Tomaszem Wietechą. Sytuacji ten piłkarz Stali Stalowa Wola nie wykorzystał. Minutę później w niemal identycznej sytuacji znalazł się Kamil Gęśla. Ten również nie zdołał ulokować piłki w siatce rywala.

Druga połowa, w przeciwieństwie do pierwszej, rozpoczęła się od ataków gospodarzy. Dydo w niedzielę był jednak nie do pokonania. W tej części gry przez długi okres na boisku nic ciekawego się nie działo. Piłkarze mieli problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji strzeleckich. Ciekawiej zrobiło się dopiero w końcówce. W 86. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Jaromir Wieprzęć, obrońca Stali Stalowa Wola. Rzeszowianie nie zdołali jednak wykorzystać przewagi liczebnej i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Pojedynek dwóch Stali nie został więc rozstrzygnięty.

Piłkarze Stali Stalowa Wola wywalczyli pierwszy punkt na wyjeździe w tym sezonie i opuścili ostatnie miejsce w tabeli. Po słabym początku zielono-czarni zaczynają grać coraz lepiej. Teraz przed piłkarzami Sławomira Adamusa zaległy pojedynek z Sokołem Sokółka.

Stal Rzeszów - Stal Stalowa Wola 0:0

Składy:

Stal Rzeszów: Wietecha - Hus, Duda, Lebioda, Rzucidło, Krauze, Reiman, Orzechowski (78' Wójcik), Prokić (74' Iwanicki), Fabianowski (84' Weres), Maca (84' Jędryas).

Stal Stalowa Wola: Dydo - Demusiak, Kusiak, Więprzęć, Witek, Piątkowski (88' Drozd), Kachniarz, Horajecki, Getinger (66' Turczyn), Radawiec Gęśla.

Żółte kartki: Orzechowki (Stal Rzeszów) oraz Wieprzęć (Stal Stalowa Wola).

Czerwona kartka: Wieprzęć (Stal) / za drugą żółtą.

Sędzia: Artur Mital (Ciechanów).

Widzów: 4000.

Źródło artykułu: