W tym artykule dowiesz się o:
W spotkaniu z Polonią Warszawa szkoleniowiec Śląska, Orest Lenczyk desygnował do gry dwóch napastników - Vuka Sotirovica i Cristiana Diaza. Obydwaj zawodnicy mieli doskonałe okazje strzeleckie, obydwaj byli sam na sam z bramkarzem i obydwaj też trafili prosto w niego. Dodatkowo współpraca pomiędzy snajperami nie wyglądała najlepiej. - Liczyliśmy, że współpraca będzie lepsza. Pierwsze dziesięć minut pokazało, że stwarzali sytuacje. Nie było z naszej strony aż takich wątpliwości, że oni mają nie wyjść w tym meczu. Bardzo liczyliśmy na to, żeby zdobywać bramki. Ta drużyna w poprzednich meczach zdobyła siedem bramek, w sobotę aż dwie, ale też te dwie dostała. Mamy problem i tu i tu - mówił Lenczyk.
Także piłkarze Śląska żałowali, że nie wykorzystali bardzo dogodnych okazji na pokonanie bramkarza przeciwnika. - Mieliśmy znowu bardzo dobre sytuacje i ich nie wykorzystaliśmy. Mamy potencjał, mamy dobry zespół. Każdy stara się pracować na sto procent i wykonywać to, co trener zakłada. Tylko brak skuteczności... - mówił Przemysław Kaźmierczak. Szybko dodał on jednak, że w szatni nikt do nikogo nie miał pretensji za to, że nie udało mu się skierować futbolówki do siatki.
W tym sezonie Śląsk miał grać nie tylko efektywnie, ale i efektownie. Na razie mało jednak z tego wychodzi. WKS jest na przedostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem sześciu punktów. Dziewięć strzelonych goli nikogo także na kolana nie powala. - W lecie uczyniono wiele, aby ta drużyna grała ofensywnie i strzelała bramki. Jako całość zdaję sobie sprawę, że jeszcze jest tyle roboty, że już się o włosy swoje nie martwię - komentował Lenczyk.
- Mamy pewne akcje i pewną taktykę ustawioną przed meczem. Trenujemy to na treningach. W sobotę mieliśmy dwa stała fragmenty z których padły bramki. To jest bardzo ważne - powiedział Kaźmierczak nawiązując do tego, że przeciwko Czarnym Koszulom zielono-biało-czerwoni zdobywali gole po stałych fragmentach. Skoro nie idzie po akcjach z gry, to może właśnie trzeba szukać rozwiązania po rzutach wolnych i rożnych. Być może to będzie jakieś rozwiązanie.
W pojedynku przeciwko drużynie prowadzonej przez Pawła Janasa piłkarze z Wrocławia nie zagrali źle, lecz mocno szwankowała im skuteczność. Zauważył to także Janusz Gancarczyk, piłkarz klubu ze stolicy. - Śląsk gra bardzo ładnie dla oka i stwarza sobie mnóstwo sytuacji. Bolączką jest to, że ich nie wykorzystują. W meczu z nami też mieli ze dwie takie naprawdę dogodne okazje z których mogły paść bramki. Myślę, że ten zespół się pozbiera, bo przyszedł nowy trener - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl były reprezentant Polski.