Michał Szydlik: SOS - potrzeba obrony

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Był rok 2010. Środek wojny, a Polacy byli po kolejnej bitwie, która miała przybliżyć ich do końcowego sukcesu, w planowanej na 2012 rok ostatecznej rozgrywce. O ile potyczka z Amerykanami dawała nadzieję, o tyle Ekwadorczycy pokazali nam, że w piłce nie tylko się strzela, ale należy się też bronić.

W tym artykule dowiesz się o:

Zwarte szeregi naszej kadry przeniosły się tym razem za ocean. Choć pojawiały się w międzyczasie głosy, że wyjazd ten ze strategicznego punktu widzenia jest dla nas zbędny, to osobiście uważam wręcz przeciwnie. Rywale mocni, kolejne jednostki treningowe pod okiem głównodowodzącego Smudy i kolejny etap selekcji tych najlepszych. Czas na ogrywanie się z Europą przyjdzie już w następnym roku.

Tak czy owak nasi dzielni wojownicy, byli wojownikami tylko w spotkaniu z USA. Natomiast z Ekwadorem sił im starczyło na małe szarpnięcie wroga, które trwało niecałe piętnaście minut. To za mało, by losy tej wojny przechylić na naszą korzyść. Dobrze, że to dopiero jedna z bitew, a nie końcowa inwazja. Trudno byłoby wówczas wytłumaczyć powołanie do służby Jędrzejczyka ze słabiutkiej defensywy Legii, czy Glika, który w pojedynkach Palermo pokazuje się sporadycznie i widać u niego braki ogrania meczowego. Poniżej oczekiwań znalazły się skrzydła obrony, ale czy to jest droga, by ustawiać tam graczy, którzy jeszcze niedawno byli napastnikami? O ile dla Piszczka to mógł być faktycznie słabszy dzień, zmęczenie, wpływ zmiany czasu, o tyle Łukasz Mierzejewski pokazał, że nie bez powodu jego Cracovii słabiej się wiedzie.

Najbardziej jednak boli fakt, że świeżo upieczony rekordzista, człowiek, który na piłce reprezentacyjnej zjadł zęby, nasz oficer linii defensywnej - Michał Żewłakow po raz kolejny nie ustrzegł się błędów. Jeśli faktycznie nie ma lepszych środkowych obrońców dla naszej kadry, to możemy mieć spory problem. Zarówno zestawienie Żewłakow – Pietrasiak, jak i Glik – Żewłakow nie było przekonywujące.

Pocieszeniem może być wiadomość, że w przyszłym roku do kadry wróci Boenisch, być może po kontuzji w formie będzie również Głowacki i kto wie, czy Marcin "Twardziel" Wasilewski, który właśnie zaczął grać, także nie zgłosi swoich aspiracji reprezentacyjnych. Generał Smuda na tym naboru zamknąć jednak nie może. W jego interesie, drużyny oraz całej Polski jest to, by spróbował też z sukcesem dla nas zakończyć sprawę Perquisa. Może od siedmiu miesięcy nie wygraliśmy bitwy, ale losy wojny nie są jeszcze przesądzone. Można być mimo wszystko optymistą.

Źródło artykułu: