Ntibazonkiza nie będzie krakowskim Messim

Sprowadzony z holenderskiego NEC Nijmegen za rekordową, jak na Cracovię kwotę 700 tys. euro, miał być jedną z najjaśniejszych postaci ekstraklasy. Saidi Ntibazonkiza - bo o nim mowa - jest oczywistym wzmocnieniem ofensywy Pasów, ale na razie nie potrafi sprostać wygórowanym oczekiwaniom wobec swojej gry.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Być może sympatyczny Burundyjczyk sam bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, bowiem już w debiutanckim występie przeciwko Śląskowi Wrocław niemiłosiernie ośmieszał kolejnych podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza, bezczelnie wręcz dryblując między nimi. Błyskawicznie zaskarbił sobie sympatię kibiców Cracovii oraz komentatorów, którzy rozpływali się nad jego grą.

Pech jednak chciał, że pod koniec tego meczu Ntibazonkiza doznał kontuzji, która rzutowała na jego grę przez ostatnie tygodnie. W ostatnich minutach spotkania Saidi minął na pełnej szybkości czterech rywali, by zatrzymać się dopiero na wślizgu Amira Spahicia i doznać w tej sytuacji kontuzji mięśnia dwugłowego. Uraz mięśniowy zbiegł się w czasie z Ramadanem - muzułmańskim postem, którego Ntibazonkiza jako wyznawca religii mahometańskiej przestrzegał z pełną gorliwością. To oznaczało, że od świtu do zmierzchu nie przyjmował żadnych płynów i nie jadł posiłków.

Do gry wrócił dopiero po miesiącu, ale nie grał tak błyskotliwie, jak w debiucie. Trener Rafał Ulatowski widzi regres formy swojego podopiecznego, ale równocześnie tłumaczy, że to wina zbyt mocno napompowanego balonu oczekiwań wobec niego: - Zgadzam się (z tym, że Saidi nie gra tak dobrze - przyp. red.). Patrzę na Saidiego jednak w inny sposób. Miał kontuzję, której nie mógł dobrze wyleczyć ze względu na sprawy osobiste. Wiem, że wymagamy i oczekujemy od niego więcej, ale też powstało w naszych głowach przeświadczenie, że to zawodnik, który przejmie piłkę na własnej połowie, minie sześciu rywali i strzeli bramkę. Ale taki Messi jest tylko jeden na świecie.

Zdaniem Ulatowskiego, rywale Cracovii też już poznali się na możliwościach Ntibazonkizy i taktykę defensywną przeciwko Cracovii dostosowują do jego osoby. - Przeciwnicy analizują, próbują się ustawić pod niego. Z Arką na przykład przy Saidim było zawsze dwóch przeciwników. Nie dawali mu miejsca na rozpędzenie się. Chcemy, żeby był wydajniejszy i pojedynczych jego akcji było więcej. On jest szybszy, kiedy dostaje piłkę za obrońców, kiedy może się z nimi ścigać, ale żeby on mógł dostać piłkę za obrońców, to nie możemy grać wysoko, tylko wciągnąć przeciwnika. To naczynia połączone - tłumaczy szkoleniowiec.

Trener Pasów był zachwycony występami Ntibazonkizy w czasie letnich przygotowań do sezonu. Wszystkie pochwały reprezentant Burundi potwierdził w meczu ze Śląskiem i Ulatowski utrzymuje, że to jest jego normalny poziom, a nie występy przeciwko Górnikowi Zabrze, Lechii Gdańsk i Arce Gdynia: - W pierwszym meczu zagrał na takim poziomie, na jakim grał do tej pory. Pytanie tylko, czy on jest już w 100 proc. zdrowy i ma wyleczony uraz? On jest strasznie ambitnym piłkarzem i chce pomóc. Od meczu ze Śląskiem minęło półtora miesiąca, a my cały czas szafujemy jego siłami. Widzimy, że jest ok, a momentami przy startach, zrywach nie idzie na 100 proc. - mówi.

- Saidi nie będzie sam wygrywał. Jest częścią zespołu. Jest tylko jeden piłkarz na świecie, który sam potrafi coś zrobić - Messi. Mogę powiedzieć, że cieszę się, że Saidi jest z nami, a nie, że musimy grać przeciwko niemu - puentuje Ulatowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×