Jeszcze do niedawna zdecydowanym faworytem tego spotkania byliby Les Bleus. Jednak podczas gdy Francuzi przeżywają głęboki kryzys i przebudowują skład, Bośniacy z roku na rok prezentują się lepiej. - Nie możemy powiedzieć, że jedziemy do Bośni po zwycięstwo. Po piątkowej porażce z Białorusią musimy pozostać skromni - ostrożnie wypowiada się Laurent Blanc.
Selekcjoner Trójkolorowych nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytanie, kiedy jego zespół osiągnie zadowalającą formę. - Może za rok, a może nigdy. Mam jedynie nadzieję, że rozwiążemy nasze problemy najszybciej jak to możliwe - oświadczył 44-letni trener. Najpoważniejszym kłopotem Francuzów pozostaje brak skuteczności, na który receptą ma być powrót po kontuzji do gry Karima Benzemy.
Optymizm panuje z kolei w obozie gospodarzy wtorkowej potyczki. Po wygranej 3:0 z Luksemburgiem trener Safet Susić oczekuje kolejnego kompletu punktów. - Nie wziąłbym w ciemno remisu. Uważam, że stać nas na więcej, ponieważ jesteśmy znakomitym zespołem - uważa selekcjoner Bośni, która w eliminacjach do mundialu odpadła dopiero po barażowym dwumeczu z Portugalią.
Główną bronią Bośniaków ma być oczywiście Edin Dzeko. - Francuzi przyjadą do nas zranieni i musimy to wykorzystać - zapowiada snajper VFL Wolfsburg. - Piłkarz, który strzelił 48 goli w dwóch sezonach Bundesligi, nie boi się nikogo, a problemy sprawić może każdemu - reklamuje swojego asa trener Susić, który uważa, że Bośnię i Hercegowinę stać na awans do EURO 2012 nawet z pierwszego miejsca w grupie.