Przy Okocimskiej liczono na to, że Piwosze wreszcie odniosą zwycięstwo i rozpoczną marsz ku górze tabeli. Wszyscy w Brzesku mają jeszcze w pamięci poprzedni, bardzo udany sezon. Jak stwierdził na pomeczowej konferencji trener Krzysztof Łętocha, najwyraźniej niektórzy jego podopieczni nadal myślami są jeszcze w poprzednich rozgrywkach. Mimo wciąż kilku absencji w zespole, Okocimski przystępował do tego spotkania w bojowych nastrojach. - Czas piąć się w górę tabeli i zdobywać punkty. Liczymy, że to nastąpi już w starciu ze Stalą Stalowa Wola - zapowiadał przed meczem najlepszy ostatnio zawodnik Piwoszy bramkarz Dariusz Trela.
Początek spotkania w Brzesku nie należał do najciekawszych. Grę obu zespołów można opisać jako typowe piłkarskie szachy i badanie przeciwnika. Dopiero w 20. minucie mecz nieco się ożywił. Gospodarze przejęli inicjatywę, czego efektem były dwa strzały Rafała Gila. Goście odpowiedzieli mocnym uderzeniem Marka Kusiaka z rzutu wolnego. Wszystkie te uderzenie, były jednak wyraźnie niecelne. Pierwsze poważne zagrożenie, stworzyli gospodarze dopiero po pół godzinie gry. Najpierw Bartłomieja Dydę próbował zaskoczyć Gil, ale piłka po jego uderzeniu minęła słupek. Następnie z rzutu wolnego przymierzył Maciej Kisiel ale bramkarz i z tym uderzeniem sobie poradził.
O ile na początku pierwszej części gry kibice mieli prawo narzekać na brak interesujących wydarzeń na murawie, o tyle pod koniec zrobiło się bardzo ciekawie. Najpierw w 42. minucie goście nie wykorzystali rzutu wolnego pośredniego, który wykonywali z obrębu pola karnego. Ich uderzenia kilkakrotnie były blokowane przez rozpaczliwie broniących się Piwoszy. To co stało się dwie minuty później, wszystkich wprawiło w osłupienie. Dydo wznowił grę wykopem od bramki, piłka przeskoczyła brzeskich obrońców a Kamil Gęśla niespodziewanie znalazł się w sytuacji sam na sam z Trelą i z prezentu skrzętnie skorzystał, wyprowadzając Stal na prowadzenie.
Trener Łętocha nie czekał ze zmianami i już po przerwie na murawie pojawili się Gabriel Pisarik i Tomasz Baliga. Nie przelożyło się to na poprawę gry gospodarzy, którzy w 54. minucie ponownie zostali skarceni. Rzut karny pewnie egzekwował Gęśla, jednak wielu obserwatorów miało wątpliwości czy podyktowanie jedenastki dla gości było aby na pewno dobrą decyzją arbitra. Szkoleniowiec gospodarzy nie miał już nic do stracenia i desygnował do gry Roberta Trznadla a do przodu przesunięty został bramkostrzelny obrońca Sławomir Jagła. Z kolei w zespole gości, boisko musiał opuścić z powodu kontuzji doświadczony Jaromir Wieprzęć.
O tym, jak groźnym zawodnikiem potrafi być stoper Piwoszy Jagła, przekonał rywali w 64. minucie trafiając w poprzeczkę. Jego uderzenie dobijał jeszcze Iwan Litwiniuk, ale Dydo ofiarnie sparował jego strzał na rzut rożny. Chwilę później, Ukrainiec ostro dośrodkowywał z lewej strony boiska a piłka otarła się o słupek bramki drużyny z Podkarpacia. Od tego momentu, tempo gospodarzy, którzy zdawali się nakręcać z każdą minutą coraz bardziej, niespodziewanie spadło. Stal przesunęła grę do środkowej strefy boiska i nastawiła się na kontry. Do końca spotkania niewiele się działo aż do doliczonego czasu gry, kiedy Jagła ponownie trafił w poprzeczkę.
Okocimski Brzesko - Stal Stalowa Wola 0:2 (0:1)
Bramki:
0:1 - Gęśla 44'
0:2 - Gęśla 56' - k.
Składy:
Okocimski: Trela - Szymonik, Urbański, Jagła, Pawłowicz, Pyciak, Kostecki (46' Baliga), Darmochwał (62' Głaz), Litwiniuk, Gil (46' Pisarik), Kisiel (57' Trznadel).
Stal: Dydo - Demusiak, Kusiak, Wieprzęć (60' Rosłoń), Witek, Turczyn (90' Stręciwilk), Drozd, Horajecki, Getinger, Radawiec, Gęśla (87' Gilar)
Żółte kartki: Pyciak (Okocimski) oraz Radawiec, Witek (Stal).
Sędziował: Marek Opaliński (Lublin).