Niedawno pisaliśmy o mało optymistycznym bilansie Franciszka Smudy jako selekcjonera kadry narodowej. Po ostatnim meczu ten bilans się nie poprawił, a nawet pogorszył, bowiem biało-czerwoni znów musieli zaznać goryczy porażki. Kolejne dni i miesiące mijają, a kadra cały czas nie wygrywa.
Po raz ostatni ze zwycięstwa naszych zawodników cieszyliśmy się 3 marca 2010 roku. Wtedy to pokonaliśmy 2:0 Bułgarię. Łatwo policzyć, że od tamtego dnia minęło już ponad pół roku.
Po potyczce z Bułgarami rozegraliśmy sześć kolejnych pojedynków. W żadnym nie odnieśliśmy zwycięstwa. Możemy się cieszyć co najwyżej z remisów z Finami, Serbami i Ukraińcami. Polegliśmy za to z Hiszpanią, Kamerunem i Australią. W końcu ta kadra cały czas się buduje - takie slogany słyszymy już od dawna.
W ostatnim spotkaniu Polacy co prawda zaprezentowali się korzystnie, ale znów nie zwyciężyli. - Byliśmy lepszym zespołem. Stworzyliśmy sobie dużo więcej sytuacji. Graliśmy często z pierwszej piłki. Progres było widać - komentował Smuda po meczu. Progres progresem, ale kibice w końcu po ostatnim gwizdku sędziego chcą się cieszyć, a nie śpiewać, że nic się nie stało.
Kolejne mecze biało-czerwonych już niebawem. Oby ten zegar odmierzający czas bez zwycięstwa się zatrzymał. Strzelamy już bramki, może w końcu zaczniemy wygrywać. To byłby choć promyk dobrej nadziei przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy w piłce nożnej.
Jest tylko jeden problem. W kolejnym meczu, który odbędzie się 9 października podopieczni Smudy w Chicago zmierzą się z USA. To na pewno łatwy pojedynek nie będzie. Trzy dni później, już w Toronto, czeka nas starcie z Ekwadorem, którego wcale nie musimy wygrać. W listopadzie zagramy natomiast z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Kiedy reprezentacja Polski odniesie więc zwycięstwo?