Udane otwarcie poznańskiego stadionu

Przy budowie Stadionu Miejskiego w Poznaniu było sporo szumu. Zastrzeżenia dotyczyły wielu aspektów, ale powstały obiekt mimo pewnych niedociągnięć robi ogromne wrażenie. Poznański kolos po raz pierwszy zapełnił się ponad 40-tysięczną publiką w czwartek podczas meczu Lecha Poznań z Red Bull Salzburg.

Poznański stadion oficjalnie otwarty został podczas koncertu Stinga. Pierwszym meczem był jednak pojedynek z Austriakami w Lidze Europejskiej. Bilety na to spotkanie rozeszły się bardzo szybko, a zainteresowanie było tak duże, że niektórzy musieli stać w kolejce po dziesięć godzin, a serwery przy sprzedaży wejściówek przez internet nie wyrabiały.

Już po wejściu na trybuny było czuć zapach Europy. Łącznie na stadionie zasiadło ponad 40 tysięcy kibiców, którzy stworzyli gorącą atmosferę. - Od pierwszego gwizdka czułem się fantastycznie. Gdy usłyszałem doping przeszły mnie ciarki na całym ciele. Cieszę się, że mogłem wyjść na boisko i zagrać przy takiej publiczności - mówi Jacek Kiełb, pomocnik Kolejorza. Pod wrażeniem był również Bartosz Bosacki, rodowity poznaniak. - Dla mnie jako poznaniaka występ przy pełnych trybunach był dużym przeżyciem - przyznaje kapitan Kolejorza. - Fajnie się złożyło, że otwarcie stadionu przypadło na taki mecz i pojawił się komplet publiczności. Mam nadzieję, że kibice, którzy przyszli na trybuny będą również pojawiać się na następnych spotkaniach i komplet będzie również na meczach ligowych.

Szczególnie głośno było w drugiej połowie, gdy Lech zaczął grać dobrze i zdobył dwie bramki. Przed przerwą postawa piłkarzy obu drużyn pozostawiała wiele do życzenia. - Gra na takim stadionie przy takiej publice musiała nam siedzieć w głowach. Był to wyjątkowy mecz, bowiem otwierał stadion. W drugiej połowie zeszło z nas ciśnienie i nasza gra zaczęła się układać - uważa Sławomir Peszko. Z kolei Marcin Kikut dodaje, że przy takiej publiczności nie można było sobie pozwolić na porażkę. - Atmosfera była fantastyczna. Na mecz przyszło ponad 40 tysięcy kibiców i nie wypadało zagrać słabo i nie wygrać spotkania - mówi lechita.

Głośny doping takiej ilości kibiców uniemożliwił komunikację między sztabem szkoleniowym, a piłkarzami. - Na pewno trudniej się porozumiewać. Jeśli trener krzyczał na linii, to bardziej do siebie, bo nie było szans, żebyśmy go usłyszeli - opowiada Bosacki.

Otwarcie stadionu wypadło okazale, choć oczywiście nie obyło się bez wpadek, jak choćby przy niektórych wejściach na obiekt, gdzie zgromadziły się długie kolejki, ale atmosfera na trybunach zadowoliła wszystkich. Nawet murawa nie okazała się taka zła dla piłkarzy, jak mówiono dzień wcześniej. - Baliśmy się, że mecz się nie odbędzie, ale murawa nie była aż tak fatalna. Może w końcówce spotkania jej stan się pogorszył, ale myślałem, że będzie gorzej - mówi Kiełb, a Bosacki dodaje: - Odbył się mecz, więc chyba da się na niej grać. W trakcie meczu nie zwraca się na to uwagi. Nie wiem jakie będą dalsze losy tej murawy, ale najważniejsze, ze mecz się odbył.

Po otwarciu zmodernizowanego stadionu Lech na pewno zyska nową rzeszę kibiców. Na spotkaniu z Salzburgiem było wielu ludzi, którzy na Bułgarskiej zjawili się po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Nieco trudniej będzie zapełnić trybuny na ligę, choć jeśli ceny biletów nie będą wygórowane to i wtedy stadion powinien wypełniać się po brzegi.

Źródło artykułu: