Jednocześnie nie chciał stwierdzić, że to jeden z największych dni w historii klubu: - Ja asekuruję się psychicznie. Nie ma momentu przełomowego, bo to może się skończyć. Raczej budujemy klub dzień po dniu. Są momenty lepsze i gorsze. Dziś był ten lepszy. To jednak nie powoduje tego, że schodzimy ze ścieżki budowy fajnego klubu.
- To jednak epokowa zmiana. Nie chcę mówić za dużo, ale dziś na stadionie była cała moja rodzina – córka, syn, żona. Pierwszy raz cała moja rodzina była ze mną. Nie chcę być tandetny, ale było to dla mnie bardzo ważne - dodaje krakowski biznesmen.
Zwycięstwo (2:0) w spotkaniu 7. kolejki ekstraklasy z Arką dało Cracovii dopiero pierwsze ligowe punkty w tym sezonie. Podopieczni Rafała Ulatowskiego nadal okupują ostatnie miejsce w tabeli, ale Filipiak nie myśli nawet o pożegnaniu się z ligą: Nie mówmy o spadaniu. To nie jest zespół do spadku. Dużo dzieje się w naszej lidze. Jako prezes, który chce być prezesem Cracovii na dobre i na złe, nie mogę patrzeć przez pryzmat jednego meczu. My robimy swoją pracę, żeby zawsze było lepiej. Nasz nowy stadion jest dużym krokiem do przodu, by tak właśnie było. Absolutnie nie sądziłem sześć lat temu (kiedy podjęto decyzję o budowie obiektu - przyp. red), że dziś będziemy mieli tak wspaniały stadion. To zdecydowanie przerosło moje oczekiwania. Jestem bardzo szczęśliwy. Ludzie nie chcą, żeby był - mówiąc dosadnie - syf. Ludzie chcą, żeby było fajnie i my pracujemy w tą stronę. To mi sprawia dużą radość.
Janusz Filipiak jest związany z Cracovią od 8 lat. Najpierw przez rok jego Comarch był sponsorem klubu, od 2003 roku jest udziałowcem klubu (w sumie posiada 49 proc. akcji), a od 2004 roku on sam jest prezesem najstarszego klubu w Polsce. - W jednym z ostatnich wywiadów powiedziałem, że było siedem lat chudych i że teraz nadchodzi siedem tłustych. Myślę, że tak właśnie będzie. Dlaczego? Dlatego, że nie działamy nerwowo, ale spokojnie. Nie tniemy głów, nikogo nie wyrzucamy, tylko spokojnie budujemy klub. To widać. Łatwiej jest to zauważyć w warstwie strukturalnej – w budowie stadionu, lodowiska, bo tam nie działa czynnik ludzki. Jeżeli chodzi o piłkę nożną, to jest to drużyna, ludzie, psychika. To nie jest takie proste. W tej dziedzinie nie chcemy działać nerwowo, lecz spokojnie i jesteśmy przekonani, że będzie dobrze.
Co byłoby więc zwieńczeniem tych "7 tłustych lat" według prezesa? - Możecie sobie robić ze mnie dowcipy, ale naprawdę myślę o pucharach i o tym, żeby polscy kibice wreszcie mieli radość. Nie chodzi o mnie. Mamy dosyć przegrywania w piłce jako Polacy. Moim marzeniem jest to, aby polska piłka zaczęła wygrywać. Nie wiem, czy mi się to uda, ale działamy w tym kierunku.