Początek spotkania był dość ospały. Gra przez kilkanaście minut toczyła się przeważnie w środkowej części boiska. Do podstawy piłkarzy obu ekip nie dostosowali się kibice, którzy w meczu przyjaźni bawili się na trybunach znakomicie. W 8. minucie Stal miała pierwszą okazję w meczu, ale Bartosz Rosłoń nie wykorzystał prezentu ze strony Resoviaków i sprzed pola karnego uderzył bardzo słabo i wprost w bramkarza. W 20. minucie znów przed szansą stanęli gospodarze. Po błędzie jednego z obrońców na uderzenie zdecydował się Kamil Gęśla, ale mimo że kibice widzieli już piłkę w siatce, to minęła ona o centymetry słupek bramki strzeżonej przez Marcina Pietrykę.
Potem do głosu doszli rzeszowianie, którzy mieli kilka dobrych okazji na gola. w 26. minucie Piotr Smolec ładnie zakręcił obrońcami Stalówki, ale uderzył niecelnie. Chwile potem obok słupka uderzył Dariusz Kantor. To był sygnał dla Stali, że Resovia to nie jest chłopiec do bicia o czym mówił po meczu trener Pasów Wojciech Borecki: - Po tym meczu udowodniliśmy, że z Resovią trzeba się będzie liczyć i nie jesteśmy żadnym chłopcem do bicia.
W kolejnych minutach obraz gry nie uległ zmianie. Nadal stroną dominującą była Resovia, która miała kilka kolejnych szans na bramkę. Brakowało jednak precyzji bądź szczęścia. W 36. minucie Sebastian Hajduk ładnie ograł gracza Stali i uderzył. Futbolówka trafiła jeszcze w piłkarza ze Stalowej Woli, przez co zmyliła bramkarza zielono-czarnych, ale Bartłomiej Dydo po raz kolejny udowodnił, że jest w formie. W samej końcówce rzeszowianie mieli jeszcze okazje na bramkę i jedną z nich wykorzystali. Już w doliczonym czasie gry najpierw trudny strzał Hajduka na rzut rożny wybił Dydo, a po chwili po wrzutce Kamila Walaszczyka do własnej bramki trafił Krystian Getinger. Wydawało się, że to Hajduk jest autorem bramki, ale po meczu wątpliwości rozwiali sami piłkarze ze Stalowej Woli.
Druga część spotkania była znacznie słabsza niż pierwsza odsłona zawodów. Stalowcy ruszyli mocniej do przodu, ale ich ataki przypominały przysłowiowe bicie głową w mur. W 50. minucie sędzia mógł odgwizdać jedenastkę dla Stali, gdyż jeden z graczy z Rzeszowa zagrał piłkę ręką. Arbiter uznał, iż to było przypadkowe zagranie i nakazał grać dalej. W odpowiedzi Walaszczyk po świetnej kontrze własnego zespołu zmarnował wyborną okazję trafiając z pola karnego wprost w Dydę, który po raz kolejny spisał się bardzo dobrze. W samej końcówce Stalowcy zmarnowali świetną okazję na gola. Po podaniu od Gęśli na 5. metrze znalazł się Piotr Gilar, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką.
Stal Stalowa Wola - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
0:1 - Getinger (sam.) 45’+1
Składy:
Stal: Dydo - Demusiak, Kusiak, Wieprzęć, Getinger, Radawiec (82’ Gilar), Rosłoń, Horajecki, Turczyn, Gęśla, Witek (63’ Piątkowski).
Resovia: Pietryka - Podstolak, Bogacz, Kozubek, Szkolnik, Smolec (75’ Dzierżęga), Nikanowycz, Kaczor (90’ M. Kantor), Walaszczyk, D. Kantor (90’ Pontus), Hajduk (82’ Baran).
Żółte kartki: Rosłoń, Witek, Demusiak (Stal) oraz D. Kantor (Resovia).
Sędzia Grzegorz Stęchły (Jarosław).
Widzów: 3500 (w tym 300 z Rzeszowa)